~Please, For Me~

552 47 22
                                    


Chan

Kiedy się obudziłem było ze mną już naprawdę źle. Nie miałem ochoty wstawać, stwierdziłem, że zrobię to dopiero wtedy, gdy Felix mi odpisze. I tak mijała mi godzina za godziną.

Co chwilę sprawdzałem telefon i za każdym razem zawod który czułem był większy, dużo płakałem.

Czułem się tak, jakbym stracił ostatnią osobę, która patrząc na mnie nie czuła obrzydzenia, widziała we mnie człowieka, nie mordercę.

Przebywając z nim nie czułem się tak cholernie winny...

Koło siedemnastej zadzwoniłem do niego po raz ostatni. Czekałem godzinę aż się odezwie, do ostatniej sekundy miałem nadzieję - na próżno.
Skoro straciłem wszystko, po co nadal miałem żyć? Po omacku szukałem tabletek i żyletki.

Na samym początku robiłem rany. Wiele ran. Powoli i bez pośpiechu, karząc się w ten sposób i przepraszając za wszystko co robiłem źle, za każdy dzień, który przeżyłem nie tak, jak powinienem, za każdy dzień życia, kiedy już dawno powinienem był umrzeć.

Pozniej otworzyłem tabletki, wysypałem je na drżącą dłoń i po krótkim wahaniu połknąłem znaczącą ilość, popijając je wodą. Kiedy było po wszystkim, położyłem się z powrotem, rozplakujac się na
głos.

Zaraz umrę, będzie po wszystkim, nikomu nie będę przeszkadzał. Ojciec i Felix będą szczęśliwsi, kiedy się dowiedzą, że nie muszą się już ze mną użerać. Za chwilę będzie lepiej...

Myśląc tak, czułem, że jest mi coraz słabiej. Było mi duszno, zacząłem odpływać. Nawet nie starałem się z tym walczyć, po prostu gdy poczułem, że zaraz stracę przytomność, zamknąłem oczy i pokornie czekałem na koniec.

Felix

Gra ani trochę nie sprawiała mi frajdy, ciągle tylko myślałem o Chanie, o tym jak się czuje, co robi. W końcu dopadły mnie te najgorsze myśli, a co jeśli on coś sobie zrobił gdy mnie nie było? Co jeśli on teraz leżał w swoim mieszkaniu i już nie żył?

Wpadłem w nagły płacz czym przestraszyłem swojego przyjaciela, ale to nie to było teraz najważniejsze, najważniejszy był Chan.

Przecież jak mogłem być takim idiotą, przez te kilka dni dawałem mu ciągle swoją uwagę, czułość i ciepło, a teraz co? Nagle go zostawiłem tak bez słowa, tak jakby nie istniał.

Wybiegłem jak najszybciej z domu Jisunga i nie zastanawiając się nad niczym pobiegłem do domu Chana, cały we łzach.

Miałem taką cholerną nadzieję, że wejdę do niego, a on się zaśmieje i powie, że jestem głupi i przesadzam. Biegłem tak szybko jak nigdy, w pewnym momencie, dokładniej w parku wywaliłem się praktycznie na twarz, ale nie patrząc na to, że mnie boli biegłem dalej. Dzwon kościelny wybił w pół do szóstej.

Dosłownie pięć minut później byłem już pod domem Chana, nie czekając na nic po prostu wybiegłem przez otwarte drzwi. Zacząłem krzyczeć przez płacz jego imię jednak nikt się nie odezwał.

Pobiegłem do jego sypialni, po przekroczeniu jej progu praktycznie przestałem oddychać, a moje serce przestało bić.

Leżał tam, na łóżku, sam. Dookoła było tylko mnustwo krwi i kilka tabletek. Pobiegłem do niego i uklęknąłem przy nim, brakowało mi powietrza.

Tak bardzo się starałem, tak bardzo chciałem żeby do tego nie doszło, i wszystko zniszczyłem. Opanowałem nie wiem jak w połowie swoją panikę.

Zacząłem nim trząść. - Ch-Chan.. Błagam obudź się.. Nie zostawiaj mnie, Chan! Błagam! Nie możesz mnie zostawić, obiecałeś mi to.. - Przytuliłem go i usłyszałem jego płytki oddech i ciche bicie serca. - Chan nie możesz teraz umrzeć.. Proszę żyj.. Żyj dla mnie.. Proszę. - Wypłakałem i chwyciłem za jego telefon, który leżał obok, szybko wykręciłem 112 i próbując się wciąż uspokoić wypłakałem do słuchawki kobiecie co się stało i gdzie jestem, odłożyłem telefon i dalej tuliłem delikatnie starszego, który ledwo oddychał.

Cały czas do niego mówiłem, przepraszałem, pytałem dlaczego i błagałem go o to żeby żył dla mnie, tak w kółko.

~♡~

Ratownicy bez żadnych przeszkód dostali się do mieszkania, gdzie odsunęli rudowłosego chłopca od poszkodowanego, który umieszczony został na noszach. Dwóch mężczyzn przeprowadziło rozpoznanie, zadali młodszemu szereg niezbędnych pytań, na które w zdecydowanej większości Felix nie znał odpowiedzi.

Chris został przetransportowany do karetki, do której Felix, mimo usilnych próśb nie mógł wejść. Mężczyźni wiedzieli, że w każdej chwili może dojść do tego, że nieprzytomnego chłopaka trzeba będzie reanimować, nie potrzebowali do tego panującego rudzielca, któremu nie wiadomo co mogłoby się wtedy stać.
Tak więc kiedy tylko karetka odjechała, Felix został sam.

~♡~

Zostałem więc w mieszkaniu Chana, cały roztrzęsiony, wiedziałem, że jeśli się nie uspokoje to nie wpuszczą mnie do starszego. Po kilku dłuższych minutach odnalazłem w szafce nocnej jego tabletki nasenne i na uspokojenie, wziąłem jedną na uspokojenie i zacząłem ogarniać to wszystko co miało tu miejsce.

Wszystkie żyletki, również te które były w szufladzie wywaliłem do śmietnika razem z tabletkami.

Ubrudzoną podłogę umyłem, a pościel zmieniłem na inną, nie chciałem żeby Chan wracając tu widział to co się tu stało. Minęło pół godziny, lek zaczął działać, więc byłem o wiele spokojniejszy.

Zamknąłem mieszkanie starszego i pojechałem do szpitala, na recepcji podając się za jego brata dostałem informację gdzie jest jednak, nie mogłem tam wejść. Starałem się opanować gdy siedziałem na korytarzu nie mając pojęcia co się dzieje teraz z Chanem.

Znowu zacząłem płakać, jednak tym razem cicho, skulony na kanapie na końcu koryrza zaraz pod drzwiami za którymi leżał mój Hyung.

Siedziałem ponad 4 godziny na korytarzu, było dawno po dwudziestejdrugiej, byłem strasznie zmęczony, ale obiecałem sobie, że już nie zostawię Chana, czekałem tylko aż lekarz mnie do niego wypuści po ostatnich badaniach.

W końcu wyszedł doktor i powiedział, że mogę do niego wejść. Pobiegłem więc do sali w której leżał sam. Wziąłem z rogu pomieszczenia krzesełko i usiadłem przy łóżku starszego.

Pogładziłem jego blady policzek, a drugą rączką złapałem tą jego, położyłem w końcu główkę obok niego i zacząłem znowu cicho szlochać.

- Przepraszam Hyung, ja naprawdę nie chciałem cię zostawić, chciałem tylko żebyś odemnie trochę odpoczął. Jestem głupi. Miałem pilnować żebyś nic sobie nie zrobił i był szczęśliwy, a przez moją głupotę mogłoby cię już tutaj nie być. Nie wyobrażam sobie, że miałoby cię nie być Hyung, potrzebuję cię tutaj obok, bo to ty sprawiasz, że czuję się szczęśliwy, bezpieczny.. Potrzebny.. - Czułem, że zaraz znowu wybuchne głośnym płaczem, dlatego wtuliłem się nieco mocniej w Chana, w końcu to on mnie zawsze tak bardzo uspokajał.

******

CDN.

Your Hope | Chanlix Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz