19

1.6K 92 10
                                    

Moje kolejne 15 minut życia poświęciłem na czekanie, a w między czasie poczytałem podręcznik z historii, bo miałem go przy sobie. Gdy tylko ktoś do mnie podszedł spojrzałem się na tą osobe z dołu, bo siedziałem akurat pod ścianą. Tą krzywą morde rozpoznałbym wszędzie o każdej porze. Podniosłem się by chodź troche dorównać mu wzrostem.

-Dzień dobry, Panie Smith- przywitał się niebieskowłosy.

-Hej Allan. Nie musisz tak oficjalnie, przecież dobrze się znamy- powiedziałem uśmiechając się. -Znowu będziesz narzekać jak to twoi współlokatorzy żyć ci nie dają?- zapytałem przy okazji rozglądając się za inną osobą.

-Nigdy na to nie narzekałem- odpowiedział od razu. -To ty marudzisz na, to że musisz mieszkać z Aaronem bardziej niż ja- powiedział od razu. Na wspomnienie o Alfie jakoś troche się zdołowałem. Dobre oko Allana to wychaczyło, mimo że ja próbowałem nie dać po sobie tego poznać. -Coś się pomiędzy wami stało?- zapytał.

-To nic wielkiego. Nie jest to na pewno rozmowa na pogawędki na korytarzu i nie chce jakoś o tym rozmawiać- powiedziałem spokojnie. Nagle za sobą usłyszałem głupie "boo", przez które się wystraszyłem. Osoba za mną dostała ode mnie po głowie, po prostu taki odruch i tyle. Dopiero po chwili zorientowałem się, że to Emili.
-Przepraszam- powiedziałem szybko. Dziewczyna w odpowiedzi oddała mi, ale na pewno lżej niż ja to jej zrobiłem. -Nie musiałaś tego robić. Przecież przeprosiłem-

-Cytując słowa pewnej mądrej osoby "przeprosiny wszystkiego nie załatwią"- użyła moich słów przeciwko mnie. Spojrzałem na nią z lekkim zmieszaniem w oczach. Niesety zadzownił dzwonek, więc trzeba było pożegnać się z rok starszą Betą.

Lekcja histori przebiegła bardzo ciekawie. Rozmawialiśmy o mordowaniu podczas różnych wojen. Jak żołnierze się wykrwawiali na polu walki. Była mowa o totrurach, by uzuskać informacje od wroga. To na milion procent najlepsza lekcja tego tygodnia, a może nawet i miesiąca. Chyba z moją głową jest coś nie tak...

Na przeriw musiałem tuptać po książki. Oczywiście moja gówniana szafka znów musiała się zepsuć. Los chciał, że miałem mieć matematyke. Też ten sam los na pomoc sprowadził mi przystojnego Alfe. Nie udało poznać mi się jego imienia, ale wiedziałem, że jest z równoległej klasy. Dzwonek zadzwonił akurat gdy moja szafka się zamknęła. Podziękowałem w języku rosyjski i też w tym języku się pożegnałem. O dziwo odpowiedział mi.

Szybciutko pobiegłem pod sale od matematyli. Prawie się spóźniłem, aczkolwiek łaskawy los pozwolił mi być na czas. Usiadłem w swojej ostatniej ławce przy oknie. Aaron przesiadł się na prawie drugą strone sali. Osadził się na krześle jednej z pierwszych ławek pod ścianą. Jakoś nie przeszkadzało mi to bardzo. Zdziwiło mnie jednak, że ktoś przysiadł się obok jak super osoby jak ja. Oczywiście nie był to nikt inny jak fioletowooka.

-Po co pani trawa się do mnie dosiadła?- zapytałem Emili tak by tylko ona słyszała.

-By pan maruda nie siedział sam i byś w końcu skupił się na lekcji- odpowiedziała ściszonym głosem. Ta stara wiedźma znana bardziej jako nauczycielka matematyki, rozpoczęła lekcje o geometki czy czymś takim związanym z matmą. Moja sąsiadka z ławki słuchała uważnie. Ja jednak wolałem położyć swój łeb na meblu. Nagle zrobiłem się bardzo śpiący, więc nie widząc przeszkud poszedłem spać.

~~~
13 gwiazdek to kolejny rozdział :]
Sory za opuźnienie, spałam.

Mój pierwszy razOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz