II

3.2K 286 306
                                    

Była już środa, mieniły zaledwie dwa dni, a wspaniała pogoda, wróciła do swojego deszczowego stanu. Podczas drugiej przerwy nawet Sugawara nie był w humorze. Siedział spokojnie z książką w dłoniach i powtarzał informacje przed klasówką. Na korytarzu było ponuro, z wyjątkiem jednej pary wesoło ze sobą rozmawiającej. Yui właśnie chwaliła się Daichiemu, jak to jej drużyna się rozwija. "Przyszła tu zakłócać nam spokój? Daichi też powinien się pouczyć", myślał poirytowany uczeń. Może przemawiała przez niego zazdrość, że jego przyjaciel nie śmieje się razem z nim, a może to przez lekki ból głowy, wywołany niespodziewaną zmianą pogody. Jasnowłosy postanowił w końcu wejść do klasy, gdzie było nieco spokojniej. Po chwili wszedł też brunet, a lekcja się rozpoczęła.

Nie tylko podczas zajęć, atmosfera była nieprzyjemna, bo trening wyglądał jeszcze gorzej. Rozproszony kapitan, wpadający na siebie Hinata i Tanaka oraz nietrafne zagrywki Asahiego. Jakby to, że dwaj chłopcy się poobijali, nie wystarczyło, to jeszcze Ennoshita ubił palec. Kiyoko i Hitoka latały z apteczką co chwilę, aż w końcu trener Ukai postanowił skrócić dzisiejsze zajęcia. O dziwo nikt nie protestował.

Jeszcze zanim wyszli z sali Yamaguchi złapał Sugę i oznajmił, że musi z nim porozmawiać, całość usłyszał Daichi. Podszedł do nich.

– Trzeba ci w czymś pomóc, Tadashi? – zapytał, uderzając go po plecach. Biedny piegowaty chłopaka niemal wyzionął ducha. Stał sparaliżowanym przez moment i jąkał się.

– Daichi, przerażasz go! – powiedział gniewnie jasnowłosy – Zostaw to mi.

Po tych słowach Sawamura wyszedł i nie widział już Sugi. Czekał przez chwilę w szatni, razem z Tsukishimą, ale w końcu stracił cierpliwość. Zobaczyli się dopiero następnego dnia w szkole.

W czwartek jak i w piątek Sugawara był jakiś nie w sosie. Nie żeby się nie uśmiechał, nic z tych rzeczy! Po prostu był jakiś nieobecnym przez większość czasu. Kiedy Asahi proponował wspólne posiłki, ten odmawiał, jakby jedną rzeczą na jaką miał ochotę, był jego poobgryzany długopis. Nie uszedło to uwadze Daichiego, który niejednokrotnie wypytywał Suge o samopoczucie, ten jednak zawsze z uśmiechem prosił go, aby się nie martwił. Ciężko było mu się sprzeciwiać. Jednak miarka się przebrała, kiedy po piątkowym treningu długowłosy przyjaciel zaproponował wyjście na pikantne mapo tofu, a Sugawara odmówił. To było tak absurdalne, jak zadowolony Tsukishima.

Zmartwiony Sawamura zaprosił przyjaciela do siebie, następnego dnia, aby się mogli pouczyć. Oczywiście prawdziwy cel spotkania był inny. Kiedy jasnowłosy już się rozgościł, zaczął wyciągać książki. Robił to z zadowoloną miną, jakby nigdy nic. "Może mu przeszło?", pytał sam siebie Daichi. Brunet usiadł na podłodze, opierając się o łóżko, na którym leżał szarowłosy. Zaczęli się wymieniać notatkami i rozwiązaniami do zadań. Nie trwało to długo kiedy zaczęli uciekać od tematu.

– Kōshi, ufasz mi? – zapytał kapitan znienacka.

– Co to za pytanie? Oczywiście! – uśmiechał się Suga.

– A powiesz mi co cię gryzie?

– Mówiłem już, żebyś się n-

– Nie martwił, wiem – przerwał mu. – Ale to wpływa na twoje zachowanie na treningach, a ja jako dobry kapitan, muszę dbać o swoich zawodników.

– A czy sądzisz, że ja jako wice-kapitan, nie dbam o nich?

Sawamura speszył się. Przyjaciel zrozumiał go przewrotnie i o mało nie brakowało, a by się go wystraszył.

– Suga, nie to miałem na myśli... Chodziło mi o to, że o Ciebie też muszę się troszczyć.

Blady chłopak, nabrał delikatnych rumieńców. Przekręcił się na plecy i zakrył twarz dłonią. Drugi z nich oparł ręce na materacu.

– Wybacz Dai. Pamiętasz, jak w środę zostałem po treningu z Yamaguchim? – zapytał, na co uzyskał twierdząca odpowiedź – On... Ma pewien problem i poprosił mnie o pomoc... Ale ja nie wiem jak pomóc i trochę mi z tym źle.

– Um, rozumiem. Może ja-

– Nie powiem Ci o co chodzi! – uderzył go z uśmiechem – To prywatna sprawa, nie będę o tym mówił!

Tak, Sugawara dokładnie przewidział, o co będzie chciał zapytać Daichi. Temu drugiemu trochę ulżyło, że to nie było nic poważnego i że przyjaciel nie bał się mu o niczym powiedzieć. Uczniowie śmiali się przez chwilę.

– Mam słabość do tych chłopaków – westchnął Kōshi.

– A oni mają słabość do Ciebie.

W tym momencie blade policzki z pieprzykiem uniosły się i zaczerwieniony na skutek wielkiego uśmiechu.

– O czym ty mówisz, Daichi!

– Na prawdę, oni wszyscy cię uwielbiają.

– A wiesz kto uwielbia ciebie, kapitanie? Yui~

– S-sugawara! – zaczerwienienił się delikatnie.

– Wybacz, Wybacz! – zaśmiał się, a po chwili zapytał – A jaka jest twoja słabość?

Daichi spojrzał w podłogę myśląc nad odpowiedzią. Po chwili podniósł wzrok na przyjaciela.

– W sensie na boisku – dodał Suga. – Już wiem!

Chłopak zadowolony zaczął składać notatki i je pakować, między czasie wyjaśnił, że wie już, jak pomóc Tadashiemu i niedługo po tym wyszedł.

Moja Słabość | DaiSugaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz