13.

154 7 1
                                    


Nie miałam pojęcia jak stamtąd trafić do mojej komnaty. Te durne korytarze były jak labirynt bez wyjścia. Do tego były niemalże identyczne. Różniły się jedynie widokiem za oknem i obrazami.

Mogłam spróbować kierować się właśnie dziełami sztuki.
Może to mi w jakiś sposób pomoże?

Ostatecznie połączyłam ze sobą kilka faktów i dotarłam do pokoju. Odetchnęłam otwierając drzwi.

Natychmiast zalała mnie fala smutku. Tak strasznie chciałam wrócić do domu, do rodziny. Zniknąć z tego więzienia. Ale nie mogłam.

Byłam tu dopiero od kilku godzin, nie minęła nawet doba. Jak ja przeżyję w tym miejscu kilka lat? Nie chciałam dopuszczać do swojej wiadomości, że mogłoby to trwać dłużej.
Tylko, że małżeństwa nie zawiera się na określony czas. To będzie trwało do końca mojego życia.

— Amierica? — Olivia weszła do komnaty, trzymając tacę na rękach. — Jego wysokość prosił, abym ci to przyniosła. I mam jeszcze jakieś kartki.

Dziewczyna ledwo trzymała się na nogach. Była obładowana tacą, wieszakami, ubraniami i bóg wie, czym jeszcze.
Podbiegłam do niej, aby jej pomóc.

— Daj mi to — rozkazałam, chociaż to brzmiało bardziej jak prośba.

Zabrałam tacę i położyłam ją na łóżku.
Śniadanie. Nie wierzę. To on jednak ma jakieś serce?

Podziękowałam mu w duchu i wzięłam się za jedzenie. Olivia odłożyła ubrania i wróciła do mnie.

— Jesteś głodna? — spytałam.

— Nie, jadłam już. Ale dziękuję —  odpowiedziała. — I jeszcze jedno, to dla ciebie. Miałam przekazać.

Dziewczyna podała mi kilka kartek.
Co to?
Popatrzyłam na nią oczekując jakiś wyjaśnień. Problem w tym, że ona też nie wiedziała.

Powoli poodklejałam koperty.

Plan zajęć.

Zasady zachowania.

I jeszcze jedna mała karteczka: Widzimy się za godzinę w moim biurze.

— I jak, co to jest? — spytała pokojówka.

— Jakieś totalne bzdury — odparłam.

On sobie jakieś żarty robił.
Zaczęłam czytać plan zajęć: Taniec, Kultura, Historia, Sztuka, Wizja i jeszcze kilka innych przedmiotów. On na poważnie myślał, że będę w tym wszystkim uczestniczyć?

Zasad zachowania nawet nie raczyłam przeczytać. Rzuciłam je w kąt.

Dziewczyna popatrzyła na mnie ze zdziwieniem.

— Ten chłopak chce mnie wrobić w jakieś lekcje wychowania — wytłumaczyłam. Początkowo chciałam użyć jego imienia... Ale nie przechodziło mi przez gardło. Olivia spojrzała na tę kartkę, siadając obok mnie. Po chwili powiedziała:

— Tylko... Co jest w tym takiego złego? Przecież masz być królową, powinnaś ogarniać takie rzeczy.

Te słowa do mnie dotarły. I siały spustoszenie w mojej głowie. Miała rację. Ale wciąż nie mogłam dopuścić do siebie tej wiadomości. Nie potrafiłam wyobrazić sobie siebie jako żonę, a co dopiero jako władczynię ogromnego państwa. Nie mieściło mi się to w głowie. Dla mnie to była jakaś abstrakcja, a nie moja przyszłość.

Źle to wszystko rozegrałam. Nie powinnam robić sobie z Maxona wroga.

Musiałam to wreszcie jakoś pojąć, musiałam to przetrawić.

Przysięga: Złota KlatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz