Hermiona przerwała ocenianie prac uczniów i znów skierowała wzrok w stronę drzwi. Wciąż nie wrócił. Wiedziała, że jeszcze nie powinien. Od kiedy wyszedł, wskazówka jej zegara - prezentu od Draco - cały czas wskazywała niebezpieczeństwo, co było jedynie eufemizmem spotkania z psychopatycznym, niebezpiecznym maniakiem, Czarnym Panem. Wciąż jednak czekała na jego powrót. Pociągnęła nosem i stwierdziła, że nie może zaprzątać tym sobie głowy. Miała zbyt dużo do zrobienia. Praca sama się nie wykona. Ponownie spojrzała na esej leżący przed nią i przeszły ją ciarki.
Jeźli wszyzdgo idźe zgodnie z planem, wystajonce dżazgi zamieniajom sie w igły. Wtedy muzisz tylko zmienidź krztałt.
Ortografia osoby piszącej była fatalna. Naprawdę, nawet Crabbe i Goyle oddawali chyba lepsze prace na swoim pierwszym roku niż ten uczeń! Choć, jeśli miałaby być całkowicie szczera, czasami wątpiła, czy któryś z nich umiał pisać.
Napisała na pergaminie duże czerwone O i z ulgą odłożyła go na stos uprzednio sprawdzonych wypracowań. Po chwili jednak znów podniosła esej i spojrzała na nazwisko, żeby wpisać do dziennika ocenę odpowiedniemu uczniowi. Jackie Yoo. Patrzyła na te dwa słowa przez kilka dłuższych chwil. Kto to? Dziewczynka czy chłopiec? Och, to ten Puchon z odstającymi włosami, który został przydzielony podczas Ceremonii jako ostatni. Powinna pamiętać. Uczyła go już od półtora tygodnia, jeśli słowo uczyła było odpowiednie, bo wyglądało na to, że chłopak niczego się nie nauczył.
Potrząsnęła zegarkiem, ale nic się na nim nie zmieniło. Mimo wszystko ponownie spojrzała na drzwi. Severusa wciąż nie było. Przygryzła dolną wargę, z której wypłynęło kilka kropelek krwi. Zacisnęła pięści. Zdawała sobie sprawę, że powinna je rozluźnić, ale zamiast tego zacisnęła je jeszcze mocniej. To już godzina! Nie było go już od godziny i nie miała zielonego pojęcia, kiedy mógłby wrócić.
Była idiotką! Dlaczego nigdy wcześniej nie przyszło jej do głowy, żeby zapytać Severusa, ile trwają spotkania z Czarnym Panem? Przecież wiedziała, że takie spotkanie nastąpi prędzej czy później! Niestety, padło na prędzej. Postanowiła, że poruszy ten temat, gdy - jeśli - Severus wróci.
Kolejne wypracowanie było lepsze. Annette Lely miała jako takie obeznanie w temacie. Zadowalający.
Wzięła do ręki kolejny pergamin, ale szybko odłożyła go na miejsce, bo drzwi nagle się otworzyły i wszedł przez nie jej mąż, który wyglądał na zmęczonego i zdenerwowanego.
- Wszystko z tobą w porządku? - Hermiona podbiegła do niego i wyciągnęła w jego kierunku ręce, ale momentalnie zarumieniła się i cofnęła o kilka kroków, jednocześnie opuszczając ręce.
- Oczywiście, że tak. Już zdążyłaś się rozhisteryzować? - spojrzał na nią gniewnie. - Wcześniej byłaś odważniejsza.
Przełknęła nerwowo ślinę. Była głupia, skoro myślała, że obejdzie go fakt, że się o niego martwiła.
- Łatwiej jest mi być odważną, gdy jestem gdzieś indziej i coś robię, niż gdy siedzę w domu i czekam, aż ktoś wróci - powiedziała. - Zazwyczaj jestem zbyt zajęta, żeby się zamartwiać.
- Nie chodziło mi o te śmieszne kłopoty, w które dawałaś się wciągnąć przez ostatnie sześć lat. - Severus zdjął swój płaszcz i powiesił na obładowanym książkami krześle. Przez kilka chwil nie odrywał od niego wzroku. - Jeśli dobrze pamiętam, nie bałaś się dotknąć mojej ręki dwa tygodnie temu.
Przez dobrą minutę Hermiona stała ze wzrokiem utkwionym w plecach męża. Jej wargi ruszały się, lecz z gardła nie chciał wydobyć się żaden dźwięk.
CZYTASZ
HG x SS W twoich snach ✔
RomanceHermionę od dłuższego czasu dręczą koszmary. Widzi w nich, jak jeden z jej profesorów zostaje zabity. Powtarzają się słowa, które uznaje za przepowiednię. O snach postanawia powiadomić ich bohatera - Severusa Snape'a. Polskie tłumaczenie opowiadania...