ej ostatni odcienk spn był dziwny i meh okay
i didnt like it
tylko część z "ten cas dziwnie na mnie patrzy"
ANYWAY
macie rozdział
dalej nie napisałam finału tego czegoś
pewnie go okroję do 200-słownej opisówki bo mam dość życia
mam zastój pisarski od wielu wielu tygodni, macie szczęście że w listopadzie hurtem napisałam jakieś 30 tysięcy słów do tego
kończą mi się zapasy ale co tam
also ten rozdział jest krótki ale to dlatego że kolejny jest wyjebiście długi so
enjoy misiaki
===
-Chaos...to drabina. Wielu ludzi stara się mi wmówić, że jest inaczej, ale ja to wiem. To nie okręg bez początku czy końca, nie linia czy wiele, wciąż przecinających się prostych. Chaos to drabina: żeby przeżyć, musisz wciąż wspinać się wyżej, a im wyżej jesteś, tym trudniej jest ci się tam utrzymać. Ludzie, który podtrzymują tą drabinę, patrzą w górę i myślą, że sami chcieliby być na szczycie. Zaczynają trząść drabiną, chcą mnie zrzucić. Ale ja im na to nie pozwolę.
Mary stała, zaciskając pięści, gdy Jeffrey powoli ją okrążął. Byli w królewskiej komnacie, sypialni władcy-za oknem zbierało się na burzę, wiatr hulał w szparach budynku, chmury powoli zbierały się na ciemnym niebie.
-Widzisz, Mary...żeby utrzymać się na górze, trzeba mieć pewność, że ci na dole będą wciąż trzymać drabinę. A żeby to robili, muszą chcieć, bym to ja się wspinał. Muszą mnie szanować. A przestają, gdy widzą, że nie zdobywam tego, czego chcę.
Uniósł podbródek kobiety, przejeżdżając kciukiem po jej dolnej wardze. Sam wierzgnął, trzymany przez strażników, z których jeden przystawiał mu nóż do gardła. Młody mężczyzna oddychał głośno przez nos, wbijając wzrok w stryja, który odgarnął blondynce włosy z twarzy, kontynuując swoją przemowę.
-A chcę, byś została moją żoną i urodziła mi syna. Chcę tego od lat, ale powoli kończy mi się cierpliwość. Dałem ci wybór. Wybieraj.-spojrzał krótko na Błękitnych, którzy pochylili Sama, wciąż próbującego się wyrwać, i przytknęli mu nóż do gardła. Mary przymknęła oczy, usiłując nie wypuścić z nich palących łez bezsilności, by dobitniej uświadomić Jeffrey'a w tym, że wygrał. Wygrał, był królem, miała być jego żoną: i nikt nie mógł nic na to poradzić.
Mężczyzna westchnął cicho, znów unosząc jej twarz delikatnie w górę. Złagodniał, ostatkami przyzwoitości zmieniając taktykę.
-Mary...-szepnął, gładząc jej policzek kciukiem, gdy brał jej twarz w dłonie.-Oh, Mary, moja słodka Mary... wiesz, że w życiu chciałem tylko ciebie, zawsze tylko ciebie. Pamiętasz, jak miesiącami się starałem, usiłowałem zdobyć sobie twoje względy? Wybrałaś mojego brata, on mnie oszpecił, gdy się sprzeciwiłem, a ja nadal pragnę jedynie ciebie. Jestem w stanie wybaczyć ci wszystkie twoje błędy, byś mogła je naprawić, w nowym, lepszym świecie, w moim świecie...naszym świecie. Naszym i naszego syna.
Kobieta spojrzała w górę, w ciemne, ogarnięte szaleństwem władzy oczy Jeffrey'a. Odetchnęła głębiej, uspokajając spanikowany głos: strażnicy wciąż trzymali nóż przy gardle wykończonego niewolą Sama.
CZYTASZ
The Lion King
Fanfic|| KRÓL LEW || W nowoczesnej monarchii króla Johna, Dean i Castiel dorastają razem pozbawieni wszelkich trosk, dopóki nieszczęśliwy wypadek, czy też zaplanowane morderstwo odbiera życie władcy. Dean musi uciekać ze stolicy i zostawić przyjaciela, by...