21. Niekończące się przypadki

197 8 0
                                    

Pięć dni. Sto dwadzieścia godzin. Siedem tysięcy dwieście minut. Czterysta trzydzieści dwa tysiące sekund. Jak widać, ogromny zasób czasu na długie rozmyślania i niepokojące myśli wraz z pytaniami, na które brak jakichkolwiek odpowiedzi. Tyle czasu poświęciła ona na swoje niespokojne odliczanie, odkąd otrzymała zwrotną wiadomość potwierdzającą spotkanie, z którym wiązała tak wiele nadziei, które mogą runąć w najmniej spodziewanym momencie. Przez cały ten czas zdążyła w swojej głowie odegrać wszystkie możliwe scenariusze, według których może przebiec nadchodzące spotkanie. Od tych pięciu dni nerwowo chodziła w tę i z powrotem po pokoju, a tego dnia robiła to od samego rana i już czuła, że zdołała przejść kilka, jeśli nie kilkanaście, kilometrów. Im było coraz bliżej schadzki, tym bardziej czuła jak pełno w niej skrajnych emocji - od ekscytacji, poprzez niepewność, aż do rozczarowania wiszącego w powietrzu. W końcu tak wiele mogło się dziś wydarzyć i równie dużo mogło źle się potoczyć. W gruncie rzeczy tego popołudnia wszystko było przerażająco możliwe. Po raz ostatni przeszła się po swoim pokoju i poprawiając swoją granatową suknię, zerknęła na zegar. Dokładnie za dwie piąta popołudniu. Ciężko wzdychając, wzięła ze swojego biurka średnich rozmiarów zawiniątko obwiązane sznurkiem, a następnie opuściła pokój. Równo z wybiciem godziny piątej zaczęła schodzić i jeszcze zanim zeszła na sam dół, zaczęła się rozglądać. Miała ogromną nadzieję, że nie spotka się z rozczarowaniem, choć właśnie na to wyglądało. Cały stan rzeczy się zmienił, kiedy zatrzymała się na przedostatnim stopniu i w głębi lokalu Dziurawego Kotła przy najbardziej oddalonym stoliku ujrzała ją. Minęło tyle lat, odkąd codziennie mogłaby się jej przypatrywać i patrzeć jak rośnie i dorasta, a mimo to dalej potrafiłaby ją zawsze i wszędzie rozpoznać. Nox Paperview siedziała zamyślona i za nic w świecie nie zdawała sobie sprawy z tego, że w tej chwili zbliża się do niej jej nemezis numer jeden. Zdała sobie z tego sprawę dopiero wtedy, gdy nieoczekiwanie poczuła czyjąś dłoń na swoim ramieniu. Podskoczyła jak poparzona i od razu spojrzała w górę, żeby zidentyfikować właściciela ręki, a tak naprawdę to potwierdzić swoje przypuszczenia...

- Dziękuję, że przyszłaś - Oznajmiła Firen Paperview, mocno ściskając jej ramię. - Tak bardzo bałam się, że nie przyjdziesz - Dodała słabo, siląc się na szczery uśmiech.

Nox nic jej nie odpowiedziała, jedynie spojrzała na nią znacząco. Firen, wyraźnie zmieszana, odchrząknęła i puszczając ramię córki, usiadła naprzeciwko niej. Na ich stoliku leżał pomięty egzemplarz najnowszego wydania "Proroka Codziennego", ale to zdołało umknąć uwadze Firen, która na sam środek tej gazety położyła tajemniczą paczuszkę. Przez dłuższy czas matka i córka siedziały w milczeniu, mierząc się spojrzeniami. To nie tak miało być, dumała starsza Paperview. Może powinnam...

- Podobno chciałaś rozmawiać - Odezwała się nagle Nox szorstko. - W takim razie słucham, co masz mi do powiedzenia. - Uniosła brwi znacząco.

- Ja? - Odchrząknęła matka. - Ja mam ci bardzo dużo do powiedzenia - Zaczęła uroczyście - ale najbardziej liczy się dla mnie to, co ty byś chciała ode mnie usłyszeć.

- Chciałabym usłyszeć najczystszą prawdę, nic więcej - Odparła.

- Wiem o tym - Przytaknęła. - Niemniej jednak, trudno jest mi zacząć mówić... Czekam na twoje pytania, odpowiem na każde z nich... Naprawdę.

Młodsza czarownica westchnęła, skupiając swoje spojrzenie na zawiniątku, czym zwróciła na siebie uwagę starszej z nich. Znów milczały. Aż trudno uwierzyć, że te dwie kobiety to matka i córka. Dla większości obecnych tutaj osób trzecich równie dobrze mogą sprawiać wrażenie dwóch nieznajomych, które spotkały się przypadkiem. Bez wątpienia wychodzi im to znakomicie. Minął kwadrans zanim powróciły do swojej rozmowy i nim przemówiła Nox.

all's well that ends well • severus snape x ocOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz