17.

157 9 0
                                    

Siedziałam skulona za ścianą, łzy nieustannie moczyły mi policzki, a rąk praktycznie nie czułam. Były takie zimne, nieczułe, obce. Przenikliwa panika, niczym wielka pani, zawładnęła moim ciałem, a ja choćbym chciała – nie potrafiłam się jej pozbyć. Całym sercem nienawidziłam momentów, w których histeria wbijała we mnie swój jad, czyniąc mnie tak naprawdę bezbronną. Ostatnia miała miejsce tak dawno... Myślałam, miałam nadzieję, że uwolniłam się od niej. Ale ona nieubłaganie wróciła i to właśnie w zdecydowanie najgorszym okresie mojego życia. 

Miedzy skroniami plątało mi się tysiące myśli, ale wszystkie od siebie odsuwałam, próbując wrócić do zmysłów. Całą uwagę skupiałam na kłócących się mężczyznach. 

Mój ojciec praktycznie wcale nie krzyczał, co było dla mnie ogromnym zaskoczeniem. Byłam pewna, że rozniesie ten budynek, rozpocznie krajową awanturę i nie podda się póki mnie nie znajdzie, ale on ugiął się przed chłopakiem – do tego młodszym od siebie. Nie miałam zielonego pojęcia, co Maxon mu zrobił i jednocześnie bałam się o tym myśleć.  

Nagle książę wszedł do sali balowej, a ja, zaskoczona, wpatrywałam się w niego. Jego mina była jak zwykle pozbawiona emocji, co tym razem napawało mnie niepokojem. T-t-to koniec? Już? Wszystko skończyło się zbyt szybko. Gdzie mój ojciec? Czy on go za-za... Nie! W mojej głowie pojawiło się mnóstwo czarnych myśli, które doprowadzały mnie na skraj kolejnego szału. Poderwałam się z podłogi.

— Co ty mu zrobiłeś?! — Nie wiedziałam, skąd udało mi się zebrać siły na wypowiedzenie tak głośno tych słów. — O-o-n-on żyje, prawda? — Ostatnie wyrazy praktycznie wypiszczałam. Byłam na skraju załamania nerwowego, choć powody nie były uzasadnione. Moja psychika robiła mi figla, a kolejne negatywne emocje pojawiały się praktycznie znikąd.

— Naprawdę? — Uniósł brwi, a po jego twarzy przeszedł cień uśmiechu. Normalnie nie wierzę, ja zaraz odejdę od zmysłów, a on sobie robi ze mnie żarty? — Naprawdę uważasz mnie za takiego potwora?

— Tak. — Nawet się nie zawahałam. Delikatnie przytaknął głową z wypisaną na twarzy sztuczną satysfakcją. — A co, dziwisz się? 

Pokręcił przecząco głową, ale się nie odezwał. Biło od niego zupełne odprężenie, które tylko podsycało mój wewnętrzny ogień. Zaraz oszaleję. W środku dosłownie wszystko zaczyna się we mnie gotować, a on jest oazą spokoju. Co to za człowiek?

— Jak mogłeś go tak potraktować? 

— Co proszę?

— Jak mogłeś zrobić mu krzywdę?! — zaatakowałam go. — Jak mogłeś podnieść na niego rękę? Znęcać się nad nim?! Ty w ogóle masz jakieś serce?

— O czym ty mówisz, kobieto? — Wreszcie zobaczyłam w jego jasnych oczach, wcześniej ukrywane, prawdziwe emocje. Był zirytowany, przeze mnie. — Jak Boga kocham, ty naprawdę myślisz, że jestem ślepy? Ten mężczyzna cię zniszczył, zabijał przez tyle lat. Zasłużył sobie na to i na wiele więcej.

Szlag trafiał mnie z każdym wypowiadanym przez niego słowem. Czułam piekącą furię, która tak rzadko się we mnie pojawiała. Nie potrafiłam jej okiełznać. Hormony uderzały mi w głowę, tylko potęgując negatywne uczucia.

— Co ty bredzisz? To jest mój ojciec!

 — To pieprzony nieudacznik, który się nad tobą znęca.

— Co cię to w ogóle obchodzi?! — wrzasnęłam. Gniew rozsadzał mi czaszkę. — Jak możesz? To, kurwa, moje życie! To jest mój ojciec! 

— Nie drzyj się! — krzyknął, a ja pierwszy raz zobaczyłam go aż tak mocno wyprowadzonego z równowagi. Jego, zazwyczaj bezchmurne, oczy stały się burzowe i pałały złością. Przez moment poczułam ostre wahanie, strach, ale po chwili to wszystko zmieniło się w jeszcze większy napad szału. — Nie rozumiesz, że on niszczy ci życie? Ratuję ci skórę, a ty się na mnie wydzierasz.

Przysięga: Złota KlatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz