kurde zaniedbałam was co
dalej nie skończyłam pewnego fragmentu który chciałam ale cicho
macie na nowy rok destielka
===
Dean chciałby obudzić się przy Castielu, otulony jego zapachem i silnymi ramionami. Chciałby móc odwrócić się tylko przodem do niego, by znaleźć jego usta, leniwie witając poranek, który mogliby spędzić w łóżku: ale się nie obudził.
Materac był zimny, tak samo kołdra. Przez chwilę szukał mężczyzny obok siebie, a gdy go nie znalazł, otworzył ze strachem oczy, bojąc się, że ten znów zniknął-usiadł gwałtownie, jeszcze nie do końca wszystko widząc, gdy usłyszał dźwięk zawiązywanych sznurowadeł gdzieś przed sobą.
Novak siedział, w pełni ubrany, na krawędzi materaca, wiążąc buty w dziwnej powadze. Zerknął na ułamek sekundy na Deana, zaraz wracając do ubierania się. Blondyn zmarszczył brwi, obserwując go uważnie.
-Co robisz?-zapytał cicho, czując nagły chłód na swojej wciąż nagiej skórze. Brunet wstał, podchodząc do szafki przy drzwiach i szybko sprawdzając swój karabin: wyciągnął magazynek, pospiesznie ważąc go w dłoni.
-Wyjeżdżam.-oznajmił beznamiętnie, z powrotem ładując broń i oglądając ją z każdej strony. Dean zamrugał kilkakrotnie, dobudzając się do końca.
-Jak to wyjeżdżasz?-zapytał, zsuwając nogi na podłogę i odnajdując na niej własne bokserki. Ubrał je, patrząc z zawodem na niebieskookiego.-Już?
-Wiedziałeś, że z rana będę wracał.-odparł spokojnie Castiel, wzruszając ramionami.-Ty nie chcesz wrócić, a ja nie mogę zostać. Jadę do stolicy.
Winchester oddychał już płytko, wpatrując się w bruneta z lekkim niedowierzaniem, które szybko przeszło w zirytowanie, a w końcu-złość. Zacisnął lekko pięści, przekrzywiając głowę.
-Więc tak to sobie zaplanowałeś, co?-warknął z wściekłością.-Przeleciałeś mnie i zamierzałeś wyjechać, nawet się ze mną nie żegnając? Bardzo, kurwa, szlachetne.
-Pytałem, czy jedziesz ze mną. Odmówiłeś. Wielokrotnie.-Novak westchnął ciężko, zawieszając karabin na ramieniu.-Wolisz zostać tutaj, w mieście złodziei i wyrzutków, zamiast wrócić do domu, który cię potrzebuje.
-Ja...-Dean przymknął powieki, próbując uspokoić nerwy.-Ja nie WOLĘ. Po prostu nie mogę tam wrócić, tak trudno ci to zrozumieć?
-Jeśli musisz wiedzieć, tak.-brunet w końcu spojrzał mu w oczy, stając naprzeciwko niego, przed drzwiami. Ułożył dłoń na swoim nożu, równie zraniony i wkurzony co sam Winchester.-Jeżeli zamierzasz mi to jakoś sensownie wyjaśnić, teraz masz okazję, bo nie potrafię tego pojąć. Masz okazję wszystko naprawić, ocalić całe królestwo, a chcesz gnić tutaj, w jakiejś zapomnianej przez Boga dziurze, nie robiąc absolutnie NIC, by pomóc swojej rodzinie czy poddanym, wytłumacz mi to, proszę.
Blondyn wpatrywał się w niego przez kilka sekund, w końcu spuszczając wzrok i kręcąc głową.
-Nie mogę.-powtórzył uparcie, co wystarczyło Castielowi za odpowiedź. Brunet odetchnął głęboko, wyciągając przed siebie dłoń.
-Więc to nasze pożegnanie.-odparł rzeczowo, starając się nie złamać pod spojrzeniem Deana, które zdawało się chcieć wywiercić mu dziurę w sumieniu. Blondyn odtrącił jego rękę na bok.
-Tak łatwo ci to przychodzi?-zapytał z niedowierzaniem, przybliżając się do dwudziestoośmiolatka.-Uśmiechasz się słodko, pieprzysz i wychodzisz?
CZYTASZ
The Lion King
Fanfiction|| KRÓL LEW || W nowoczesnej monarchii króla Johna, Dean i Castiel dorastają razem pozbawieni wszelkich trosk, dopóki nieszczęśliwy wypadek, czy też zaplanowane morderstwo odbiera życie władcy. Dean musi uciekać ze stolicy i zostawić przyjaciela, by...