Rozdział 10

457 32 9
                                    

Lucjusz kroczył przez kręte korytarze prowadzące wprost do drzwi dyrektorskiego gabinetu. Profesor Slughorn nie odezwał się do ucznia ani razu w trakcie ich drogi. Malfoy przeczuwał najgorsze. Nie zdziwiłby go fakt, gdyby Dumbledore już o wszystkim wiedział. W końcu nie bez powodu jest nazywany jednym z najpotężniejszych czarodziejów. Chłopak nie wiedział tylko, jak podejść do sprawy i sensownie wytłumaczyć całą sytuację staruszkowi. Wyszło na to, że spełnią się słowa Artura. 

Nim Ślizgon się obejrzał, stał już przed gargulcem, strzegącym wejścia do pomieszczenia. Trzeba przyznać, że dyrektor zadbał o zabezpieczenia. Ilekroć Lucjusz widział pierwszorocznych, do których informacja o lokacji biura Dumbledore'a jeszcze nie doszła, przechodzących obok wejścia, nawet nie wiedząc, że zwykły posąg prowadzi do najważniejszego miejsca w Hogwarcie.

Profesor po cichu szepnął hasło, a po chwili figura odsłoniła przejście dalej. Przy samym wejścia dwójka stanęła, a Horacy powiedział tylko Lucjuszowi szybko:

- Tutaj kończy się moje zadanie. Powodzenia, Lucjuszu. - Zdezorientowany uczeń odwrócił się, jednak niedane mu już było zobaczyć swojego opiekuna. Został sam na sam z dyrektorem.

Szczerze mówiąc, nie było to jego pierwsze spotkanie z mężczyzną, jednak wszystkie poprzednie nie dotyczyły tak poważnej sprawy, jak ta teraz. Większość z nich dotykała sfer bardziej przyziemnych, takich jak mianowanie go prefektem, gratulacjami za wyniki w nauce, czy rozmowie na temat wdania się w kłótnie z innym uczniem. Tym razem już drugi raz stoi w gabinecie z powodu Sami Wiecie Kogo. 

- Lucjuszu, mój chłopcze, podejść proszę - odezwał się jak zwykle zadowolony głos profesora. Malfoy miał czasem wrażenie, że nawet w obliczu najgorszej katastrofy, ton czarodzieja zawsze pozostanie taki sam. W głębi siebie blondyn zazdrościł tego optymizmu. Czasami sam go potrzebował, a teraz już szczególnie. 

Ślizgon niepewnie podszedł do biurka dyrektora i zajął miejsce naprzeciwko. Oczywiście Albus zaproponował mu dropsa, a Malfoy jak zwykle grzecznie odmówił.

- Zgaduję, że wiesz, dlaczego cię tutaj poprosiłem - zaczął Dumbledore bardziej poważnym tonem, lecz nie na tyle, aby wystraszyć ucznia. - Możesz mi to pokazać?

Lucjusz nie musiał długo zastanawiać się, o czym mówi do niego starzec. Od razu podwinął rękaw swojej szaty, ukazując kryjący się pod nią Mroczny Znak. Dyrektor przyglądał się mu znaczną chwilę i wyglądało na to, że układał w głowie wszystkie fakty. Zajęło mu to jakiś czas, a gdy skończył, wyprostował się i podrapał po brodzie, która nie była jeszcze tak okazała, jak ją zapamiętał Harry i jego przyjaciele. Oprócz tego detalu mężczyzna nie zmienił się znacznie. Jego włosy nadal były siwe, a na nosie spoczywały sławne już okulary połówki.

- Czy on tamtej nocy Sam Wiesz Kto próbował się z tobą kontaktować? - Lucjusz pokręcił przecząco głową.

- Musisz zrozumieć, że Lord Voldemort wybrał cię z jakiegoś konkretnego powodu. - Imię czarnoksiężnika w ustach Dumbledore'a wywarły na obserwatorach niemałe poruszenie. Powszechnie było znane, że on jako jeden z niewielu nie bał się wypowiadać jego imienia. 

- Czy jest jakikolwiek inny powód niż samo moje nazwisko? - prychnął chłopak. Dumbledore nie skomentował słów ucznia, ponieważ te w żadnym wypadku takowego nie potrzebowały. 

- Lucjuszu, rozumiem cię, że jesteś w ciężkiej sytuacji, jednak chciałbym cię prosić, abyś informował mnie o kolejnych krokach Voldemorta. 

Dyrektor na widok dezorientacji chłopaka wytłumaczył, jakie zadanie miałby dla niego. Chciał, aby Lucjusz nie próbował na siłę wkupić się w łaski Czarnego Pana. Miał wciąż pozostawać sobą.

Malfoy nie był co do planu czarodzieja przekonany. Bał się tego, do czego Voldemort może go zmusić. Chłopak nie chciał robić nic wbrew sobie, lecz wiedział, jakie mogą być tego konsekwencje.

- Wiem, że to dużo. Pamiętaj, że oprócz siebie będziesz musiał także dbać o bliskie ci osoby. Voldemort będzie próbował dotrzeć do ciebie właśnie przez nich.

Lekkie skinięcie głowy było wszystkim, co udało się Lucjuszowi z siebie wykrzesać. Nawet pomimo powagi sytuacji blondyn był już tak zmęczony, że ledwo odpowiadał na kolejne wypowiedzi dyrektora. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że Czarny Pan nie odpuści utrzymania Malfoy'a w ryzach. Był za bardzo cenną osobą, aby ją stracić. 

Po kilku zapewnieniach dyrektora o powodzeniu "misji" Lucjusza, chłopak był już w drodze do swojego dormitorium. Niestety musiał użyć przy tym swojej różdżki, która ewidentnie nie spodobała się obrazom.

- Zgaś to światło!

- Czy ciebie do reszty Merlin opuścił?! - krzyczały.

Ślizgon najszybciej jak potrafił, próbował dotrzeć do pokoju. Jeszcze tylko tego brakowało, aby musiał tłumaczyć się jakiemuś nauczycielowi,  gdzie pałęta się po ciszy nocnej. Niestety dyżury prefektów zaczynały się od Puchonów, dlatego tym bardziej nie miał żadnej dobrej wymówki.  Zrobiwszy kilka kroków, blond włosy poczuł, że na kogoś wpada i faktycznie tak było. Lucjusz skierował swoją różdżkę nieco przed siebie, a światło z niej ukazało mu sylwetkę czarnowłosego chłopca, który ewidentnie nie miał pojęcia, gdzie się właśnie znajduje. Malfoy miał wrażenie, że już go gdzieś widział. 

- Jak się nazywasz i co tutaj robisz? - zapytał głosem, którym nie pochwaliłby się żaden inny prefekt. To trzeba mu było przyznać, ze wszystkich czterech prefektów, to właśnie jego najbardziej obawiali się pierwszoroczniacy. Na szczęście szybko można było się zorientować, że nie taki wilk zły, jak go malują. Co prawda Lucjusz starał się nie naginać zasad, lecz czasem wciąż zdawało mu się przymknąć oko na niektóre wybryki.

- Se... Severus S... Snape - wydukał przestraszony uczeń. Severus Snape... Tak, to ten chłopiec, na którego zwrócił uwagę podczas Ceremonii Przydziału. 

- Co tutaj robisz?

- Ja... ja się zgubiłem - tłumaczył. - Kilku Gryfonów zabrało mi moją różdżkę i zamknęli mnie w jakimś schowku, a kiedy wyszedłem, już ich nie było.

Młodszy Ślizgon wyglądał na kompletnie zdezorientowanego, a fakt późnej godziny tym bardziej mu nie sprzyjał. Dodatkowo sprawa zabranej różdżki, którą Lucjusz jako prefekt będzie musiał wyjaśnić, nie dodawała mu chęci do działania.

- Chodź. - Pomógł mu wstać i pokierował w odpowiednią stronę. - Przy okazji powiedz mi, o jakich uczniów chodzi. 

Rozmowa z Severusem na początku była dosyć oporna, ponieważ chłopak widocznie bał się odpowiedzialności za nieprzestrzeganie zasad ciszy nocnej. Malfoy od razu zauważył, że Snape nie był typem buntownika, co w zestawieniu z byciem w Slytherinie nie dawał dobrego wyniku. Przewidywał, że brunet stanie się łatwym celem dla bardziej odważnych Gryfonów i jeżeli Severus sam nie będzie w stanie sobie poradzić, może być mu trudno. 

Gdy prefekt zapewnił go, że nie zostanie ukarany za swoje czyny, Ślizgon w końcu opisał całą sytuację bardziej szczegółowo. Niestety nie zapamiętał imion żadnego ze swoich oprawców, co nieco utrudniało odnalezienie sprawcy. Przy okazji blondyn dowiedział się, że do Hogwartu zawitała kolejna grupa uczniów, którzy ewidentnie dodadzą trochę emocji do szkoły. 

- Teraz idź spać i się nie przejmuj. Pomogę ci - obiecał Snape'owi Lucjusz, a w odpowiedzi otrzymał lekki uśmiech i ciche "dziękuję". - Drzwi do dormitorium zamknęły się, a Malfoy odszedł w stronę swojego upragnionego łóżka.

- To będzie ciekawy rok - westchnął.

Hejcia!

Tym razem dodałam po krótszej przerwie, jeeeej! Kto jeszcze się cieszy???


Malfoy's Memory ~ Lucjusz MalfoyOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz