~Back To Home~

783 54 31
                                    


Chan

Po tygodniu, który zdawał mi się być wiecznością dostałem w końcu upragniony wypis i skierowanie do specjalisty, z którego nie zamierzałem jednak skorzystać. Przynajmniej nie na razie.

Pakowałem do torby ostatnie rzeczy, które przyniósł mi tu Felix. Byłem mu cholernie wdzięczny za to, że był tu ze mną cały czas i nie zostawił nawet wtedy, gdy usłyszał najgorszą prawdę. Wspierał mnie cały czas i za to chyba nigdy nie będę mu się w stanie odwdzięczyć.

Po upewnieniu się, że wszystkie rzeczy znajdują się już w torbie, wziąłem ją w rękę, w drugą natomiast biorąc wypis. Opuściłem salę, w której leżałem i pokierowałem się do recepcji.

Felix

Przed wyjściem Chana ze szpitala zostawiłem go tam na jakąś godzinę samego żeby pobiec na jakieś zakupy, bo wszystko co było u Chana praktycznie krzyczało w lodówce o wypuszczenie. Zaniosłem zakupy do niego i pojechałem do szpitala.

Czekałem dobrą chwilę przy recepcji. Widząc go odrazu pobiegłem w jego stronę żeby zabrać od niego torbę, nie chciałem żeby się męczył.

Kiedy załatwił wszystkie formalności, odwróciłem się do mnie i przytulił, odbierając torbę ze swoimi rzeczami, którą prawie wyrwałem mu z rąk dosłownie przed chwilą.

— No ale Chan, nie możesz się męczyć. — Mruknąłem.

— To tylko ubrania i drobiazgi, nie są ciężkie.

— Ale i tak powinieneś się oszczędzać.

— Robiłeś dla mnie tak dużo... Naprawdę Ci za wszystko dziękuję. Ale z tym sobie poradzę. — Potargał moją rudą czuprynkę.

— No dobrze, ale jak coś to powiedz. — Zabrałem mu z rączki wypis żeby samemu złapać go za rączkę.

— Dobrze, powiem jak coś będzie nie tak. — Splótł nasze palce i ruszyliśmy w kierunku jego mieszkania.

Szedłem strasznie powoli żeby nie męczyć starszego i nie przeszkadzało mi to, że przez to szliśmy dwa razy dłużej niż normalnie.

— Dlaczego człapoemy jak żółwie? — Spytał w pewnym momencie.

— Żebyś się nie zmęczył. — Mruknąłem patrząc przed siebie. Byliśmy już w parku, a ten dopiero teraz się o to spytał.

— Przesadzasz Lix.

— Gdybym przesadzał siedział byś teraz w taksówce, a nie szedł pieszo, ciesz się, że pozwoliłem ci iść. — Zaśmiałem się cicho.

— Dobrze, przepraszam. — Uśmiechnął się lekko.

Po kilku minutach weszliśmy do domu Chana. Oczywiście na schodach i tak zabrałem mu torbe i pobiegłem po schodach do jego drzwi, które następnie otworzyłem jego kluczami które miałem w kieszeni.

Położyłem torbę w przedpokoju i stanąłem przy drzwiach patrząc na schody po których powoli szedł Chan.

Chan

Gdyby nie to, że obiecałem Felixowi, że nie będę więcej udawał, pewnie teraz gonilbym go po schodach, nie zważając na to, że jeszcze nie do końca mogę to zrobić.

W swoim tempie wczołgałem się po tych nieszczęsnych stopmiach i wszedłem do mieszkania, zamykając drzwi za mną i Felixem.

Ściągnąłem buty w przedpokoju i zabrałem z niego torbę, którą zaniosłem do swojej sypialni. W środku było całkowicie czysto.

Your Hope | Chanlix Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz