5. Sześciu chłopaków pod jednym dachem

4.2K 132 52
                                    

Gdyby ktoś mi powiedział dosłownie kilka tygodni temu, że będę w Los Angeles wyśmiałabym go. A teraz siedzę w samochodzie z trzema chłopakami, którzy mnie adoptowali. To wydaje się takie nierealne.

Patrzę za szybę próbując ukryć swoje zdziwienie na widok, słynnych palm oraz pięknych dróg LA. Chłopcy powiedzieli, że po drodze weźmiemy jedzienie na wynos. Nie byłam głodna a, żołądek skurczył mi się ze stresu. Jednak w życiu bym im tego nie powiedziała.

Po około pół godzinnej jeździe zatrzymaliśmy się w przydrożnej restauracji. Chłopcy pytali się mnie - miałam wrażenie, że milion razy - na co mam ochotę. Gdybym była odważna powiedziałabym, że na KFC.

Ale cóż, nie byłam odważna.

Aiden zaparkował auto, a ja zanim zdążyłam się zorientować, Nathan wysiadł i otworzył mi drzwi co było niesamowicie miłe. Ale i niezręczne. Poczułam się trochę jak jakaś dama, którą nie byłam i nie będę.

Uśmiechnęłam się miło i ruszyliśmy razem do restauracji, która wyglądała na całkiem przyjemną. Żadna elegancka, tylko taka w stylu domowym, co mi odpowiadało.

Nigdy nie byłam w takiej restauracji i jakoś nigdy mi na tym nie zależało. Moje życie polegało na jedzieniu posiłków w Domu Dziecka i w szkole. Jedyne co jadałam rzadko był Mcdonald's na każdej wycieczce szkolnej. Więc, kiedy wchodziłam do restauracji było mi zwyczajnie dziwnie.

Restauracja wyglądała w środku, jak typowa Amerykańska z jakiegoś filmu. Czerwone kanapy, kafelki na podłodze białe w czarną kratę, ściany w kolorze białym z obrazami, którym nie poświęciłam więcej uwagi.

Usiedliśmy z chłopakami na jednej z kanap, a każdy z nich chwycił za menu. Harry podał mi również jedno z nich z przyjemnym uśmiechem, który przypomina mi słońce witające ziemię, po długiej i mroźnej zimie.

Z racji, że było już późne popołudnie chłopcy zgłodnieli. Tak przynajmniej mogłam stwierdzić kiedy Harry i Aiden zamówili sobie po DWÓCH humburgerach. Tak. Po dwóch. Sama w to nie mogłam uwierzyć. Ja i Nathan również postanowiliśmy zamówić sobie jednego hamburgera, którego po mnie dojadł Harry. Co było niesamowicie dla mnie urocze jak i strasznie się zdziwiłam, że się nie brzydził. Najwidoczniej mu to nie przeszkadzało.

Kiedy wszyscy zjedli i dopili swoje kawy a ja herbatę, ruszyliśmy dalej. W drodze wyjęłam z kieszeni telefon, którego dzisiaj nie wyjmowałam od czasu wyjazdu z Domu Dziecka. Pierwsze co rzuciło mi się w oczy to wiadomości. Weszłam w pierwszą konwersacje z Veronica, a następnie zdałam jej relację z tego szalonego dnia, który nie dobiegł nawet jeszcze końca.

Nie mogę uwierzyć w to co się dzieje. Czy ja naprawdę zostałam adoptowana? Mam wrażenie jak by mi mózg się przegrzał od nadmiaru tego co się dzisiaj stało.

Pomimo nadmiaru myśli, stresu i wszystkiego wokoło musiałam zasnąć, ponieważ poczułam lekkie szturchanie w ramie. Zdziwiona podskoczyłam i wtedy zdałam sobie sprawę gdzie jestem.

W samochodzie z trzema chłopakami, którzy mnie adoptowali.

A myślałam, że to naprawdę był sen.

- Zaraz będziemy. Jesteśmy już w naszym mieście - poinformował, siedzący obok mnie Harry. Miał również zaspane oczy, więc całkiem możliwe, że też zasnął.

- Chcieliśmy żebyś zobaczyła okolice - dodał Nathan siedzący teraz na miejscu kierowcy, ponieważ na drugą część podróży zmienił się z Aidenem.

Adoptowana Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz