18.

37 0 0
                                    

— Ona jest chora — odparł, ale nie zdążył powiedzieć nic więcej. Całe ciepło, jakie poczułam na widok ciężarnej kobiety, natychmiast uleciało.

Dziewczyna nagle się odwróciła, a na jej twarzy pojawił się ogromny i szczery uśmiech. Z tej odległości widziałam ją wręcz doskonale. Złote włosy opadały na jej ramiona, a rzadka grzywka dodawała jej młodzieńczej urody. Nie miała piegów, choć w duchu przyznałam, że zdecydowanie by jej pasowały. Natomiast chłodne, błękitne oczy podkreślone kredką i tuszem do rzęs były wręcz skopiowane z portretu królowej i wklejone w jej oczodoły. Były takie jak u Maxona – magiczne, wręcz nieludzkie.

Siostra księcia objęła mnie wzrokiem z wyrysowanym na twarzy zachwytem. Spodziewałam się każdej reakcji po samej księżniczce – oprócz tej. Myślałam, że mnie wyśmieje, że będzie wredna lub rozpieszczona tak jak jej brat, ale niczego takiego się nie doszukałam.

Dziewczyna podeszła do brata, chwyciła go za garnitur i wlepiła w niego swoje ślepia.

— Mój drogi, błagam, powiedz. Powiedz, że to ona.

W jej melodyjnym głosie unosiła się czysta nadzieja, szczęście i ekscytacja. Odniosłam wrażenie, że gdyby tylko mogła skakałaby na tych szpilkach. Chłopak opiekuńczo objął nadgarstki księżniczki i uśmiechnął się do niej. Poprawa: on SZCZERZE się uśmiechnął. Niemożliwe!

Oczy dziewczyny jeszcze szerzej się otworzyły.

— Nie wierzę! Maxonie, nie mogę dać temu wiary! Myślałam, że już nigdy się nie doczekam, ale teraz... — Zagryzła wargi. Nieświadomie strzelała słowami jak z karabinu. — Nawet nie wyobrażasz sobie jak bardzo jestem szczęśliwa. Od początku wiedziałam, że będzie to nietuzinkowa osoba, ale ona... — Znów się zacięła i nie skończyła zdania. Tym samym zrobiła pewny krok w moją stronę. Położyła mi dłonie na ramionach.

— Jejciu, jaka ty jesteś czarująca! — Mówiąc to, patrzyła na mnie jak na urocze, niewinne dziecko. Zapewne instynkt macierzyński włączył się jej już przed porodem. Gdyby ktokolwiek inny się tak na mnie spojrzał odebrałabym to nie najlepiej, wręcz bym się zażenowała, ale od niej promieniowała niezanieczyszczona życzliwość, czyste dobro. Było w niej to, czego nie posiadała ani jej matka, ani brat.

— Patrzę na ciebie i nie mogę uwierzyć. To wszystko jest takie niebywałe. Mój brat się stanie na ślubnym kobiercu! 

Księżniczka znów zaczęła coś mówić, ale już po kilku pierwszych zdaniach się wyłączyłam. Mówiła trochę innym językiem – takim wręcz wyrafinowanym, wyszukanym. Z pewnością nie takim, jakim ja się posługiwałam – przeciętnym, wręcz prostackim. Do tego nawijała jak szalona, nieustannie się powtarzając. Najwyraźniej uderzył w nią absolutny szok.

Choć prawdę mówiąc, w tym wszystkim moją uwagę przyciągnęło coś zupełnie innego. Za dziewczyną stał mężczyzna ubrany w elegancki, dopasowany garnitur, który praktycznie nieustannie chłonął mnie wzrokiem. Problem leżał w tym, że to nie było to przyzwoite ani tym bardziej życzliwe spojrzenie... On obleśnie lustrował moją sylwetkę. Świnia.

Po chwili sam zorientował się, że taksuję go wzrokiem. Nasze oczy się spotkały, na co on uśmiechnął się niemoralnie, nieprzyzwoicie, wręcz sprośnie. Czy on nie ma wstydu?

Nagle mówczyni ucichła, przez co odrobinę zdezorientowana znów zwróciłam na nią pełną uwagę.

— Przyjmij moje przeprosiny, nakręciłam się. To było takie nierozsądne, nieadekwatne do sytuacji. Zasadniczo się nie znamy, a ja...

Uśmiechnęłam się i popatrzyłam na nią życzliwie.  

— Nie szkodzi — przerwałam jej. — Naprawdę. Wszystko jest w porządku.

Przysięga: Złota KlatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz