Mijały kolejne dni, a nawet tygodnie. Moja mama zaczęła chyba się przyzwyczajać do rzeczywistości. Wystarczyło trochę częściej chodzić do szkoły, bardziej udawać. Znalazłam kilka sposobów na to, żeby nie było wiadome kiedy jestem pod wpływem narkotyków.
Z moim towarzystwem bardziej się ukrywałam, uważałam na to, żeby mniej osób nas razem widywało. Bardziej pilnowałam swojego telefonu, aby nie wyszło na jaw, że stare towarzystwo jest nadal moim towarzystwem. Przy późnej godzinie, gdy wiedziałam, że już powinnam dalej spać, nie ważne jaka ilość narkotyku była we mnie, gasiłam światło i udawałam, że śpię. Kilka razy faktycznie udało mi się zasnąć, nawet nie wiem kiedy. Nie wynosiłam już nic z domu, starałam się korzystać tylko z tego co inni załatwią. Zaczęłam nawet jeść na chama. Czasami tylko serki waniliowe, ale zawsze coś.Nadal tripowaliśmy od tunelu po lasy, ale zauważyłam z czasem, że potrafię ogarniać swoją głowę i banie bardziej niż osoby, które już kilka lat tkwią w tym gównie. Były nawet sytuacje, w których musiałam innych ogarniać, bo chcieli odjebać mega numery. Jedni oskarżali się o nagrywanie siebie nawzajem, a inni mieli tripy, że ciągle ktoś za nimi stoi. No cóż, tak działał narkotyk na umysł przy dłuższym stosowaniu.
"Chodź, zniszczę Ci życie, ale przez miesiąc będzie najlepiej na świecie"
W końcu nadszedł piątek, każdy się cieszył oczywiście oprócz mnie. Dlaczego? Jako jedyna miałam ograniczony czas do 19:00, więc co to za weekend jeśli szkołę skończyłam o 15, a trzeba było jeszcze ogarnąć jakieś pieniądze, wszystkich zebrać. Do dupy z takim ograniczeniem. Wiem, że miałam dopiero 14 lat, a nawet nie całe, bo urodziny w grudniu, ale to mi nie przeszkadzało w tym, że chciałam się poczuć jak inni. Mogli wracać do domu wtedy kiedy chcieli, czasami robili sobie nocki i nie mieli z tego żadnych większych problemów.
Spotkaliśmy w końcu o 17 wszyscy na starym basenie. Kiedyś najlepsze wspomnienie, 3 baseny od płytkiego po głęboki, jedna kawiarenka gdzie można było zjeść frytki. Spędzaliśmy tam z rodzinami większość swojego dzieciństwa, bo wstęp był bardzo tani, a jeśli ktoś pomyślał to potrafił i wejść za darmo. Niestety pani prezydent naszego miasta w końcu zlikwidowała te piękne miejsce i zostały tylko wspomnienia. Siedzieliśmy sobie na ławce przy pustym betonowym basenie. Ja, Dawid, Patryk no i znajomy Adek, a potem doszedł jeszcze Marek. Patryk jakimś cudem się od nas odkleił i sami nie wiedzieliśmy gdzie poszedł, miał się zaraz do nas odezwać.
- Ludzie co powiecie na dzisiejszą nockę? Siano jest, materiał się ogarnie, miejscówkę też - Wyskoczył nagle z propozycją Marek
- Ja spadam do domu, nie chcę przypału, bo jutro rano przyjeżdża siostra w odwiedziny, sami wiecie jak mam teraz w domu, mogę posiedzieć z wami do 22, a potem zawijam - Stwierdził Adek.
- Ja jestem za! Jest zajebista pogoda, też mam jeszcze przy sobie sztukę, a ty Wiki? - Spytał Dawid.
- Chciałabym, ale sami wiecie jak to jest.. Mama nie uwierzy w bajeczki z koleżanką, jak teraz do niej zadzwonię, od razu zrobi z tego wielki problem.
- Przecież możesz napisać jej SMS, że zostajesz u koleżanki i potem wyłączyć telefon - Powiedział Marek. - Nie będzie się bała, bo jej napiszesz, a będziesz miała spokój od telefonów. Zaszyjemy się gdzieś na innej dzielnicy.
No i takim sposobem przeżyłam swoją pierwszą nockę. Czułam się wolna. Wiedziałam, że to będzie najlepsza noc w moim życiu, ale nie pomyślałam o konsekwencjach.. Dalej siedzieliśmy sobie nad basenem, już wszyscy mieli w sobie sporo Władka i Krystyny. Adek zawinął się do domu, a my obraliśmy swój cel jakim były hołdy na dzielnicy obok naszej. Było już ciemno, a my poszliśmy pieszo 4 przystanki, bo o autobusie nie było żadnej mowy. Naćpani jak stado szpaków, siedzieliśmy na hołdach, słuchaliśmy muzyki i piliśmy piwo. Przewinęliśmy takie tematy, o których nawet nie wiedziałam, ale zaczęło nam brakować pieniędzy i materiału, a była już późna godzina. Nie przejmowałam się tym, że moja mama może się martwić, albo mnie szukać. Byłam tak naćpana, że nie myślałam realnie. Nagle chłopcy gdzieś znikli. Zaczęłam się rozglądać, a ich nie było. Zaczęłam panikować i krzyczeć i wołać, ale odbiło się to echem.. Poryłam się, pierwszy raz to ja straciłam kontrolę nad nimi.
- Ej halo dziewczyno, spokojnie nie krzycz tak, bo psiarnia zaraz podjedzie, nie bój się jestem Wojtek - Popatrzył na mnie koleś, którego wcześniej nie zauważyłam. - Kogoś szukasz?
- Tak, widziałeś może dwóch chłopaków, mniej więcej mojego wieku? Chyba mnie zgubili
- Szli w stronę sklepu, pewnie za chwilę przyjdą, tylko nie krzycz, bo policję będziemy mieć na głowie od razu. Siadaj, masz piwo, nie będę pytać o wiek, bo widać, że młoda, ale pij.
- Dziękuję - Trochę się uspokoiłam
- Wiesz, dzisiaj mam wszystko gdzieś, kobieta mnie zostawiła, nie widzę sensu życia
Tak zaczęła się nasza długa rozmowa o życiu. Pomyślicie pewnie co taka smarkula jak ja może wiedzieć o życiu? Dużo, a jeszcze więcej będzie wiedzieć za parę lat.
- Wiki! Szukaliśmy Cię, chodź no tutaj - W końcu usłyszałam głos Marka
- Poryliście mi banie, myślałam, że mnie zostawiliście. Widzisz, że nawet jakiś koleś mnie uciszył, bo tak się darłam
- Co to za typ? Chyba ma już nieźle wlane, ogarnęliśmy ancle, nikogo tam nie ma, wejdziemy przez okienko, przynajmniej tam nie wbije psiarnia.
- W końcu.. Bierzemy Wojtka ze sobą? Jest tak łatwy, że na pewno postawi materiał albo picie.
- Jesteś pewna? A co jak nas sprzeda? - Spytał Dawid.
- Zaufajcie mi, chodźmy.
Wojtek ledwo co, ale doszedł z nami. Weszliśmy do ancli, tam sobie posiedzieliśmy, Wojtek zaliczył nokaut. Wpadłam na pomysł, żeby go sprawdzić, chłopcy poszli sikać, a ja wzięłam jego portfel. Był nieprzytomny, a przy tym bardzo przeszkadzał. Chciało mi się ćpać. Bardzo. Wyszłam za chłopcami z ancli. Miałam przy sobie 2 tysiące.
- Spierdalamy stąd, Wojtek jest nietomny, mamy trochę pieniędzy - Zaczęłam.
- Skąd? Nie mów, że go okradłaś?! Przecież znał nasze imiona! - Chłopcy byli trochę zaskoczeni.
- Spokojnie, waszych nie znał, znikamy stąd!
Uciekliśmy, kilka przystanków do góry. Byliśmy szczęśliwi. Od forsy nam odbiło. To było dla nas bardzo dużo pieniędzy. Mieliśmy plan. Wsiąść w pociąg i wyjechać, nie ważne gdzie. Po prostu do innego miasta. Żeby wyjść z tego gówna, chcieliśmy jechać i jechać. I ten plan był wtedy idealny. Rozpłakaliśmy się, bo to była nasza szansa. Na zapomnienie o nas. Na zapomnienie o tym miejscu. Ale w kilka godzin te marzenie zniknęło. Znowu staliśmy się zwykłymi psami, które będą błagać o kreskę. Bo wszystko przećpaliśmy..
CZYTASZ
Narkotyki jak cukierki
Teen FictionAKTUALIZACJA. DO KOŃCA ROKU POPRAWIAM ROZDZIAŁY. Prawdziwa opowieść o problemach. Perspektywa człowieka, który tkwi w bagnie narkotykowym. Mam nadzieję, że ten kto przeczyta wyciągnie wnioski :) Okładka jak i całe opowiadanie jest moje, nie kopiowa...