Zbliżyliśmy się do siebie z Dawidem. Coraz częściej wychodziliśmy na spacery po lesie, który był blisko mojego domu. Pilnowaliśmy oczywiście, żeby nikt nas nie widział, bo moja rodzina była przeciwna tej znajomości. Ja jednak nie widziałam w tym nic złego. Przecież każdy w tym nastoletnim wieku zaczyna interesować się innymi osobami. Mnie interesował Dawid. Nocami potrafiliśmy pisać na GG do późnej nocy o całym naszym życiu. Zaczęłam się dowiadywać więcej o tym jak jego życie wygląda i wyglądało. Przyznał się do dopalaczy, narkotyków i lekkich kradzieży. Nie przeszkadzało mi to, w końcu byliśmy tacy sami. Zdarzyło nam się przytulić, chodzić za rękę, a nawet dać sobie buziaka. Wiedziałam, że w tym wieku raczej nie będzie to związek z prawdziwym uczuciem jakim jest miłość. Można wiedzieć jak to jest kochać w tym wieku? I w codziennym stanie narkotykowym?
Oprócz 'pięknych momentów' było sporo kłótni. Ugadywaliśmy się, a Dawid nie przychodził. Po prostu tak zwana wyjebka. Czekałam czasami 40 minut, myśląc, że może autobus się spóźnił, a może idzie pieszo. Przychodziłam po niego, bo jego mama mnie lubiła, więc drzwi otwarła mi zawsze, a jego ciągle nie było w domu, potem na ulicy mijaliśmy się przypadkiem. Wymyślał wtedy różne wymówki, ale zawsze był zjarany. Wiadomo, że jak już się spotkaliśmy przypadkiem to biegliśmy razem w plener, ale i tak bolało mnie to, że muszę się natykać na niego z Patrykiem. Nie ufałam mu w ogóle. Czasem był agresywny, ale nie do tego stopnia żebym się go bała. Rozbijał butelki o podłogę, albo po prostu był tak zjarany, że śmiał się prosto w twarz. Miałam wtedy w głowie taki mętlik, że musiałam zajarać lufę, żeby się uspokoić. Najgorsze było, jak był zjarany, ale nie miał nic dla mnie. Wtedy ogarniała mnie egoistyczna wściekłość. Wiedziałam, że zrobię wszystko, żeby załatwił mi jaranie. Zazwyczaj mi się udawało. Nie zawsze jednak mogłam wyjść od razu z domu, wtedy miał jechać sam, dostawał kasę i jedyne co mu zostało to przyjechać z tym. Zbyt często jednak zapominał mojego adresu. Wtedy wolałam iść do Karoliny, z nią zawsze mogłam jechać.
6 października był na naszej dzielnicy odpust. Pierwszy raz w roku poszłam z ekipą się napić. Nie kręciły mnie karuzele ani stoiska z zabawkami. Czasami tylko podeszłam żeby coś zawinąć. Odpust to jest najlepsza okazja, żeby ręka ci się przykleiła do stoiska. Jest tyle ludzi, że nikt cię nie pamięta, a w dodatku jak nikt tego nie widzi. Dostałam 20 zł, bo na więcej mama się nie zgodziła. Mówiła mi, że i tak z tym nic nie zrobię. Poszłam ze znajomymi napić się piwa. Wypiłam tylko dwa i już czułam się pijana. Nie piłam już pewien czas, a poza tym nigdy nie spożywałam dużo alkoholu. Musieliśmy się zwinąć gdzieś, gdzie żaden rodzic nas nie spotka. Szliśmy w stronę lasu grupą 10 osób i spotkaliśmy Dawida i Patryka. Poszli z nami. Wylądowaliśmy w drugim lasku, bo były u mnie na dzielnicy dwa. Były oddzielone torami, ten drugi był jak dżungla, w której możesz się zgubić. Moi znajomi pili sobie dalej, a Patryk z Dawidem i ze mną trochę się oddalił od reszty. Mieli funky no i oczywiście chcieli się ze mną podzielić.
Zostawiliśmy resztę i poszliśmy na długiego tripa. Patryk zrobił linie na telefonie, a ja przyglądałam się dokładnie jak to robić. Interesowało mnie to. Każdy po kolei zjadł to co jego. Miałam znowu trochę strachu, ale bez wahania wciągnęłam swoją małą linię. Była strasznie gorzka, czułam ją w nosie, aż łezka mi poleciała. Po chwili kompletnie wytrzeźwiałam. Wszystko było takie jasne i wyraźne. Tak jakby słońce świeciło ci ciągle w oczy. Podobało mi się, mimo tego że ciągle chciało mi się pić. Kąciki ust robiły mi się białe, ale poszliśmy w stronę domków, a pomiędzy nimi był sklep. Oczywiście weszła do niego osoba, po której było najmniej widać, że jest naśmigana. Znaleźliśmy miejsce przy torach, gdzie sobie usiedliśmy. Czułam się tak dziwnie, że chciało mi się wymiotować, ale przeszło po kilku minutach. W pewnym momencie Dawid zaczął chodzić po krzakach i schizować się, że ktoś tam jest, a my z Patrykiem śmialiśmy się z tego i wmawialiśmy mu, że tam nikogo nie ma (bo tak było). Nie dało się z tego nie śmiać, ale po chwili nawet Patryk zaczął myśleć, że coś tam jest. Dziwiło mnie to, bo ja jakoś nie mogłam się w to wkręcić. Poszliśmy na tunel, najlepsza miejscówka, bez przypału, żadnej policji, ludzi nie interesuje kto co tam robi. Siedzieliśmy sobie na murku i minęła już godzina, a mi nadal było bosko.
Przyszedł jeszcze jeden znajomy. Mówili na niego Kaczor. Był z nami tylko raz, a pamiętam go do dziś. Patryk wyciągnął materiał i chciał jeszcze zrobić po kresce. Spytałam czy mogę spróbować. Wzięłam telefon i kartę i zrobiłam kreski. Chłopcy powiedzieli, że zrobiłam to szybko, a nie pierdoliłam się z tym jak inni naszurani. Zjedliśmy po drugiej lince. Kaczor cały czas przypominał mi rapera - Magika. Był wysoki, prawie łysy, chudy i miał wielkie zapadnięte oczy, a do tego faktycznie miał dobre flow i rapował. Przewinął trochę kawałków i poczułam się jak w Paktofonice. Śmieszne, ale prawdziwe. Zaczęliśmy wszyscy nawijać. Chciałam się tak czuć już do końca życia. No, ale co za dużo to nie zdrowo i w końcu wszyscy wkręciliśmy się w szukanie Nikogo (tak go nazwaliśmy) po krzakach. Wtedy zaczęłam się czuć dziwnie, rozglądałam się dookoła i już wiedziała jak to jest się poryć. Po prostu. Niestety czas mijał, a ja musiałam wrócić do domu. Chłopcy powiedzieli, że nic nie widać po mnie, więc poszłam. Szłam pieszo 3 przystanki i mi to nie przeszkadzało.
Wieczorem, gdy przyszłam do domu zaczęła mnie strasznie boleć głowa, ale Dawid powiedział mi, że to dlatego, że schodzi mi faza. I tak chyba było. Pierwszy raz poczułam co to jest zjeb. Czułam niedosyt i źle się czułam. Nie mogłam zasnąć, mimo że próbowałam na siłę. Nie chciałam już się tak czuć i myślałam o tym, że może jutro też coś załatwią.
Nie potrafię przestać myśleć o Dawidzie, pisaliśmy znów do późnej nocy. Chyba się zakochałam.
A może to dragi nas połączyły?
CZYTASZ
Narkotyki jak cukierki
Ficção AdolescenteAKTUALIZACJA. DO KOŃCA ROKU POPRAWIAM ROZDZIAŁY. Prawdziwa opowieść o problemach. Perspektywa człowieka, który tkwi w bagnie narkotykowym. Mam nadzieję, że ten kto przeczyta wyciągnie wnioski :) Okładka jak i całe opowiadanie jest moje, nie kopiowa...