Miłość Rośnie Wokół Nas.

768 69 88
                                    

Macie prezent na święta ode mnie

enjoy elfy

===

W barze było nieco duszno, ale nie przeszkadzało im to w takim stopniu, w jakim się spodziewali. Siedzieli przy ladzie, popijając wolno piwo, prawie całe miasto zebrało się w jednym pomieszczeniu, pijąc, rozmawiając, śmiejąc się i tańcząc. Lampki pod sufitem zapewniały nastrojowe, niezbyt jaskrawe oświetlenie, Samantha uwijała się z alkoholem, Ellie przygrywała na gitarze, otoczona przez grono jej wiernych słuchaczy, którzy śpiewali z nią te piosenki, które dobrze znali z poprzednich takich wieczorów. Skończyli już swoje burgery, teraz jedynie rozmawiając swobodnie nad chmielowymi napojami.

-Czekaj, czekaj...-Castiel uniósł dłoń, by uciszyć Deana.-Mówisz, że CO zrobił?

Winchester upił łyk piwa, rozluźniając się już niemal zupełnie. Spojrzał na bruneta, odwracając się na barowym stołku.

-Balthazar przytargał do domu cielę, mówiąc, że zauważył bezdomnego psa na ulicy i nie mógł go tak zostawić.-powtórzył, śmiejąc się cicho z niedowierzania malującego się na twarzy bruneta.-Był pijany w trzy dupy, Gabriel zaczął na niego wrzeszczeć...miałem trzynaście lat.

-Co, do jasnej cholery, zrobiliście z krową?

-Stoi sobie na polu za warsztatem Jima. Pasie się, czy coś. Przynajmniej mamy mleko.

Novak zmrużył oczy, kręcąc głową w dalszym niezrozumieniu.

-Skąd on w ogóle wziął krowę?

Dean uniósł wysoko ramiona.

-A bo ja wiem. Znalazł.

-W Quassos hoduje się kozy, nie krowy.

-Mówię, mnie nie pytaj. Znalazł i zabrał do domu. Przez tydzień z nami mieszkała.

Cas zakrztusił się piwem, odstawiając kufel z powrotem na ladę i znów patrząc na dwudziestosześciolatka.

-Jak to MIESZKAŁA?

-Normalnie. W salonie. Podgryzała sobie fotel.

-Przecież wy nie macie fotela w salonie!

-No. Cały obgryzła, prawie do desek. Ale gówno po tym śmierdziało, matko...

Novak schował twarz w dłoniach, powstrzymując śmiech. Wsunął palce we włosy, ciągnąc za nie delikatnie.

-Jak ty w ogóle z nimi przeżyłeś?-zapytał, patrząc na blondyna z boku. Dean uśmiechnął się, jakby sam nie znał dobrej odpowiedzi.

-Jakoś. Są...skomplikowani, ale dobrzy. Zajęli się mną, mimo że nie musieli. W pewien sposób wzięli na siebie odpowiedzialność za mnie, chociaż często nie potrafili jej wziąć nawet za samych siebie.

-To cud, że dotrwałeś ze wszystkimi kończynami, parą oczu i w miarę zdrowym umysłem aż do dzisiaj.-Castiel pokręcił głową.-Miałeś gorsze warunki niż ja, a wychowywałem się na ulicy.

-Przynajmniej miałeś zróżnicowane towarzystwo. Ja tkwiłem tutaj...-rozejrzał się wymownie po barze.-Z dwoma szalonymi idiotami. Dobrze, że chociaż Gabriel ma jakikolwiek instynkt samozachowawczy, bo gdyby nie on, Balthazar puściłby nasz dom z dymem lata temu.

-Dobra, na dziś wystarczy.-Ellie odstawiła gitarę pod ścianę, mimo wielu jęków zawodu ze strony publiczności.-Wybaczcie, jestem wykończona. Samantha włączy jakąś muzykę...Sam!

Kobieta podniosła wzrok znad szklanek, które myła i skinęła dziewczynie, sięgając w górę, na zabudówkę baru i włączając radio, które szybko rozbrzmiało w całym lokalu.

The Lion KingOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz