3

3.1K 139 18
                                    

Pov. Miko

Zostałem wepchnięty do mojej szafki wraz z debilem Aaronem. Alfy są aż takie tempe i nie wiedzą, że nie zamyka się jednej osoby w szafce, a tym bardziej DWÓCH? Słyszałem poza szafką cichy śmiech. Mogę dać sobie uciąć rękę, że to była debilna przyjaciółka debila, z którym teraz tkwie. Potem słyszałem kroki, które ucichły po chwili.

-Em... Miko?- zapytał mnie Alfa przerywając piękną cisze.

-Czego chcesz?- warknąłem i zanim się odezwał dodałem jeszcze. -Przestań na mnie chuchać-

-Niestety musze na ciebie chuchać, bo oddycham-

-Możesz równie dobrze przestać oddychać i zanieczyszczać powietrze dwutlenkiem węgla-

-Jak przestane oddychać to umre-

-Jak umrzesz to będzie o jednego debila mniej na tym świecie-

-Jak umrę to będziesz stał z trupem w szafce-

-Wezmę temperówkę i nie będzie twoich zwłok tu. Może jakieś kości i krew- powiedziałem. Ten debil coś jeszcze gadał, ale ja wolałem się rozmarzyć. Marzyłem o tym jak Aaron se zdechł, a ja pozbyłem się jego zwłok za pomocą temperówki. ścinki wyrzuciłem przez szparki u góry szafki. Widziałem z osoby trzeciej jak sprzątaczki zamiatają "śmieci" i wyrzucają do kosza. Mimo, że w marzeniach siedziałem w szafce to było przyjemnie, bo mogłem sobie usiąść, a nie stać i potem nogi będą mnie boleć.

-Masz pomysł jak stąd wyjść?- zapytałem przerywając mu jego monolog na temat mojej optymistycznej wizji pozbycia się idioty.

-Ash sobie poszła, więc miała na pewno to zaplanowane z kimś...- zaczął on dalej pieprzyć więc wyłączyłem się na chwilę. -Więc musimy poczekać aż sprzątaczki będą chodzić tędy i w tedy się odezwiemy by nas wypuszczono albo pozwolisz mi wziąć swój telefon i napiszę do kogoś z twoich znajomych by nas wypuścił-

-Czemu ja nie mogę tego zrobić z twoim telefonem?-

-Bo nie i tyle-

-Wolę poczekać na sprzątaczki niż dać ci kod do mojego telefonu-

-Okej to będziemy tak stać jeszcze z 3 godziny- uświadomił mnie chłopak.

-To chyba wolę zmienić decyzję na to byś wziął mój telefon-

-I super. Gdzie masz telefon?-

-O ile dobrze pamiętam, w któreś z tylnych kieszeni- gdy tylko to powiedziałem chłopak zaczął mi grzebać w kieszeniach. Czułem jak coś ucieka mi z tylnej kieszeni.

-Jaki masz kod?- zostałem zapytany. Najchętniej nie podawałbym mu kodu, ale zostaje zmuszony przez tą durną sytuacje.

-19982000- teraz pozostaje by nie czytał moich notatek. Po paru dłuższych momentach Alfa odezwał się.

-Za chwilę powinien przyjść jakiś twój znajomy- oznajmił jakby zadowolony. Czekaliśmy tak jeszcze z dobre pół godziny. Usłyszałem jak szafka się otwiera. Gdy tylko do moich uszu doszło skrzypienie wypchnąłem Aarona z mej szafki. Ten za pomocą jakiejś pieprzonej magii utrzymał równowagę poza moją szafką. Ja sobie wyszedłem kulturalnie i spojrzałem kto raczył mnie uratować. Zamarłem gdy zobaczyłem kto to... Zabrałem swój plecak spod szafki i uciekłem z miejsca sytuacji prawie płacząc. Zapomniałem o pieprzonym kluczyku do pokoju oraz o moim ukochanym telefonie, który został w łapskach znienawidzonej przeze mnie Alfy.

Mój pierwszy razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz