Część 3- Faith

18K 657 17
                                    

Wchodzę do mieszkania. Zamykam drzwi i kieruję się do pokoju. W sypialni ściągam sukienkę. Siadam na łóżku. I zamykam oczy. Dotykam mojej opuchniętej wargi i przeklinam się w głowie.

Czuję nadal jego zapach, jego dotyk na mojej twarzy jego usta na moich.

Wiem, że jestem niedoświadczona. Nigdy wcześniej nie spałam z facetem. Wujek wynajął mi w zeszłym roku kobietę, która nauczyła mnie jak się, uwodzi mężczyznę. Tyle że to była tylko teoria, nic więcej.

Idę do garderoby wyciągam koszulkę nocną i idę pod prysznic.

Tego mi trzeba gorącego prysznica, który mi ulży i zmyje ze mnie ten przeklęty cytrusowy zapach.

Stoję pod prysznicem i w myślach wspominam moje treningi.

Błagałam, wujka o nauczenie mnie jak się zabija. Od kiedy poznałam prawdę o rodzicach. Moim celem była zemsta. Do tego potrzebowałam pomocy. Ot, tak, nikt nie dostanie się do rodziny Gambino. Po miesiącach błagań i wstrzymywania głupich bójek w szkole z internatem, do której wysłał mnie wujek. Marco się poddał. Zabrał mnie ze szkoły i wynajął najlepszych ludzi.

Tego dnia zaczął się mój trening i mój plan zemsty. Niestety parę lat temu Don Gambino zmarł i musiałam obmyślić nowy plan.

I tak o to, znalazłam się tutaj. Stoję pod prysznicem i zmywam z siebie zapach mojego wroga. A to przecież był tylko pocałunek. Jakim cudem mam go rozkochać. Doprowadzić do szaleństwa a później zabić.

Kładę się spać, na zegarku wybiła właśnie trzecia. Zamykam oczy i zapadam w głęboki sen.

Budzę się nad ranem zlana potem i krzykiem. Śnili mi się rodzice. Dawno nie miałam snów o nich. Siadam na łóżku i powoli miarowo biorę wdech i wydech, aby uspokoić swoje szalejące serce.

Trening!

Tego mi trzeba. Łapię za telefon i piszę wiadomość do jednego z moich trenerów.

Max potrzebuję walki!

Po chwili dostaję odpowiedź od niego.

Już jadę!

Max jest byłym komandosem i tak jak ja kocha walczyć. A już, kiedy w grę wchodzą noże, jest zachwycony.

Od pierwszego treningu wiedziałam, że się polubimy mało, mówimy i tak naprawdę nie wiem o nim nic. To nam odpowiada.

Max przyjeżdża po godzinie i od razu udajemy się do mojej prywatniej siłowni i sali treningowej.

Po godzinie walki oboje padamy na matę zmęczeni i zadowoleni. Po chwili Max wstaje i wyciąga duży nóż myśliwski. Uśmiecha się do mnie i mówi.

-Wymiękasz?

Wstaje, podchodzę do szafki z bronią i łapię za swój ulubiony nóż, uśmiecham się do niego. Przyjmuję pozycję i ręką pokazuję, aby zaczynał.

Po dwudziestu minutach. Słyszę domofon przy drzwiach i dekoncentruję się, przez co Max rani mnie w prawe ramię. Krew pryska od razu, Max rzuca nóż i łapie za ręcznik. Przykłada mi go do rany i ściska mocno.

Syczę przez zaciśnięte usta przekleństwa, na co on tylko wzrusza ramionami i mówi surowa.

-Nic nie ma prawa cię zdekoncentrować !

-Wiem! Kurwa!

Wiem, że ma rację. Nie po to trenuję, aby byle dzwonek mnie zaskoczył. Gdyby to nie był Max, a któryś z ludzi Gambino pewnie by mi już podciął gardło.

Domofon odzywa się ponownie. Podchodzę do niego, naciskam guzik i warczę.

-Słucham!

-Pani Brand kurier do Pani.

-Już idę.

Zawijam ranę ręcznikiem bardziej i schodzę na dół do drzwi. Kiedy je otwieram, jestem, zaskoczona widząc, jednego z ochroniarzy Dominika. W rękach trzyma duże pudełko. Spogląda na moje krwawiące ramię i marszczy czoło.

-Słucham!- warczę na niego.

-Pan Gambino prosił mnie, abym pani to osobiście dostarczył. W środku ma pani list od niego, kazał mi, zaczekać aż pani odpisze.

Biorę pudełko od niego i kieruję się do stolika, odkładam je i otwieram. W środku jest bukiet pięknych czerwonych róż. Od chwili otworzenia pudełka zapach jest wszędzie.

W pudełku zauważam białą kopertę.
W środku pudełka zauważam białą kopertę. Otwieram ją i czytam odręcznie napisany list.

Droga Faith.

Uczynisz mi ten zaszczyt i zjesz dzisiaj ze mną kolację. Mój kierowca odbierze cię o dwudziestej.

Proszę, powiedź tak.

D.G.

Odwracam się do ochroniarza, podchodzę do niego i mówię.

-Proszę przekazać Panu Gambino, że na weekend mam już plany. Dziękuję za róże.

Ochroniarz spogląda na mnie, jak bym urwała się z choinki. Chyba jestem pierwszą w życiu osobą, która powiedziała NIE Dominikowi Gambino.

Ochroniarz otwiera i zamyka parę razy usta, po czym mówi niepewnie.

-Wie Pani, że to się nie spodoba szefowi.

-No cóż, trudno.

Ochroniarz spogląda na mnie. Nagle słyszę głos Maxa na schodach, który krzyczy.

-Wracasz czy rezygnujesz?!

-Pan wybaczy, ale obecnie jestem zajęta.

Ochroniarz stoi tak chwilę, po czym mruczy coś pod nosem i wychodzi.

Zamykam drzwi i kieruję się do Maxa.

Po ostrym treningu jestem obolała, ale za to szczęśliwa. Po prysznicu ubieram się i kiedy już mam zamiar, coś zamówić z restauracji na dole dzwoni mój telefon. Na wyświetlaczu pojawia się uśmiechnięta głupkowata twarz Tomasa.

Odbieram i z uśmiechem witam go. Głupio się przyznać, ale polubiłam tego szalonego chłopaka. Szkoda będzie mi go zabijać, ale przynajmniej jego śmierć będzie szybka i bezbolesna.

-Co tam. Już wstałeś dopiero dwunasta. Myślałam, że będziesz spał przynajmniej do siedemnastej.

-Zabawne zołzo. Gdzie zniknęłaś wczoraj.

-Poszłam potańczyć. A ty jak udało ci się poderwać jakąś kobietę?

-I to nie jedną.

Oboje wybuchamy śmiechem, po chwili Tomas mówi już poważnie.

-Co porabiasz?

-Właśnie miałam zamówić lunch z restauracji w swoim wieżowcu.

Słyszę jakieś zamieszanie i odgłosy.

-Tomass!!! Wszystko dobrze?

-Tak słońce. Jestem niedaleko, może się spotkamy na lunch w tej restauracji?

-Jasne nie ma sprawy za 20 minut?

-Będę !

Kiedy tylko Tomas się rozłącza. Kończę swój makijaż i nakładam marynarkę. Max nieźle mnie załatwił. Będę musiała przez parę dni mieć opatrunek.

Po 15 min jestem gotowa i zjeżdżam windą do restauracji. Jednym z powodów, dla którego kupiłam, tutaj mieszkanie jest fakt, iż posiada on własną restaurację oraz ochronę. A jedzenie jest naprawdę wyśmienite.



___________

Dzień dobry !

Jak miło zacząć nowy dzień od nowego rozdziału. 

Czekam na wasze opinie i gwiazdeczki ;) 

Zemsta- ZAKOŃCZONAOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz