Rozdział jedenasty: His remedy (Jego lekarstwo)
Melody
Ocknęłam się późno w nocy, gdy poczułam jak ciało Harry’ego drży. Zdezorientowana spojrzałam na niego, aby po chwili przekonać się, że chłopak ma drgawki i co jakiś czas niespokojnie obraca głową na boki. Z jego ust wydobywały się ciche pomruki, ciężko oddychał, a jego ciało oblane było zimnym potem.
Wtedy już miałam pewność, że śni mu się coś złego. Zawsze gdy miewał koszmary senne miał dokładnie te same objawy.
Z polecenia królowej Anne w takiej sytuacji nakazane było w takich sytuacjach pomaszerować do kuchni i przynieść zwilżony kawałek materiału by ochłodzić mu czoło. Zawsze działało – był to sposób działający tylko i wyłącznie na niego. Książe zawsze był specyficznym typem człowieka. Na różne choroby reagował zupełnie inaczej niż inni – co za tym szło; stosowano na nim też inne metody leczenia ich.
Tym razem jednak nie zastosowałam się do polecenia matki chłopaka. Ułożyłam się w inny sposób na moim łóżku, przysuwając się bliżej ciała Harry’ego i przekręcając go także w moją stronę. Otoczyłam go ramionami i wtuliłam jego głowę w zagłębienie mojej szyi. Wtedy pomyślałam, że dobrym sposobem będzie jakakolwiek próba odgonienia koszmaru. Z tego powodu zaczęłam jedną dłonią masować jego skroń.
Poczułam jak ręce chłopaka mocniej zaciskają się na no moim ciele i zauważyłam, że udało mu się opanować drgawki. Poczułam jak po moim ramieniu spływa czegoś kropla. Zdałam sobie sprawę, że płacze przez sen.
To co mu się śniło musiało być na tyle okropne, że zmusiło go do płaczu.
Całując jego skroń i próbując w jakiś sposób kołysać jego ciałem, zaczęłam cicho śpiewać jego ulubioną kołysankę, którą kiedyś moja mama śpiewała mi, Gemmie i Harry’emu.
-Cii…Już wszystko w porządku. – zamknęłam oczy i westchnęłam. – Jestem przy tobie.
*
Wolno otworzyłam zaspane oczy, słysząc gwar dochodzący z korytarza. Spojrzałam w bok, próbując przyzwyczaić oczy do panującej wokół jasności. Harry leżał wtulony we mnie. Jego włosy wilgotne były po ciężkiej dla niego nocy.
Cieszyłam się, że teraz już jest wszystko w porządku. Miałam nadzieję, że poradzi sobie podczas turnieju. Nie miałam pojęcia jak będzie czuł się po tej nocy.
Składając ostatni pocałunek na jego skroni, próbowałam wyplątać się z jego objęcia i nie obudzić go. Chciałam, żeby jeszcze trochę pospał i odpoczął.
Musiałam przebrać się i pomóc w przygotowaniach do turnieju – nie mogłam się wiecznie obijać.
-Melody. – usłyszałam jak cicho wypowiada moje imię. Spoglądając w jego stronę dostrzegłam, że nadal śpi i majaczy.
-Cii.. – próbowałam uspokoić go.
-Mel, p-proszę nie zostawiaj mnie.. – odparł po chwili, rozczulając mnie jego słowami. Tak bardzo było mi go szkoda.
-Jestem tutaj. – mówiłam, głaszcząc go.
-P-proszę. – szeptał, głęboko oddychając.
Harry
Ubrany w wyczyszczoną i oporządzoną zbroję czekałem aż nadejdzie moja kolej by wyjść na arenę. Wziąłem głęboki wdech i rozejrzałem się dookoła. Wszyscy byli na pełnych obrotach podczas, gdy ja czułem się fatalnie. W nocy śniło mi się, że Lucas zabiera ode mnie Melody a nadmiar złego traktuje ją jak żadna kobieta na to nie zasługuje. Śniło mi się także, że Mel mówi do mnie jakieś niezrozumiałe słowa. Nie słyszałem ich, ale mimo to sprawiały, że z każdym następnym wybełkotanym słowem moje serce co raz bardziej bolało, a więcej łez spływało po moich policzkach.
Nie chciałem by kiedyś znowu mi się to śniło. To był jeden istny koszmar.
-Wasza wysokość, czas wyjść na arenę. Wszyscy czekają. – oznajmił Charles, stając zaraz obok mnie.
-Już idę, daj mi tylko moment. – mówiłem, pasując sobie kark.
-Oczywiście, książe.
*
Turniej mijał niezmiernie szybko. Cieszyło mnie to, bo później mogłem zasnąć i nie wstawać przez najbliższe kilkaset lat – taki był mój plan.
Za nami mieliśmy już konkurencję z łucznictwa, rzutu włócznią. Pozostała nam jedynie walka na kopie. Oboje, ja i Luke, dosiedliśmy naszych koni i ustawiliśmy się po przeciwnych stronach areny.
Marcel, mój giermek, podał mi specjalnie zabezpieczoną kopie i szybko odbiegł do naszego ekwipunku, chwytając za miecz, który miałby przydać mi się w sytuacji, że któraś z kopii skruszyła by się.
Spojrzałem na nisko umiejscowiony balkon, gdzie siedziała moja rodzina, ojciec Lucasa i moja Melody. Musiałem ją zobaczyć przed tą konkurencją. Tylko jej widok napawał mnie nadzieją i energią, którą utraciłem przez głupie koszmary senne.
Mel pogrążona była w rozmowie z Gemmą. Uśmiech widniał na jej twarz – co sprawiało, że nawet i moje kąciki ust delikatnie drgnęły ku górze. Pomimo fatalnego samopoczucia ona i tak była w stanie rozświetlić mój dzień.
-Konkurencję czas zacząć! – oznajmił głos, prowadzącego turniej.
Poprawiłem swój hełm i nacelowałem kopie w stronę mojego przeciwnika, tak samo jak on w moją. Gdy rozbrzmiał dźwięk gongu, oboje popędziliśmy nasze konie pędząc na siebie z wycelowanymi kopiami.
Dasz radę, Harry. Robisz to dla Melody.
**
Witam was serdecznie! Z góry przepraszam was za błędy i proszę o waszą opinię :)
Podobało wam się? x
CZYTASZ
The Prince // h.s.
FanfictionCofnijmy się do czasów, kiedy o technologii jeszcze nikt nie miał pojęcia. Powróćmy do momentu, gdy jedynymi rozrywkami ludzi były potyczki rycerskie, festyny i bankiety. Pomyślmy o świecie, który nie był podzielony tylko na kraje, ale i na królestw...