~First Meet~

1.8K 75 108
                                    


Chan

Po południu postanowiłem wyjść z domu, nie mogąc w nim już dłużej wytrzymać. Siedzenie tam i nie oszalenie w tej ciszy graniczyło z cudem. Po drodze zgarnąłem opakowanie tabletek nasennych i zapakowałem je sobie do kieszeni bluzy, zaraz po tym zakładając buty i wychodząc z domu.

W parku byłem dosłownie kilka minut później. Wybrałem sobie możliwe jak najodleglejszą od innych ławkę i usiadłem na niej, od razu pogrążając się w czarnych myślach.

Co gdyby tak w końcu z sobą skończyć, zamiast tylko o tym myśleć? Nie męczyć dłużej siebie i innych, po prostu zniknąć na zawsze w najbliższym czasie? To chyba byłoby najlepsze co mógłbym zrobić.

Felix

Wracałem zadowolony w podskokach z urodzin przyjaciela, cieszyłem się gasnącym popołudniowym słońcem, którego promienie delikatnie opatulały moją twarz.

Idąc później lekko zaciemnioną stroną parku zauważyłem na ławce jakiegoś chłopaka. Przeszedłem obok niego i zlustrowałem go wzrokiem, zauważyłem, że jest jakiś smutny, nie lubiłem gdy ludzie byli smutni. Dosiadłem się do niego bez pytania obserwując go dalej.

Chan

Dopiero po kilkunastu minutach otrząsnąłem się z zamyślenia i zorientowałem się, że ktoś siedzi obok mnie. Odwróciłem głowę w stronę siedzącej obok mnie postaci, od razu natrafiając wzrokiem w parę wpatrujących się we mnie, brązowych ślepi jakiegoś dzieciaka.
Zdezorientowany, a także zaskoczony odsunąłem się nieco, nie do końca wiedząc jak się odezwać i czy w ogóle to zrobić.

— Hey. — Powiedział pogodnie uśmiechając się na oko młodszy o jakieś dwa lata chłopaka. — Co tu robisz tak sam?

— Chyba to, co się robi na ławce - siedzę. — Mruknąłem, przyglądając się dokładniej chłopakowi. — A Ty co robisz tu, obok mnie?

— Patrzę na ciebie. — Uśmiechnął się. — Tak sam tu siedzisz, to pomyślałem, że usiądę żebyś nie czuł się samotny.

— To bardzo miłe z Twojej strony. Raczej mało jest na świecie ludźmi, których interesuje los innych. — odwzajemniłem uśmiech.

Zachowywanie się "normalnie" przy ludziach wychodziło mi całkiem naturalnie. Zupełnie tak, jakby nic się nie działo. Nie chciałem się afiszować, opowiadać co się dzieje. Nie potrzebowałem litości, pocieszania, pouczania, że to co robię nie jest rozwiązaniem i istnieją inne sposoby na to, by sobie radzić, bo to tak naprawdę żadna pomoc, a puste słowa i nic więcej. Wolałem ich unikać, niż udawać, że zmieniają cokolwiek w moim podejściu do życia, a raczej jego definitywnym braku.

— To skoro już tu siedzisz i jeszcze odemnie nie uciekłeś przez moje zachowanie, to może się poznajmy? — W końcu nie codziennie podchodzi do ciebie w parku chłopak, który wygląda jakby był chory psychicznie i jest zadowolony nawet na widok głupiego liścia.

— W sumie, czemu nie. — Uśmiechnąłem się szerzej i wyciągnąłem do niego rękę. — Christopher, ale możesz mówić mi Chan.

Podał mi rękę. — Jestem Felix, Chan. — Uśmiechnął się.

Po chwili cofnąłem rękę, zauważając, że chłopak ciut zbyt długo na nią patrzy. — Miło mi Cię poznać, Felix.

Your Hope | Chanlix Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz