17. Wiedźma, mumia i śmierciożercy

218 13 2
                                    

Noc Duchów nadeszła znacznie szybciej niż się spodziewano. Dni, które dzieliły od tej uroczystości, minęły w zaskakującym tempie. Od samego rana w Wielkiej Sali można było obserwować te same, coroczne dekoracje. Spoglądanie na te dyniowe lampiony i nietoperze podczas śniadania było czymś dość nietypowym dla grupy praktykantów, jednak gdzieś tam w głębi ich podświadomości czuli przyjemne uczucie, jakim był powrót wspomnieniami do ich pierwszej Nocy Duchów w Szkole Magii i Czarodziejstwa. Tym samym przypominało im o tym, co miało nadejść najbliższego wieczora i nocy, a konkretniej - o tym, czego nadal nie wiedzieli, co ich czeka trzydziestego pierwszego października w tym roku. Co roku atmosfera towarzysząca im przed całonocnymi planami była niemal taka sama, jednak teraz było całkiem inaczej, a wszystko przez to, że znajdowali się akurat w Hogwarcie. Czy krzyżowało im to ich możliwe plany? Być może odrobinę, ale sami tego nie wiedzieli, bo żadne z nich i tak nie znało tego planu wcześniej niż w trakcie jego realizacji. Część z nich przeczuwała, że w tym roku może być inaczej. Dlaczego? To przez nagłą zmianę w zachowaniu Katherine, która wręcz dawała innym odczuć po siebie, że wie więcej od nich, ale nieistotne w jakiej kwestii. Nieważne jak bardzo chciano by od niej wyciągnąć jakąkolwiek informację, ona i tak nic nikomu nie powiedziała. Tak to już było, że takie zagrania były bardzo w stylu Katherine Greenfield od wielu długich lat. Dawała to po sobie poznać nawet w trakcie uroczystej kolacji w ramach świętowania obchodów Nocy Duchów. Każde z nich począwszy od Simona Adamsa, a skończywszy na Wendy Collins, spoglądało na nią wyczekująco, z nadzieję, że lada moment da im jakiś znak, cokolwiek by wiedzieli, co będą robić prawdopodobnie do samego rana. Dawna Krukonka ani trochę nie przejmowała się spojrzeniami swoich przyjaciół, postanawiając delektować się wieloma potrawami, jakie były do wyboru podczas tej kolacji. Minuta za minutą mijała, a grono jej przyjaciół z ogromnym znudzeniem i niecierpliwością zerkało to na nią, na swoje puste talerze po skończonym posiłku. Katherine właśnie kończyła jeść ostatniego dyniowego pasztecika na swoim talerzu, kiedy to nagle wstała z miejsca i szybkim ruchem głowy dała przyjaciołom do zrozumienia, że mają ruszyć za nią. Oczywiście w taki sposób, aby nie wzbudzić niczyich podejrzeń. Wychodzili z Wielkiej Sali w pewnych odstępach czasowych. Wielką Salę opuszczali kolejno Simon Adams, Wendy Collins, Catrice Norman, Thomas Richards, Hugo Parker i Gregory MacArthur. Ostatnia, po dziesięciu lub piętnastu minutach od wyjścia Greenfield, wyszła oczywiście Nox Paperview. Gdy znalazła się na korytarzu tuż przy Sali, od razu wiedziała, że już zaczęli bez niej dyskutować o okolicznościach nadchodzącej nocy. Od tamtej chwili zaczęło ją tylko interesować to, kiedy zauważą jej obecność, o ile w ogóle zauważą.

- ... i dlatego wolałaś grać w te swoje gierki niż od razu powiedzieć, co masz w planach - Skwitował Adams złośliwym tonem głosu. - Bardzo typowe dla ciebie.

- Żebym ja nie musiała mówić co dla ciebie jest typowe! - Prychnęła Katherine, rzucając oczami. - W każdym razie... - Odchrząknęła. - Już wszystko wiecie i nie pozostaje wam i mi nic innego jak zabrać się za przygotowania do wyjścia.

- Jasne... - Mruknął Richards, obracając się na pięcie do tyłu i najprawdopodobniej kierując się do swojej kwatery.

- Ja nic nie wiem - Oznajmiła w końcu Nox, ściągając na siebie jedynie uwagę Simona, który zaraz po tym ciężko westchnął.

- Biedactwo, opowiem ci wszystko - Zaczął, kładąc dłoń na jej ramieniu. - Przy okazji odprowadzę cię do lochów, jeśli pozwolisz.

Pozostali nawet nie zwrócili na nich uwagi, po prostu rozeszli się w swoje strony, aż w końcu ta dwójka została całkiem sama. Paperview skinęła niepewnie głową, zerkając podejrzliwie na dłoń Simona, którą nadal trzymał na jej ramieniu. Chwilę potem wyruszyli zgodnie w kierunku lochów, a przedziwny uśmieszek na twarzy Adamsa dawał Nox wiele do zrozumienia. Przede wszystkim to, że ta nowa, niespodziewana wersja Simona Adamsa przerażała i niepokoiła ją do szpiku kości bardziej niż jego zwyczajne wcielenie. Do tego stopnia, że początkowo nie była w stanie skupić się na tym, co on do niej mówił.

all's well that ends well • severus snape x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz