2.Durny sen?

5.2K 145 15
                                    

Cała noc nie mogłam spać. Nie mogę przestać myśleć o tym co może się wydarzyć. Co się właściwie wydarzy. Najgorsze jest to ,że nie mam na to wpływu. Nic nie zrobię. Nie chce zostać całe życie w domu Dziecka, ale boję się. Tak strasznie się boję.

Jest godzina 7 rano, a ja leżę na łóżku wpatrując się w sufit i rozmyślając.

Postanawiam wstać i wziąść prysznic. Kiedy wychodzę z łazienki ubrana w świeże ciuchy, Veronica już nie śpi. Patrzy się na mnie jak by wszystko już wiedziała. Że się stresuje i boję, że nie spałam całą noc. Gdyby wiedziała co się dzieje w mojej głowie.

Chrząka cicho.
- Wiem, że się boisz Kayla. - zaczyna mówić dosyć cicho - Nie będzie źle, uwierz mi że będzie lepiej. - Wstaje i podchodzi do mnie. - Dostałaś taką szansę więc skorzystaj z niej. Przeszłaś wiele, myślę że oni też o tym wiedzą. Mam dobre przeczucie, a dobrze wiesz że ja się nie mylę.

Ma rację. Ona nigdy się nie myli.

Rzuciłam się w jej ramiona. W pierwszej sekundzie zdawała się zaskoczona - chyba nigdy ja pierwsza się do niej nie przytuliłam, zawsze ona to robiła pierwsza.

- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że ciebie mam Veronica. Dziękuję - mówię cicho. Odwraca się do mnie po chwili a na twarzy ma szeroki uśmiech.

***

Stoję od kilku minut przed drzwiami do gabinetu Dyrektorki. Słyszę rozmowę w środku i dobrze wiem, że powinnam już tam wejść. Ale się boję. Zwyczajnie się boję.

Torbę z rzeczami postawiłam przy ścianie i podnoszę już drżącą rękę do drzwi aby zapukać, kiedy to one się nagle otwierają.

W drzwiach stoi Dyrektorka.

- Oh jak dobrze, że już jesteś Kayle czekaliśmy na ciebie. - mówi Pani Halina z promiennym, wymuszonym uśmiechem na twarzy.

Dziwi się mnie jej optymizm. Przecież ona zawsze była dla dzieci tutaj nie miła. Szczególnie dla mnie. Zawsze była na mnie uwzięta.

Kiwam niepewnie głową, a kobieta przesuwa się w bok i ruchem ręki zaprasza do środka.

Jestem tak zestresowana. Nie wiem kto jest w tym pokoju ,ale już za kilka sekund się dowiem.

I wtedy podnoszę wzrok.

W gabinecie przy biurku stoi mężczyzna - od razu wiedziałam że to on jest tym najstarszym z braci.

Ma na sobie elegancki strój. Czarny płaszcz idealnie pasujący do jego równie kruczoczarnych włosów. Pod płaszczem widać białą koszulę i również czarne spodnie i buty. Jest wysoki, nawet bym powiedziała, że bardzo. Przygląda mi się z zainteresowaniem.

Czuję się obserwowana i to mnie stresuje jeszcze bardziej.

Mój wzrok pada na dwóch kolejnych chłopaków siedzących na kanapie przy ścianie.

Jeden z nich wygląda na nieco młodszego od starszego mężczyzny. Ma włosy w kolorze piaskowego blondu. A jego strój całkiem równi się od stylu tego pierwszego. Ma na sobie zwykłą kurtkę skórzaną, pod spodem biały t-shirt i zwykłe błękitne jeasny.
Ma lekko rozdziawione usta w wyrazie zaskoczenia, a mnie zastanawia czemu.

Siedzący obok niego chłopak wydaje się od razu młodszy o kilka lat. Ma kruczoczarne włosy ,a na twarzy szeroki uśmiech. Ma na sobie podobny strój do brata lecz już dłużej nie potrafię się im przyglądać i spuszczam wzrok na podłogę.


Czuje się strasznie. Nienawidzę tego uczucia. Jestem wystraszona jak jakieś małe dziecko.

Mam w głowie tylko jedno: uciekaj, uciekaj jak najdalej.

- Proszę usiądź, Kayli - Dyrektorka wskazuje ruchem ręki żebym usiadła na jednym z dwóch foteli przed jej biurkiem.

Bez zastanawiania siadam. Czuje na sobie wzrok wszystkich. Z nerwów zaczynam się bawić rękawami od bluzy.

- No więc, Kayla jak już wiesz zostajesz adoptowana przez Pana Haltres'a. Będzie twoim opiekunem prawnym.

Mimowolnie kieruje wzrok na mężczyznę obok mnie, który przygląda mi się badawczo. Od razu odwracam wzrok.

- Zgadza się. - Mężczyzna kiwa głową. - Z racji, że mieszkamy w innym stanie czeka nas długa podróż. Szczegóły powiemy Ci w drodze. -tłumaczy. Kiwam głową.

Inna rodzina. Inny stan. Co oznacza całkowita zmiana miejsca zamieszkania. To za dużo zmian jak na jeden dzień. Nie potrafię nawet myśleć, że to się dzieje naprawdę. Czy to jest jakiś durny sen z którego zaraz się obudzę? Oczywiście, że cieszę się że ktoś wyraża chęć do zaadoptowania mnie ale to jest dla mnie za wiele.

- Mam nadzieję, że jesteś spakowana. -dodaje po chwili mój nowy opiekun.

Ja kiwam ponownie głową, bo moje słowa wypadły mi w ust gdzieś po drodze do tego gabinetu.

- Dobrze. Teraz tylko taka najważniejsza sprawa, i tak wiem że nie jesteś pełnoletnia ale powinnaś mieć prawo wyrażenia własnego zdania. -mówi, a ja teraz wpatrując się w niego z zaciekawieniem. - Czy chcesz coś powiedzieć do obecnej sytuacji? Coś ci nie odpowiada? Czy wszystko rozumiesz?

Chciałabym na to odpowiedzieć tyle rzeczy, miliony pytań ale mówię tylko:

- Nie - odpowiadam cicho. - Wszystko w porządku.

Dopiero teraz zdaję sobie sprawę, że trzesą mi się ręce i nogi. Próbuję się uspokoić lecz nic nie mogę na to poradzić. Przygryzam wargę.

- Dobrze. Idealnie. Tak więc, wszystko sobie wyjaśniliśmy.

------------------------------------------------------------------

No i mamy już drugi rozdział!! Obiecuje, że teraz już ostatecznie to opowiadanie będzie pisane i jedynie będą małe korekty. Nie mamy w planach nic już usuwać!
oliviahaleee❤️

Adoptowana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz