6 // "It's time to begin"

10K 574 28
                                    

Rozdział szósty: It's time to begin (Czas zaczynać)

Melody

Tego dnia dosłownie wszyscy byli w ogromnym popłochu. Pokojówki, bo służącymi nigdy nie miałabym serca ich nazwać, biegały po każdym piętrze zamku. Sir Carl poganiał wszystkich do pracy – tracąc przy tym siły, zmysły i przede wszystkim głos od krzyku. Król i królowa przyjmowali gości, którymi byli członkowie rodziny królewskiej mający w planie zostać na noc na zamku. Lucas już wczorajszego dnia oznajmił, że będzie pomagał w kuchni kucharzowi, więc nie miałam nawet okazji go zobaczyć od samego rana. Gemma zaszyła się w pokoju z jej dwiema pokojówkami pod pretekstem przygotowań, a Harry…Cóż, Harry gdzieś zniknął. Nikt go nie widział, nikt nic nie słyszał, ale też nikt nie raczył się przejmować będąc pod wpływem ważnych przygotowań.

-Melody! – odwróciłam się, słysząc moje imię. – Weź proszę rozłóż te talerze! – krzyknęła Bailey, jedna z pracownic kuchni.

-Już się robi! – odpowiedziałam z uśmiechem, zabierając stos talerzy i niosąc je do sali bankietowej.

Sprawnie układałam jeden talerz po drugim, uważając aby żadnego z nich nie zrzucić. Robiłam wszystko do rytmu muzyki granej przez orkiestrę, która miała próbę w sali balowej, zwanej także Kryształowej.

Odkładając ostatnie naczynie na należyte miejsce ruszyłam tanecznym krokiem do kuchni, wyobrażając sobie, że ktoś obejmuje mnie w tańcu.

Gdy tylko na moment zamknęłam oczy i pozwoliłam uśmiechowi wkraść się na moją twarz, ktoś energicznie chwycił mnie w tali i za jedną z moich dłoni. Uchyliłam zaskoczona oczy, by móc napotkać przed sobą radosną twarz Harry’ego.

-Czy mości książe nie powinien szykować się na bal? – zapytałam nadal tańcząc z nim do żywej melodii.

-Mógłbym zapytać o to samo. – mrugnął do mnie.

-Dobrze wiesz o szanowny Haroldzie, że ja tu pracuję. – zaśmiałam się, próbując mówić oficjalnym tonem.

Harry nagle zatrzymał się, uśmiech zszedł z jego twarzy – myślałam przez moment, że to wina tego, że nazwałam go Harold, czego bardzo nie lubił, jak już było wspomniane.

-Melly. – odparł łagodnie, nie przerywając kontaktu wzrokowego. Przechyliłam delikatnie głowę w bok, czekając aż dokończy swoje zdanie. – Dobrze wiesz, że jesteś ważna dla nas i nie musisz pracować.

-Muszę jakoś odwdzięczyć się za pomoc. Bez was skończyłabym na ulicy lub w przytułku dla sierot.

-Jesteś dla nas prawie jak rodzina. – wyszeptał, łapiąc mnie za dłoń i przyciągając mnie bliżej, aby moment później wtulić mnie w jego ciało.

Westchnęłam głośno z uśmiechem, słysząc jego słowa. Był naprawdę uroczy, mówiąc je.

-Proszę idź do siebie. Przygotuj się na dzisiejszy wieczór. – powiedział, gdy po raz kolejny odsunął mnie od siebie, ani na moment nie puszczając moich dłoni. – Ja zajmę się Carl’em i wytłumaczę mu, że to ja odesłałem cię i zwolniłem z jakichkolwiek obowiązków.

Patrzyłam na niego, nie wiedząc co odpowiedzieć. On jedynie ucałował moją dłoń i odszedł w stronę kuchni. Zatopiona w danym momencie, zaczęłam powoli odchodzić do pokoju księżniczki. Miałam zgłosić się do niej po odbiór sukienki, którą musiałam mieć założoną na bal.

„To mój bal i wszystko ma być tak jak ja chcę i po mojej myśli.” – wspomniała, kiedyś Gemma nie dając mi większej szansy do argumentowania z nią na ten temat. Księżniczka to księżniczka – należy jej słuchać.

*

-Oh no nareszcie, Mel! – wykrzyknęła Gem. – Ileż można na ciebie czekać?

Zaśmiałam się tylko i podeszłam bliżej dziewczyny, która w danym momencie nakładała na swoją twarz warstwę pudru.

-Idź za parawan, sukienka już tam wisi. – zarządziła, a ja słysząc to momentalnie skierowałam się we wskazane miejsce. Stanęłam za ozdobnym parawanem z motywem kwitnących kwiatów wiśni na jego materiale i niemal oniemiałam z wrażenia. Przede mną, na drewnianym wieszaku wisiała piękna ciemno czerwona kreacja pozbawiona jakichkolwiek ramiączek i sięgająca długością do ziemi. Była prosto uszyta, z najzwyklejszego, zwiewnego materiału, ale była najzwyczajniej w świecie piękna. Podeszła bliżej i dłonią przejechałam po jej strukturze. Materiał był miękki i delikatny. Uśmiech wkradł się na moje usta, gdy podziwiałam to cudo.

-Podoba ci się? – zapytał spokojny głos Gemmy, która wtedy stała tuż za mną.

-Jest wspaniała. – odpowiedziałam, odwracając się.

-Ubierz się w nią, a ja zaraz pomogę ci w makijażu i ułożeniu włosów. – uśmiechnęła się, znikając za parawanem i zostawiając mnie sam na sam z tym arcydziełem.

-Myślę, że twoje włosy rozpuścimy i pozostawimy w naturalnych falach. – mówiła, gdy ja zaczęłam ściągać swoje codzienne, zwykłe ubrania. Stojąc już całkowicie nago, chwyciłam za średniej wielkości gąbkę i zamoczyłam ją w wodzie. Przetarłam dokładnie swoje ciało, obmywając ewentualny brud i pot.

Osuszyłam moją skórę miękkim, śnieżnobiałym ręcznikiem po czym odłożyłam go chwytając za sukienkę.

-Powiem ci, że momentami zazdroszczę ci twoich włosów. Są naprawdę piękne. – zachwycała się Gem. – Co do makijażu nie jestem jeszcze pewna.

-Myślę, że podkreślimy twoje oczy. Czarna kredka i cień. – mówiła, gdy ja już całkowicie byłam ubrana się w suknię, gotowa do wyjścia zza zasłony.

-Na twoje usta nałożymy jakiś naturalny odcień, one są i tak wystarczająco… - zatrzymała się, gdy wyszłam zza kurtyny, ukazując jej swoje oblicze. - … piękne. – dokończyła, wpatrując się we mnie.

-Mel, wyglądasz cudownie! – wykrzyknęła. – Siadaj! Czas dokończyć przygotowania.

*

Nie byłam pewna jaki był efekt. Ufałam Gemmie pod względem wizażu – ona zawsze miała perfekcyjny makijaż, więc miałam pewność, że jej praca nie będzie czymś przeciętnym.

Moment później nakazano mi bym otworzyła oczy i przejrzała się cała w lustrze. Niepewnie odwróciłam się i otworzyłam oczy.

W odbiciu dostrzegłam chyba najpiękniejszą wersję mnie jaką kiedykolwiek widziałam. Wszystko zgrało się we wspaniałą całość, dając oszałamiający efekt.

-Myślę, że Lucas będzie zachwycony, z resztą nie tylko on. – powiedziała, uśmiechając się i po chwili odwracając wzrok na zegar, który wolno tykał w rogu pokoju. – Uważam też, że musimy iść. Bal zapewne już się zaczął i czekają na nas.

Kiwnęłam twierdząco głową i ruszyłam wolno w stronę drzwi. Stanęłyśmy obok siebie, biorąc głęboki oddech i spoglądając ostatni raz na siebie z uśmiechami na twarzy.

Chwilę później księżniczka westchnęła radośnie i nigdy nie przestając się uśmiechać odparła:

-No to najwyższy czas by zaczynać.

***

I oto jest szósteczka!

Mam nadzieję, że wam się podobało :) 

Proszę piszcie w komentarzach co myślicie. Motywujcie mnie :) ily

The Prince // h.s.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz