~School~

487 34 75
                                    

Chan

Obudziłem się i przetarłem zaspane oczy, sięgając po telefon, by sprawdzić, która tak właściwie godzina. Widząc na wyświetlaczu siódmą trzydzieści o mało nie spadłem z łóżka. Szybko podniosłem się do siadu, co spowodwało pojawienie się chwilowych mroczków przed oczami.  

— Felix... Felix, wstawaj, zaspaliśmy. — potrząsnąłem lekko, śpiącym rudzielcem. Słysząc, jak ten tyko coś mruczy pod nosem i przekręca się na drugi bok, tyłem do mnie, zdecydowałem się na bardziej radykalne środki. — Słońce, błagam, nie rób mi tego. Wstań, proszę i nie marudź. — wsunąłem swoją zimną dłoń pod jego koszulkę i położyłem ją na brzuchu chłopaka, zaraz po tym zaczynając go łaskotać.

Felix 

Nie wiedząc nawet która godzina i myśląc, że starszy zmyśla, żeby mnie obudzić, odwróciłem się na drugi bok, jednak to był błąd. Starszy włożył swoje zimne łapki pod moją koszulkę i zaczął mnie łaskotać. Na początku jęknąłem przez zimno, które poczułem, a później zacząłem się śmiać. — Ahh, Chan! Nie łaskocz! — próbowałem zabrać jego rączki spod moje koszulki. — No już wstaje! — wydukałem śmiejąc się.

— To szybko, Lixie, bo naprawdę nie mamy czasu. — zabrał ręce spod mojego ubrania i wyskoczył z łóżka, idąc do kuchni, by zrobić nam obu śniadanie. 

Tak bardzo nie chciało mi się wstawać, w łóżku było mi wygodnie, ale moje ciepełko sobie poszło. Wziąłem swoje spodnie które leżały złożone na fotelu, później wziąłem od Chana bluzę i położyłem się spowrotem na łóżku zamykając oczy.

Chan

Kiedy śniadanie było gotowe, wróciłem do pokoju, by sprawdzić co robi Felix. Widząc go leżącego znowu na łóżku, przytulnego do swoich spodni i mojej bluzy, myślałem, że go zastrzelę. Podszedłem po cichu do łóżka i kucnąłem obok, zbliżając dłoń coraz bardziej do jego twarzy, by w najmniej spodziewanym dla niego momencie pstryknąć go w ucho.


— Aa! — krzyknął wystraszony, nie myślał chyba, że potrafie tak cicho chodzić. Odrazu zerwał się do siadu przecierając oczy spojrzał na mnie, na twarzy wymalowaną miałem złość.

— Naprawdet chcesz się spóźnić? — zmarszczyłem brwi. — Przypominam, że zostało nam coraz mniej czasu, Lee Felix.

— No ey, ale nie po nazwisku. — mruknął wstając. — No już idę się ubrać i zaraz do ciebie przyjdę. — pokierował się do wyjścia z pokoju.

— Tylko szybko, bo ja też muszę się ogarnąć! — zawołałem za nim, idąc do kuchni. Zjadłem szybko śniadanie, czekając aż Felix wyjdzie z łazienki.

Młodszy wyszedł stosunkowo szybko, na szczęście.

— Smacznego. — mruknąłem, mijając się z Felixem.

 Po szybkim doprowadzeniu się do porządku, wróciłem do kuchni, zbierając z blatu portfel, kluczyki i klucze.

Wyszedłem z łazienki akurat, gdy młodszy kończył jeść. Pobiegł po swój plecaczek i wrócił na dół, miałem już na sobie buty, więc czekałem tylko na niego.

— Na pewno wszystko masz? — upewniłem się, wiążąc buty.

W kieszeni odszukał telefon. — Mam wszystko. — Kiwnął głową i ubrałem buty.

— Cieszę się. — wyszedłem z domu i gdy młodszy zrobił to samo, zamknąłem drzwi.

 Znowu musiałem wsiąść do samochodu i znów bardzo się stresowałem, mimo tego, że poprzednim razem wszystko poszło dobrze. Gdzieś z tyłu głowy już chyba na zawsze zostanie mi ta obawa, że mogę zrobić krzywdę kolejnej osobie.

Your Hope | Chanlix Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz