Rozdział 6| Silna Psychika

159 11 0
                                    

- Witamy.

Dyrektor stał nade mną niczym zjawa. Był blady...

Wyglądał na cóż.

Zmęczonego.

- Co ja tu robię dyrektorze?-  zapytałam,podnosząc się na łokciach.

- Nie pamiętasz?- zdziwił się.

- Ale co miałabym nie pamiętać?- znów pytałam.- Może tylko to że jestem potworem?

- Nie jesteś moja droga. Proszę odpoczywać.- uśmiechnął się.

- Muszę iść na chwilę do dormitorium.- skłamałam.

- Po co?- zapytał Albus.

- Muszę się mieć w co ubrać?- spojrzałam na swój ubiór.

- Przyniesie ci panna Keyle.- powiedział,opuszczając skrzydło szpitalne.

- Wolę zrobić to sama.- nie dawałam za wygraną.

- Proszę się ze mną nie kłócić panno Malfoy.- mrugnął,zamykając drzwi.

Świetnie.

Musiałam spotkać Hermionę.

Jeśli ona już dostała legendę. Będę pewna.

Będę pewna czym jestem.

A teraz znowu stanęłam w punkcie wyjścia.
Jak na to nie patrzeć. Hermiona była mi najbardziej teraz potrzebna.

Mój brzuch zaburczał.

O ty potworze.

- Pani Pomfrey...- szepnęłam.

- Tak kochaniutka?- podeszła do mnie.

- Czy mogłabym dostać coś do jedzenia?- zapytałam.

- Tak,tak już ci niosę.- podeszła do swojego biurka.

Starsza kobieta podniosła srebrną tacę.

Zauważyłam na niej naleśniki,sok dyniowy,budyń i tost.

Mmm pychota.

- Dziękuje.- powiedziałam sięgając po tosta.

- Jedz na zdrowie.- pogłaskała mnie po głowie i uśmiechnęła się ciepło.

Pożywiając się pysznościami,odliczałam czas do przerwy obiadowej dla uczniów.

Byłam pewna że ktoś do mnie przyjdzie.

Miałam nadzieję że będzie to Hermiona.

Ona musi wiedzieć. Musi. Znając ją pewnie czyta już czwarty raz tą legendę i już wie kim jestem.

Poprawka.

Czym jestem.

Wskazówki przesuwały się bardzo,ale to bardzo powoli.

Minuty i sekundy dłużyły się strasznie.

Czas zdawał się być moim wrogiem.

No ile można?!

Niech to przyspieszy.

Nie oczekiwanie drzwi do skrzydła szpitalnego się otworzyły.

- Fred? A ty tu co robisz?- zapytałam marszcząc brwi.

- Tak ładne dziewczyny nie powinny marszczyć swe czoło. Zmarszczka ci już wyszła.- dźgnął mnie pomiędzy oczy.

- Zabawne. Poczekaj...spóźniony śmiech.- chwila ciszy.- Ha ha ha.- powiedziałam wysyłając ręce w powietrze.

- No a ja miałem coś dla ciebie od Hermiony,cóż jeśli mnie tutaj tak bardzo nie chcesz,odejdę.- powiedział podnosząc się.

Zauwazylam list od Hermiony.

Informacja.

- Siadaj natychmiast Weasley.- złapałam go za nadgarstek.

- Nie.

- Siadaj.

- Mówi się proszę.

- SIADAJ GŁĄBIE.

- No to idę.

- SIADAJ PROSZĘ GŁĄBIE.

- Teraz o wiele lepiej.- usadowił się na krześle.- Uuuu jedzonko. Mogę troszkę.- wyciągnął dłoń po budyń.

Odruchowo zbiłam go po łapie.

- Mój budyń. Zostaw.- syknęłam na niego.

- Zachowujesz się jak Krzywołap gdy nie dostaje żarcia.- zaśmiał się.

- Wcale że nie.- broniłam się.

- Wcale że tak.

- Nie.

- Tak.

- Dobra dość.- powiedziałam wyciągając dłoń na znak zakończenia.- Rozejm.- Fred delikatnie objął moja dłoń swoją.

- Tak. Przy okazji Hermiona wpadnie do ciebie później. Podobno musi pomóc Harry'emu się pogodzić z Ronem. Wiesz jaki jest Ron.- mruknął.

- No tak. Tak samo beznadziejny jak ty.- wytknęłam język.

Fred uśmiechnął się złowieszczo i uchwycił mój język w swojej dłoni. To było obrzydliwe...

Fuj

- Psssussssaj.- próbowałam wyrwać się z uścisku.

- Przeproś za ten jęzor.- uśmiechnął się jeszcze szerzej.

Wyciągnęłam różdżkę.

Weasley też ją zabrał.

- E,e,e nie tak szybko. Przeproś.- droczył się.

- Pssseplassssam?- sepleniłam.

- Proszę.- puścił mój język.- No a teraz muszę iść. Pamiętaj by poczekać z tym listem do godziny 15. O 17 przyjdzie do ciebie Hermiona.- ruszył w stronę drzwi.- Narazie Del!- powiedział mrugając.

- Ta...do zobaczenia Freddie.- prychnęłam.- DEBIL!- krzyknęłam gdy spojrzałam na to że nie oddał mi różdżki.

Pov Freddie

- DEBIL!- krzyknęła.

Uśmiechnąłem się pod nosem.

Opuszczając skrzydło szpitalne zdawałem sobie sprawę jak bardzo przerażający potrafi być Dumbledore.

Skoro chce wywołać wewnętrzna przemianę Deliah,wie jakie są tego konsekwencje prawda?

Del może już nigdy nie być sobą. Odejść na zawsze w ciele potwora zostawiajac wszystko co do tej pory miała.

A ja?

Stracę to co dla mnie najważniejsze.

Stracę ją.

A sam będę musiał ją zostawić...

Zakon chce wykorzystać dziewczynę do swoich celów.

A ja mam dokonać tego aby Del się do nas dołączyła.

Zrobimy z niej maszynę do zabijania.

Mam nadzieje że ma na tyle silną psychikę aby pokonać zło w sobie. I przejąć kontrole nad tym co nie uniknione.

Jeśli tego nie zrobi.

Zginie.

Zginie jak wszyscy.

Których ona zabije.

Razem ze sobą.


Hej wam.

Wiem ze bardzo ale to bardzo krótki rozdział. Jak już mówiłam staram się je wstawiać.

Niestety coś mi nie wychodzi.

Wybaczcie.

Do zobaczenia 😊

Women of fear| Fred Weasley [ZAWIESZONE]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz