Kolejny dzień w największym więzieniu w mieście nazywanym przez niektórych szkołą. Znowu trzeba wytrzymywać obgadywanie za plecami, nienawistne spojrzenia, fałszywe uśmiechy. A to wszystko tylko po to żeby w przyszłości zostać nikim. Śmiechu warte. Moja mama zawsze powtarzała, że mam się uczyć bo inaczej nic w życiu nie osiągnę. Jakoś dobrze się uczę ale co mi po tym jak i tak nie wiem kim chce zostać w przyszłości? Jedyne co mi w życiu wychodzi to granie na gitarze, którą dostałem od ojca na szóste urodziny.
Kiedy udało mi się przepchać pod odpowiednią klasę usłyszałem okropny, głośny dźwięk rozchodzący się po budynku. Ah te szkolne dzwonki. Nie czekając ani chwili dłużej wszedłem do sali lekcyjnej, w której miałem mieć matematykę. Od razu udałem się na koniec klasy, zajmując tym samym moje ulubione miejsce obok okna. Po krótkiej chwili do sali zaczęli przychodzić uczniowie a na samym końcu wreszcie i nauczycielka.
- Witajcie uczniowie. Nie uważacie, że ten dzień jest zbyt piękny żeby mógł być prawdziwy? - rzekła uśmiechając się od ucha do ucha na co kilka uczniów pokiwało głową, tym samym się z nią zgadzając.- Dobrze w takim razie wyciągamy karteczki. - nie mam pojęcia czy to możliwe ale jej uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej kiedy wszyscy zaczęli wydobywać z siebie niezadowolone jęki. Zapowiada się cudowny dzień.
Po nieszczęsnych ośmiu lekcjach wreszcie mogłem wrócić do domu. Zmierzając do szkolnych szafek aby zostawić tam swoje książki, które w najbliższym czasie mi się nie przydadzą, poczułem czyjąś rękę na swoim ramieniu, która sprawiła, że zatrzymałem się w połowie drogi. Gdy się odwróciłem moim oczom ukazał się wysoki chłopak z rudymi włosami i niespotykanymi szarymi oczami, a na jego twarzy widniał szeroki uśmiech. Nie musiałem długo czekać aby ten w końcu się odezwał.
- No hejka młody. - powiedział pokazując swoje ząbki, na których był aparat. Wyglądał strasznie uroczo ale starałem się o tym nie myśleć. - Organizuje dzisiaj imprezę dla całej szkoły, a że wyglądałeś jakbyś o niczym nie wiedział postanowiłem Cię o tym poinformować. - kończąc wypowiedź puścił do mnie oczko na co przewróciłem oczami.
- Emm tak, jakoś nie doszły mnie słuchy o żadnej imprezie. - gdy spojrzał na mnie unosząc jedną brew do góry zrobiło mi się głupio i postanowiłem rozejrzeć się po korytarzu, w którym przebywaliśmy. No tak, na wszystkich ścianach wisiały ulotki z ogromnym napisem "IMPREZA". Faktycznie jestem debilem. - Ekhm może wpadnę. - rzekłem po czym wyrwałem swoje ramię z lekkiego uścisku chłopaka.
- No ja mam nadzieję! - usłyszałem podniesiony głos chłopaka kiedy byłem już od niego sporo oddalony. Phi ja i impreza dobre sobie.
Po chwili byłem już pod moją szafką, na której widniała niewielkich rozmiarów naklejka przedstawiająca napis "Dobre rzeczy". Nieznacznie uśmiech na mojej twarzy się poszerzył. Nie czekając ani chwili dłużej otworzyłem ją pakując do niej niepotrzebne mi już książki i gdy skończyłem zamknąłem ją na szyfr po czym udałem się do wyjścia z budynku.
Nasza nauczycielka od matematyki miała rację. Dzisiejszy dzień jest cudowny. Nie dość, że zrobiła nam sprawdzian, dopiero skończyłem lekcje a jest już 16.59 to teraz muszę iść do domu z buta w deszcz. Żyć nie umierać. Zbytnio się nie spiesząc włożyłem do uszu słuchawki, włączając piosenki Cavetown, nałożyłem kaptur na głowę i ruszyłem w stronę domu. Na szczęście nie miałem zbyt daleko. Jedyne 7 kilometrów.
Po powrocie do domu od razu udałem się do swojego pokoju aby zmienić przemoczone rzeczy na coś suchego. Jak zawsze od jakiegoś tygodnia przywitał mnie widok sierściucha wylegującego się na moim mięciutkim łóżku.
- Ty mały gnojku, mówiłem Ci już, że nie masz wstępu do mojego pokoju. - powiedziałem mrużąc oczy lecz ten nawet się na mnie nie spojrzał tylko odwrócił się na drugi bok.