Hakuna Matata.

588 73 151
                                    

muszę trochę przystopować z tak częstymi rozdziałami, bo dalej nie mam tego cholernego finału i niedługo będzie urwanie rozdziału w połowie akcji i miesiąc będziecie musieli czekać XD

uznajmy że kolejny będzie koło weekendu, może w końcu uda mi się napisać ten finał

enjoy <3

===

-Kurwa...Balthazar! Ktoś tu jest!

-Coś pierdolisz pod nosem?

-Mówię, że ktoś tu leży!

-...jak to, kurwa, ktoś tam leży?

-Chodź tu i zobacz!

-...o chuj, faktycznie. Żyje?

-Nie wiem, nie rusza się...sprawdź.

-Sam se sprawdź! Ty go znalazłeś!

-Jak? Mam go dźgnąć patykiem? Kurwa, on jest cały we krwi! Balth, a jak to jakiś morderca? Zostawmy ten pierdolony rozładunek i spieprzajmy!

-Morderca? On ma z dziesięć lat, uspokój się i myśl, kurwa, logicznie. Sprawdź, czy żyje.

-No dobra, dobra...kurwa, ale cuchnie. Hej! Mały? Wszystko w porządku? Mały...?

Dean otworzył wolno oczy, czując nieprzyjemną, zaschniętą krew na powiekach. Zamrugał, próbując dojrzeć coś w nagłej, oślepiającej go jasności i cofnął się odruchowo pod ścianę, wbijając w nią plecy.

-Hej, hej, spokojnie...-blondyn, który go obudził, kucnął przy nim i niezbyt udolnie usiłował go uspokoić.-Spokojnie, nic ci nie zrobimy...dobrze się czujesz?

Chłopiec spojrzał po nich przerażony, wciąż mrugając i oddychając głośno. Drugi, nieco jaśniejszy blondyn, wyciągnął z kieszeni piersiówkę i podał ją swojemu towarzyszowi.

-Masz, niech się napije.

-Pojebało cię? To whisky!

-Łyk mu nie zaszkodzi, wygląda jak duch. Nie pierdol, tylko mu daj.

Mężczyzna spojrzał z wahaniem na dziesięciolatka, podsuwając mu do twarzy napój. Dean znów zerknął na ich twarze, przyciągając nogi do klatki piersiowej i otaczając je rękami.

-Mały, musisz się napić. To nic szkodliwego, znaczy...nie aż tak. Widzisz?-mężczyzna wychylił piersiówkę do ust i upił kilka łyków.

-Ej, kurwa, będziesz odkupywał!-oburzył się wyższy blondyn o szarych, chłodnych oczach, ale jego przyjaciel warknął jedynie "zamknij się" w jego stronę, zaraz z powrotem odwracając się do Winchestera.

-Nie chcemy cię skrzywdzić, okay? Naprawdę.

Chłopiec patrzył mu w oczy przez kilka sekund, w końcu przełykając ciężko i odzywając się cichym, zachrypniętym głosem.

-Rodzice kazali mi nie rozmawiać z nieznajomymi.

Mężczyzna uśmiechnął się delikatnie, nieco rozczulony.

-Oczywiście. Są bardzo mądrzy. Ale ja nie będę nieznajomym, jeśli się przedstawię, tak? Jestem Gabriel Shurley. A on to Balthazar Milton.-wskazał za siebie, na szczupłego, na oko dwudziestolatka.-Nie chcemy cię skrzywdzić, przysięgam. Chcemy tylko pomóc. Proszę, napij się i porozmawiamy, dobrze?

Chłopiec wpatrywał się w mężczyznę kolejną chwilę, w końcu uznając, że chyba może mu zaufać i biorąc od niego piersiówkę. Wypił ledwo łyk, od razu potężnie się krzywiąc i ją oddając.

The Lion KingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz