5.

161 11 1
                                    

Bez namysłu wpadłam do pokoju Maxona. Nie mogłam tak po prostu przegrać, a już na pewno nie z nim.
Dowiem się, o co chodzi.

Zaczęłam wszystko rozrzucać, szukając, choćby najmniejszej wskazówki. Zdjęłam z łóżka całą pościel, obmacałam materac, przeszukałam szuflady w szafce nocnej rozrzucając ich zawartość.  Wszystko rozgrzebałam. Nie miałam czasu na delikatność. On mógł tu w każdej chwili przyjść, a wtedy bym się już nie wywinęła.
Zachowuję się jak wariatka.

Tylko... Czego ja tak naprawdę szukałam?
Liczyłam, że wyjaśnienie będzie leżało zapisane na kartce?
Albo schowane pod prześcieradłem?
Byłam zdesperowana.
Chciałam wyjaśnień. Żądałam ich.
Nic nie wiedziałam. Ani tego dlaczego mnie tu ściągnął, ani czego chciał.
Nie wiedziałam, dlaczego mnie to spotyka. Chciałam jak najszybciej stamtąd wyjść i wrócić do domu. Do rodziny. I zapomnieć, że to wszystko miało w ogóle miejsce.

Zrezygnowana ostatni raz rozejrzałam się po komnacie. Mogłabym zacząć sprzątać bałagan, który narobiłam, ale i tak już nie było sensu. On będzie wiedział, że ktoś tu był, a tym bardziej domyśli się kto.

Moją uwagę przykuł, wiszący na białej ścianie obraz. Nie powstrzymałam się, więc powoli do niego podeszłam. Dotknęłam opuszkami palców złotej ramki i ozdobnego napisu.
Jego matka.
A właściwie jej portret.

Królowa zmarła dwa lata temu. Z mojej pamięci chyba nigdy nie zniknie ten dzień. Dzień żałoby narodowej. Wszyscy mieszkańcy, cały kraj – wyglądał na jeden wielki pogrzeb. Czarne suknie, mroczne koszule, ciemne doły pod oczami. Miałam wrażenie jakby na świecie zabrakło kolorów, a ludzie zostali zmuszeni do trwania w bólu i mroku. Udawanego cierpienia.
Ostatecznie król nie ujawnił powodu jej śmierci. Nikt nie wiedział, co się właściwie stało.

Z mojej głowy zniknęły obrazy, a ja zwróciłam uwagę na dzieło wiszące przede mną. Królowa była piękną kobietą. Jasne włosy opadające na ramiona i delikatnie zaróżowione policzki tylko dodawały jej urody. Malarz namalował ją z lekkim uśmiechem, choć odniosłam wrażenie, że dla niej nienaturalnym. Obwieszona była mnóstwem drogocennych ozdób, brylantów i złota, jak to żona bogacza. Jej duże błękitne oczy – były takie same jak u syna. Prawie. W jej spojrzeniu coś było, czego z pewnością nie zauważyłam u chłopaka.
Nieszczerość.

Poczułam napływającą falę smutku, ale przede wszystkim współczucia i wyrzutów sumienia.
Co ja tu w ogóle robię?
Rzeczywistość uderzyła we mnie, tak samo mocno, jak powoli dochodząca świadomość mojego błędu. Westchnęłam. Nie powinnam była tu przychodzić. Kimkolwiek on nie był, naruszyłam jego prywatność.
Jak mogłam grzebać w jego rzeczach? Co się ze mną stało?

Przetarłam ręką czoło i momentalnie obok obrazu dostrzegłam słowa zapisane na ścianie grubym, czarnym markerem. Nad nimi była narysowana piękna, srebrna gwiazda. Mimo szczerych chęci, nie udało mi się powstrzymać mojej ciekawości.

"Oczy jak noc,
gwiazdy pod jej stopami,
a najpiękniejsza z nich na dłoni"

Nie wierzę.
Ta regułka. Ona mówi... o mnie.

On złożył przysięgę.

Tak jak ja.

Wszystko zrozumiałam. Nagle wszystko stało się jasne. W mojej głowie zapaliło się tysiąc migoczących lampek.

Ściągnął mnie tu ze względu na przysięgę. Z tego samego powodu mi się oświadczył.

Przysięga: Złota KlatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz