2.

261 17 19
                                    

Josh wszedł do domu. Sophie i Nel rzuciły mu się na szyję. Radość wypełniła cały dom.
On tu jest.
Wrócił.
Żyje.
Nadal to do mnie nie dotarło. Gdy ojciec wysłał go do wojska myślałam, że go więcej nie zobaczę. A on stał metr ode mnie cały i zdrowy.
On tu jest.
Wrócił.
Żyje.

Rodzina była zdecydowanie najważniejszą częścią mojego życia. Była moim mostem nad rzeką, liną nad przepaścią, światłem w ciemności. Była fragmentem mnie. Nigdy nikogo tak bardzo nie kochałam jak tej czwórki ludzi. Tak – czwórki. Z ojcem sprawa była bardziej skomplikowana.

Gdy moje siostry wycałowały już brata, podszedł do mnie. A ja tak jak one, skoczyłam na niego oplatając rękami jego szyję. Zaciągnęłam się jego zapachem, jego perfumami. Odnosiłam wrażenie, jakby cząstka mnie, która odeszła – powróciła. I znów była ze mną.

— Cieszę się, że nic ci nie jest — wyszeptałam. Wzięłam głęboki oddech. Czułam jak ogromne szczęście płynące w moich żyłach wypełniało mnie od środka, dodawało mi energii i jeszcze większej chęci życia.

— Nawet nie wyobrażasz sobie, jak mi was brakowało — odrzekł.

Zanim wypuściłam go z ramion, wcisnęłam mu liścik do ręki. W odpowiedzi spojrzał w moje ciemne oczy, delikatnie mrużąc swoje.
Nie pytał.
Doskonale wiedział od kogo.

Mama zaparzyła herbatę, bliźniaczki nakryły do stołu, a ja nakroiłam ciasta. Usiedliśmy razem, jak za dawnych czasów. Chciałam się rozkoszować tą chwilą. Wiedziałam, że nie zostało nam zbyt wiele czasu. Josh wyjedzie, a nawet jeśli nie, to ułoży sobie życie z Ellie. Moje ukochane siostrzyczki również niebawem dorosną i wyjdą za mąż. Wszyscy się rozejdą, każdy odejdzie, każdy wie dokąd iść. Tylko ja mam tak bardzo puste kartki. Są niezapisane. I nie sądzę aby w najbliższym czasie to się zmieniło.

Upiłam łyk rozgrzewającego naparu i skierowałam spojrzenie na brata.

— Opowiadaj — nakazałam. — No mów!

Roześmiał się.

— Co byś chciała wiedzieć? — przerwał zastanawiając się, co ma powiedzieć. — Od teraz mam dużo lepszą kondycję. Dawali nam nieźle w kość. Ale było całkiem znośnie. Myślałem, że będzie gorzej. — Słabo się uśmiechnął. No tak: wojsko. Założę się, że nie miał łatwo. Gdyby w kraju trwała wojna, to nie wiem, czy przeżyłabym jego wyjazd. Stres by mnie wyżerał od środka, aż wreszcie pozbawiłby mnie każdej, nawet najmniejszej części mojej duszy. Na szczęście panował pokój. Można by powiedzieć, że nie miało prawa mu się nic stać. Co najmniej na razie.

— Josh, a widziałeś tam... — zaczęła Nel. Nie musiała kończyć.

— Nie, nigdzie nie było księcia. Tylko w telewizji — powiedział. Dziewczyna w odpowiedzi sztucznie się nadąsała. A my wybuchnęliśmy śmiechem — Jeszcze nie byłem w oddziale na zamku. Jestem nowicjuszem, wciąż się uczę. Poza tym, na dwór samego króla są przyjmowani najbardziej zaufani.

— Ile tutaj z nami będziesz? Musisz tam wracać, kochanie? — spytała zatroskana mama. Wzięła go za rękę. Dopiero co wrócił, a ona już martwiła się jego wyjazdem.

— Jeżeli chciałbym zrezygnować, musiałbym najpierw skończyć ten rok. W tej chwili nie mogę się wypisać — oznajmił Josh. Wiedziałam, że ją to przygnębiło. Tym bardziej, że minął dopiero semestr letni. Został jeszcze cały zimowy, który trwa co najmniej 6 miesięcy. A to oznaczało, że zbyt szybko nie wróci do nas na stałe.

— A tak w ogóle, z jakiej okazji przyjechałeś? — dopytywałam się. Próbowałam zmienić temat. Atmosfera zrobiła się gęsta, aż zbyt gęsta. Próbowałam ją trochę rozluźnić.

Przysięga: Złota KlatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz