15.

101 4 0
                                    

— Trochę się rozpędziłyśmy — powietrze przeciął lekki głos blondynki — Tak w skrócie, to po prostu zajmiemy się tobą. Przygotujemy cię do bycia księżniczką, nauczymy jak się chodzi, w co ubiera, a przede wszystkim, co mówi.

Przytaknęłam.

— Ja jestem Melanie, a to jest moja siostra Margaret. — Popatrzyłam na nie. Były ubrane identycznie. Nie miałam pojęcia, która to która, co było trochę zabawne.

— Jestem Amanda — powtórnie zwróciła się do mnie jasnowłosa, podając mi rękę.

— To tak pierwsze co: to ubranie. Nie możesz tak chodzić. Księżniczce tak nie wypada.

Na poważnie? Nigdy w życiu nie miałam na sobie tak drogiej sukienki, zrobionej z tak kosztownego materiału, jak w tamtym momencie.

— A te buty natychmiast ściągaj! — krzyknęła czarnowłosa. No tak moje ukochane baleriny. One faktycznie wyglądały trochę na takie ze śmietnika, ale mi to nie przeszkadzało. Posłusznie je zdjęłam. Jedna z sióstr przyniosła ogromne szczudły na dziesięciocentymetrowym obcasie. One oszalały. Zabiję się w tym.

— No już ubieraj — poganiały mnie. Szpilki były naprawdę ładne. Dębowy odcień pięknie współgrał z moją kremową skórą i pasował do kasztanowych włosów. Ale stopy już mi odpadały.

Kobiety dawały mi znaki, abym się przeszła. Pokazywały jak mam chodzić z gracją, co mnie trochę bawiło. Nie potrafiłam poruszać się jak modelka. To machanie tyłkiem w dwie strony i stawianie seksownie nóg nigdy mnie nad wyraz nie pociągało.

W tle wciąż grała muzyka z już starego, lecz solidnie wykonanego megafonu. Była magiczna.

Zachęcona spojrzeniami moich nauczycielek zaczęłam powoli próbę chodzenia w tych szczudłach. Już przy piątym kroku stopa mi się wygięła i poleciałam z piskiem na podłogę. Kobiety natychmiast do mnie podbiegły i znów zaczęły mnie zasypywać tysiącami pytań. Ale tym razem moją uwagę przykuł rozchodzący się po pomieszczeniu śmiech. Spojrzałam w kierunku wyjścia.

Maxon.

— Co cię tak bawi? — Podniosłam głos, aby mnie lepiej usłyszał. Nie dziwię mu się, że się ze mnie nabijał. Zapewne sama bym to robiła, gdybym była na jego miejscu.

— Widzę, że już masz zdolności. Byle tak dalej. — Mrugnął do mnie nie powstrzymując rozbawienia, po czym odszedł. Zdjęłam z siebie narzędzie do skręcania kostek i wstałam. Wszystkie trzy kobiety patrzyły na mnie jak na ducha.

— T-to nie możliwe.

— Jak to zrobiłaś?

— Czyli to prawda!

— Co prawda? — Byłam trochę zdezorientowana. Znów mówiły od rzeczy.

— Nie wiesz?

— Nikt ci nie mówił?

— Dziewczyny, powoli — przerwała potok słów Melanie. A może to była jednak Margaret? — Ogólnie to już od kilku lat do pałacu przyjeżdża mnóstwo dziewczyn ubiegających się o rękę Maxona. Ale on je wszystkie spławia. Nikt właściwie nie wie dlaczego.

No jak dlaczego. Z powodu przysięgi, proste.

Ton głosu sprawiał, że czułam się tak, jakby dziewczyna opowiadała legendę. Jej piwne oczy błyszczały niczym dwa wielkie brylanty. Brakowało tylko mrocznej muzyki i latarek.

— Król był już tak zdesperowany, że chciał na siłę ożenić syna z tą rudą wiedźmą. Właśnie przez to ostatnio tutaj wybuchały ciągłe awantury. Gdy po pałacu zaczęły chodzić plotki, o tobie... Nikt nie mógł w to uwierzyć. Ty naprawdę musisz być wyjątkowa, skoro książę zgodził się na ten ślub. Nigdy wcześniej nie widziałam, żeby jego wysokość się tak szczerze uśmiechała — dokończyła czarnowłosa.

Przysięga: Złota KlatkaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz