Krąg Życia.

1.2K 80 141
                                    

To AU miało mi się zmieścić w jakichś 16-20 tysiącach słów, jeszcze go nie skończyłam, a już ma dobre 50. Zacięłam się przy finale i od dwóch tygodni nie jestem w stanie go skończyć, więc uznałam, że równie dobrze mogę powoli zacząć wstawiać-serio, nie sądziłam, że będzie takie długie. Ponieważ jestem leniwa, nazwy państw, kontynentów i takie tam bzdety bezczelnie zerżnęłam z pewnego serialu, tak samo kilka mechanizmów i szczegółów, kto oglądał, ten na pewno się skapnie, a kto nie...punkt dla mnie. Miałam cholernie dużo funu pisząc to coś i gdyby nie finał, wstawiłabym od razu całość, żebyście nie musieli czekać, a tak będzie po kawałeczku, jak za starych, dobrych czasów, gdy liceum nie próbowało mnie zabić, a moim jedynym problemem było to, że nie mam nowej muzyki do sprzątania. Mam nadzieję, że mnie zmotywujecie do skończenia tej historii (cóż, jedynki-luźno planuję już AU z 2-parenting destiel, kto by tego nie chciał?- i 3-aka "moi gejowscy wujkowie: backstory dwóch debili- części Króla Lwa), a, co najważniejsze, spodoba Wam się to to dziwne takie. Żeby uniknąć sprzeczności-świat tego AU to mieszanka średniowiecza i nowoczesności, są miecze, ale też karabiny, są radia, nie ma internetu czy telewizji, administracja leży, a rodzina królewska nadal żyje w pałacu, pielęgnując podziały społeczne na odległość. Jak mówiłam, miałam trochę zabawy i Wam też jej życzę. Enjoy!

===

Nants ingonyama

Bagithi baba

Sithi uhhmm ingonyama

Ingonyama.

Castiel prawie przewrócił się na twarz, usiłując przeskoczyć zbyt wysoki dla niego próg pomieszczenia. Oparł się rączkami o drewnianą podłogę i zaraz podniósł się do pionu, by znów biec co sił w jego krótkich nóżkach za ojcem, który w pośpiechu zakładał swój mundur.

-Szybciej, powinniśmy już tam być! No chodź, spóźnimy się na uroczystość!

Nants ingonyama

Bagithi baba

Sithi uhhmm ingonyama

Ingonyama

Dwuletni chłopiec ledwo nadążał za pędzącym mężczyzną, który właśnie układał swoje ciemne włosy i próbował wcisnąć je pod galową czapkę. Chodził dopiero od roku, nie mówiąc już o bieganiu: jak miał dogonić ojca, który truchtał długimi krokami, z czego jeden był równy czterem kroczkom Castiela? Mały brunecik zawzięcie machał nóżkami, ale coraz szybciej się męczył, a jego biała koszula i stylowy, tyci krawacik nie pomagały mu w wysiłkach. Nie poddawał się jednak i zdołał jakoś zrównać się z tatą, gdy stanęli przed drzwiami. Chuck pospiesznie poprawił synkowi ubranie i przylizał nieco czarne włoski, oddychając ciężko. Wyprostował się w momencie, w którym drzwi zaczęły się otwierać.

Przychodzimy na świat tak bezradni

I Słońce posyła nam swój dar.

I z każdym dniem nowy spełnia się sen,

Z każdym snem życie nabiera barw.

Pogoda była piękna-słońce oświetlało taras pałacu, nie rażąc przy tym nikogo w oczy, ani jednej chmury na błękitnym niebie, lekki, przyjemny wiaterek-idealna na prezentację księcia. Na placu poniżej tarasu zebrało się już całe miasto, a także przybysze ze wszystkich regionów kraju. Dziś świat miał po raz pierwszy ujrzeć pierwszego syna króla Johna, tego, który kiedyś będzie rządził ich królestwem, ziemiami Eastros, a to z pewnością BYŁO wydarzenie roku.

The Lion KingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz