Wchodzę do mieszkania. Zamykam drzwi i kieruję się do pokoju. W sypialni ściągam sukienkę. Siadam na łóżku. I zamykam oczy. Dotykam mojej opuchniętej wargi i przeklinam się w głowie.
Czuję nadal jego zapach, jego dotyk na mojej twarzy jego usta na moich.
Wiem, że jestem niedoświadczona. Nigdy wcześniej nie spałam z facetem. Wujek wynajął mi w zeszłym roku kobietę, która nauczyła mnie jak się, uwodzi mężczyznę. Tyle że to była tylko teoria, nic więcej.
Idę do garderoby wyciągam koszulkę nocną i idę pod prysznic.
Tego mi trzeba gorącego prysznica, który mi ulży i zmyje ze mnie ten przeklęty cytrusowy zapach.
Stoję pod prysznicem i w myślach wspominam moje treningi.
Błagałam, wujka o nauczenie mnie jak się zabija. Od kiedy poznałam prawdę o rodzicach. Moim celem była zemsta. Do tego potrzebowałam pomocy. Ot, tak, nikt nie dostanie się do rodziny Gambino. Po miesiącach błagań i wstrzymywania głupich bójek w szkole z internatem, do której wysłał mnie wujek. Marco się poddał. Zabrał mnie ze szkoły i wynajął najlepszych ludzi.
Tego dnia zaczął się mój trening i mój plan zemsty. Niestety parę lat temu Don Gambino zmarł i musiałam obmyślić nowy plan.
I tak o to, znalazłam się tutaj. Stoję pod prysznicem i zmywam z siebie zapach mojego wroga. A to przecież był tylko pocałunek. Jakim cudem mam go rozkochać. Doprowadzić do szaleństwa a później zabić.
Kładę się spać, na zegarku wybiła właśnie trzecia. Zamykam oczy i zapadam w głęboki sen.
Budzę się nad ranem zlana potem i krzykiem. Śnili mi się rodzice. Dawno nie miałam snów o nich. Siadam na łóżku i powoli miarowo biorę wdech i wydech, aby uspokoić swoje szalejące serce.
Trening!
Tego mi trzeba. Łapię za telefon i piszę wiadomość do jednego z moich trenerów.
Max potrzebuję walki!
Po chwili dostaję odpowiedź od niego.
Już jadę!
Max jest byłym komandosem i tak jak ja kocha walczyć. A już, kiedy w grę wchodzą noże, jest zachwycony.
Od pierwszego treningu wiedziałam, że się polubimy mało, mówimy i tak naprawdę nie wiem o nim nic. To nam odpowiada.
Max przyjeżdża po godzinie i od razu udajemy się do mojej prywatniej siłowni i sali treningowej.
Po godzinie walki oboje padamy na matę zmęczeni i zadowoleni. Po chwili Max wstaje i wyciąga duży nóż myśliwski. Uśmiecha się do mnie i mówi.
-Wymiękasz?
Wstaje, podchodzę do szafki z bronią i łapię za swój ulubiony nóż, uśmiecham się do niego. Przyjmuję pozycję i ręką pokazuję, aby zaczynał.
Po dwudziestu minutach. Słyszę domofon przy drzwiach i dekoncentruję się, przez co Max rani mnie w prawe ramię. Krew pryska od razu, Max rzuca nóż i łapie za ręcznik. Przykłada mi go do rany i ściska mocno.
Syczę przez zaciśnięte usta przekleństwa, na co on tylko wzrusza ramionami i mówi surowa.
-Nic nie ma prawa cię zdekoncentrować !
-Wiem! Kurwa!
Wiem, że ma rację. Nie po to trenuję, aby byle dzwonek mnie zaskoczył. Gdyby to nie był Max, a któryś z ludzi Gambino pewnie by mi już podciął gardło.
Domofon odzywa się ponownie. Podchodzę do niego, naciskam guzik i warczę.
-Słucham!
-Pani Brand kurier do Pani.
-Już idę.
Zawijam ranę ręcznikiem bardziej i schodzę na dół do drzwi. Kiedy je otwieram, jestem, zaskoczona widząc, jednego z ochroniarzy Dominika. W rękach trzyma duże pudełko. Spogląda na moje krwawiące ramię i marszczy czoło.
-Słucham!- warczę na niego.
-Pan Gambino prosił mnie, abym pani to osobiście dostarczył. W środku ma pani list od niego, kazał mi, zaczekać aż pani odpisze.
Biorę pudełko od niego i kieruję się do stolika, odkładam je i otwieram. W środku jest bukiet pięknych czerwonych róż. Od chwili otworzenia pudełka zapach jest wszędzie.
W pudełku zauważam białą kopertę.
W środku pudełka zauważam białą kopertę. Otwieram ją i czytam odręcznie napisany list.Droga Faith.
Uczynisz mi ten zaszczyt i zjesz dzisiaj ze mną kolację. Mój kierowca odbierze cię o dwudziestej.
Proszę, powiedź tak.
D.G.
Odwracam się do ochroniarza, podchodzę do niego i mówię.
-Proszę przekazać Panu Gambino, że na weekend mam już plany. Dziękuję za róże.
Ochroniarz spogląda na mnie, jak bym urwała się z choinki. Chyba jestem pierwszą w życiu osobą, która powiedziała NIE Dominikowi Gambino.
Ochroniarz otwiera i zamyka parę razy usta, po czym mówi niepewnie.
-Wie Pani, że to się nie spodoba szefowi.
-No cóż, trudno.
Ochroniarz spogląda na mnie. Nagle słyszę głos Maxa na schodach, który krzyczy.
-Wracasz czy rezygnujesz?!
-Pan wybaczy, ale obecnie jestem zajęta.
Ochroniarz stoi tak chwilę, po czym mruczy coś pod nosem i wychodzi.
Zamykam drzwi i kieruję się do Maxa.
Po ostrym treningu jestem obolała, ale za to szczęśliwa. Po prysznicu ubieram się i kiedy już mam zamiar, coś zamówić z restauracji na dole dzwoni mój telefon. Na wyświetlaczu pojawia się uśmiechnięta głupkowata twarz Tomasa.
Odbieram i z uśmiechem witam go. Głupio się przyznać, ale polubiłam tego szalonego chłopaka. Szkoda będzie mi go zabijać, ale przynajmniej jego śmierć będzie szybka i bezbolesna.
-Co tam. Już wstałeś dopiero dwunasta. Myślałam, że będziesz spał przynajmniej do siedemnastej.
-Zabawne zołzo. Gdzie zniknęłaś wczoraj.
-Poszłam potańczyć. A ty jak udało ci się poderwać jakąś kobietę?
-I to nie jedną.
Oboje wybuchamy śmiechem, po chwili Tomas mówi już poważnie.
-Co porabiasz?
-Właśnie miałam zamówić lunch z restauracji w swoim wieżowcu.
Słyszę jakieś zamieszanie i odgłosy.
-Tomass!!! Wszystko dobrze?
-Tak słońce. Jestem niedaleko, może się spotkamy na lunch w tej restauracji?
-Jasne nie ma sprawy za 20 minut?
-Będę !
Kiedy tylko Tomas się rozłącza. Kończę swój makijaż i nakładam marynarkę. Max nieźle mnie załatwił. Będę musiała przez parę dni mieć opatrunek.
Po 15 min jestem gotowa i zjeżdżam windą do restauracji. Jednym z powodów, dla którego kupiłam, tutaj mieszkanie jest fakt, iż posiada on własną restaurację oraz ochronę. A jedzenie jest naprawdę wyśmienite.
___________
Dzień dobry !
Jak miło zacząć nowy dzień od nowego rozdziału.
Czekam na wasze opinie i gwiazdeczki ;)
CZYTASZ
Zemsta- ZAKOŃCZONA
RomanceMoje życie to bajka. Cudowne rezydencje, wspaniałe podróże i ubrania markowych projektantów. Dostaję wszystko czego pragnę. Każdy facet stara się mnie usidlić a każda kobieta mi zazdrości. Gdyby tylko znali prawdę. Szybko by zmienili zdanie... Op...