Hermionie serce stanęło w gardle. Przez chwilę jej delikatna, drobna dłoń obejmowała tą większą, należącą do profesora Snape'a. Czy on jest w stanie pomyśleć o czymś miłym związanym z nią, nie wspominając nawet, że miałby to powiedzieć? Gdy tak rozmyślała, Snape wyrwał swoją dłoń z jej uścisku, odszedł szybkim krokiem i odwracając się od niej, stanął przodem do kominka, w którym utkwił swoje spojrzenie.
- Czasami zastanawiałem się, dlaczego Tiara nie przydzieliła pani do Ravenclawu, ale teraz widzę, że nadaje się pani tylko na Gryfonkę.
Dziewczyna właśnie uświadomiła sobie, że powinna się cieszyć, że on nie chce jej za żonę, ale nie potrafiła wykrzesać z siebie tego uczucia.
- Czy to przypadkiem nie jest tak, że nienawidzi mnie pan aż tak bardzo, że woli pan zginąć niż wziąć ze mną ślub? - wymamrotała, opadając z powrotem na krzesło.
Oczy Dumbledore'a wodziły od mężczyzny do dziewczyny z wyrazem zamyślenia, a po chwili można było ponownie dostrzec w nich błysk. Postanowił być cicho jeszcze przez chwilę. Wciąż pozostały słowa, które powinny paść między tym dwojgiem.
Snape popatrzył na Hermionę ponad swoimi ramionami. Spojrzał szyderczo swoimi czarnymi oczami w brązowe oczy Gryfonki, by zaraz znów powrócić do obserwowania kominka.
- Dlaczego uważa pani, że pani nienawidzę? Czy kiedykolwiek potraktowałem panią surowiej od innych, niewychowanych uczniów? W tym przypadku powinna pani raczej uważać, że nienawidzę was wszystkich, prawda?
Zmarszczyła brwi. A nie było tak?
- Kiedyś Malfoy rzucił urok na moje zęby. Stwierdził pan wtedy, że nie widzi pan różnicy - powiedziała, nie umiejąc pozbyć się ze swojego głosu oskarżycielskiego tonu.
Snape prychnął.
- Wiem, że pani rodzice są dentystami, ale nie sądziła pani chyba, że moje opinie o ludziach wystawiam na podstawie wielkości czy kształtu ich zębów?
Profesor Dumbledore nie potrafił stłumić chichotu. Hermiona z płonącymi policzkami wpatrzyła się w dywan. Dlaczego Mistrz Eliksirów choć raz nie mógł potraktować jej poważnie?
- W takim razie przypuszczam, że pana nienawiść bierze się z faktu, że jestem szlamą. - Granger wzdrygnęła się i skuliła ze strachu, gdy profesor Snape obrócił się do niej gwałtownie, a żyła na jego skroni zaczęła niebezpiecznie pulsować.
- Jeśli jeszcze raz usłyszę, że z pani ust pada takie słownictwo, to będzie je pani szorowała szczotką, której wcześniej użyje pani do czyszczenia podłogi w mojej klasie.
Przełknęła ślinę.
- Przepraszam, profesorze.
Patrzył jej w oczy jeszcze przez chwilę, następnie obrócił się i, pocierając czoło, podszedł do małego stolika, gdzie stały zardzewiałe ozdoby. Po chwili zastanowienia dotknął ich.
- To, że pochodzi pani z rodziny mugoli, to nic w porównaniu z byciem Śmierciożercą!
Poczucie winy ukłuło ją w serce. Już po raz czwarty tylko tego dnia go zraniła. Czwarty i pewnie nie ostatni. Czyż nie żałował swoich błędów młodości wystarczająco długo, żeby miała mu teraz o nich przypominać? Postanowiła zmienić temat.
- Dlaczego nie pozwoli pan sobie pomóc?
- Ma pani na myśli ukryć się za panią? Wolałbym raczej, żeby Czarny Pan ukarał za moje czyny tylko mnie i nikogo więcej.
Wiedziała, że tytułowanie Voldemorta Czarnym Panem było nawykiem każdego Śmierciożercy, podczas gdy większość czarodziejów mówiła zamiennie Ten-Którego-Imienia-Nie-Wolno-Wymawiać lub skrócone Sam-Wiesz-Kto. Dyrektor natomiast zawsze zachęcał ich do nazywania go po prostu Voldemortem, bo twierdził, że strach przed imieniem zwiększa strach przed tym, który je nosi. Jeśli już ktoś miał mieć powód do strachu, to tylko Snape, który samemu stawiał czoła mrocznemu czarnoksiężnikowi w gronie Śmierciożerców, za każdym razem z kłamstwem na ustach, choć tak naprawdę nigdy nie sprawiał wrażenia przerażonego. Co więcej, zdawał się w ogóle tym nie przejmować.
CZYTASZ
HG x SS W twoich snach ✔
RomanceHermionę od dłuższego czasu dręczą koszmary. Widzi w nich, jak jeden z jej profesorów zostaje zabity. Powtarzają się słowa, które uznaje za przepowiednię. O snach postanawia powiadomić ich bohatera - Severusa Snape'a. Polskie tłumaczenie opowiadania...