Nie minęła nawet minuta a do moich uszu dotarł odgłos dzwonka. Ten człowiek jest niemożliwy. Nie zdążyłem nawet wziąć prysznica! Jego zachowanie czasem staje się irytujące ale gdyby nie on, byłbym sam jak palec więc nie powinienem tak narzekać.
- Synku, Calum przyszedł! - nagle po domu rozniósł się głos rodzicielki.
- Nie wpuszczaj go! To pewnie włamywacz! - odkrzyknąłem, po czym ponownie zanukrowałem w swojej szafie, szukając jakiś odpowiednich ciuchów na dzisiejsze wyjście.
- Za późno, a teraz oddawaj kasę i wszystkie wartościowe rzeczy, które posiadasz. - powiedział i po chwili poczułem jak ktoś przykłada do mojej skroni dwa palce tym samym wbijajac trochę przydlugie paznokcie w skórę.
- Debilu to boli. - syknąłem. - Przestań mi przeszkadzać to szybciej stąd wyjdziemy. Jeszcze muszę wziąć prysznic, ułożyć włosy, zrobić makijaż, pomalować paznokcie, zrobić loki, znaleźć odpowiednie ciuchy.... - zacząłem wyliczać wszystkie rzeczy, które zapewne robi każda dziewczyna przed pójściem na imprezę ale Calum jak zawsze postanowił się wtrącić.
- Stary dla kogo ty zamierzasz się tak stroić hmm? - poruszył sugestywnie brwiami. - Wystarczy, że nałożysz jakąś bluzę, spodnie i skarpetki. Już i tak jesteśmy sporo spóźnieni więc zapewne każdy jest na etapie rzygania w krzaki wyluzuj.
- Przecież żartuję. - walnąłem sobie mentalnie otwartą dłonią w czoło. - Czasami jesteś głupszy od osła ze Shreka. Powiedz, co ja jeszcze z Tobą robię? Gdyby nie ty i ta głupia impreza właśnie leżałbym pod moją cieplutką pieżyną z laptopem na kolanach oglądając "Szkołę uczuć". - sarknąłem wyobrażają sobie jakby wyglądał mój dzisiejszy wieczór gdyby nie chłopak.
- Nie marudź już tak panienko. Kiedyś musiałem wyciągnąć Cię na Twoją pierwszą imprezę w życiu. - odrzekł podnosząc dumnie brodę do góry. - A teraz narzuć na siebie jakąś ciepłą bluzę i lecimy w bajlando.
- Ale prysz-
- Oj tam prysznic, prysznic. Popsikaj się jakimś dezodorantem i jakoś ujdzie. I tak już pewnie każdy się spocił od tańczenia w tłumie.
- Jesteś obrzydliwy. - powiedziałem pokazując odruch wymiotny.
- I tak wszyscy wiedzą jak bardzo mnie kochasz. - odpowiedział klepiąc mnie przy tym po plecach.
Nie przedłużając, wygrzebałem z dna szafki czarną bluzę z nadrukiem Hello Kitty, czyli ze znakiem szatana po czym ją na siebie narzuciłem i ruszyłem za przyjacielem w stronę wyjścia krzycząc szybkie "Wychodzę" i "Nie wiem kiedy wrócę". Na dworze panował już mrok. Pogoda była chłodna lecz bluza dawała wystarczające źródło ciepła abym nie trząsł się z zimna. Kiedy oboje znaleźliśmy się w samochodzie, Calum odpalił auto i wyjechał spod mojego domu a ja włączyłem radio, żeby nie było takiej ciszy. Od razu usłyszałem pierwsze słowa piosenki "Before You Go" Lewis Capaldi i zacząłem cichutko podśpiewywać pod nosem, patrząc w okno jakbym był w teledysku. Tak oto minęła mi cała podróż.
Prawie przysypialem kiedy do moich uszu dotarł dźwięk głośnej muzyki. Zapewne nie docierał on z radia samochodowego. Natychmiast zacząłem się rozbudzać i rozglądać po okolicy. Moim oczom ukazał się ogromny dom, z którego dosłownie i w przenośni wylewała się młodzież, a za domem można było zauważyć sporych rozmiarów basem. Cudownie. Na sam widok mam ochotę zwymiotować i wrócić do mojego cieplutkiego łóżka.
- Już jesteśmy. Gotowy? - nie czekając na moją odpowiedź, chłopak otworzył drzwi od samochodu i wyszedł. Widać było jak zaciąga się zapachem alkoholu i papierosów, który był już wyczuwalny z tej odległości. Nie czekając dłużej odpiąłem pas i niechętnie wysiadłem.
- Odpowiadając: Oczywiście, że nie! Na sam widok mam dość! Nie mam bladego pojęcia co ja tu robię. - westchnąłem, pozwalając aby moje ramiona opadły wzdłuż mego ciała.
- Nie dramaryzuj, będzie fajnie już ja o to zadbam. - zapewnił mnie po czym ruszył w kierunku domu gdzie odbywała się impreza. Kiedy zorientował się, że nadal stoję w miejscu, odwrócił się do mnie z pytającym wyrazem twarzy. - Idziesz? Nie wiedziałem, że potrzebujesz specjalnego zaproszenia. - mruknął pod nosem przez co ledwo było go słychać.
- Mhm.. - westchnąłem zmuszając moje nogi do podąrzania za przyjacielem.
Mimowolnie moje cialo zaczęło się lekko trząść przez stres jaki mną zawładnął. Nigdy przenigdy nie byłem na żadnej imprezie a tłum ludzi to to czego zdecydowanie wolę zawsze unikać. Po przekroczeniu progu drzwi wejściowych poczułem mocną woń alkoholu pomieszaną z zapachem papierosów i potu. Zanim zdążyłem się porządnie rozejrzeć po mieszkaniu, do moich rąk trafił kubeczek z jakąś podejrzaną cieczą. Od razu spojrzałem na Caluma z grymasem na twarzy.
- Pij nie marudź to się trochę rozluźnisz. - cmoknął w powietrzu po czym zniknął w tłumie tańczących ludzi.
Aha. "Będzie fajnie" mówił. "Już ja o to zadbam" mówił. Myślałem, że dłużej ze mną wytrzyma. Co ja mam robić sam w obcym mieszkaniu? Nagle zrobiło mi się jako dziwnie sucho w gardle. Nie zważając na późniejsze konsekwencje, wziąłem kubeczek, który ktoś wcisnął mi do rąk i wypiłem jednym haustem. Napój był strasznie gorzki przez co prawie zwróciłem ale o dziwo poczułem się znacznie lepiej. Nawet nie jestem w stanie zdefiniować co własnie wypiłem, ponieważ nigdy nie miałem alkoholu w ustach. Postanowiłem nie stać tak jak kołek przed wejściem i ruszyć w głąb mieszkania tak jak to uczynił ten idiota, z którym przyszedłem.
Każde pomieszczenie w tym domu było duże i obszerne. W kuchni była pokaźnych rozmiarów i bardzo ładna wyspa kuchenna. W salonie na środku stał ogromny stół do biladru, a naprzeciwko korytarza znajdowały się schody prowadzące na górę. Pomyślałem, że trochę sobie mogę pozwiedzać wiedziony alkoholem, który jakimś cudem przez cały czas trafiał do moich rąk, skoro i tak wszyscy są pijani i już za bardzo nie kontaktują. Nie mam pojęcia jak mi się to udawało, że ciągle stałem na nogach i bez żadnych większych problemów się poruszałem pomimo tego, że wypiłem około cztery takie czerwone kubeczki. Kiedy już rozejrzałem się po całym parterze, zdecydowałem, że czas na piętro. Strasznie mi się nudziło a nie miałem ochoty tańczyć pomiędzy obcymi ludźmi, którzy cały czas się o siebie ocierali. Gdy wchodziłem po schodach zaczynało robić się coraz to ciemnej i muzyka lekko przycichła ale dalej było ją wyraźnie słychać. Coś czułem, że piętro to zakazane miejsce dla gości, ponieważ nikogo tu nie było ale cóż Calum, mógł mnie nie zostawiać samego. Sam chciał, żebym tu z nim przylazł burząc tym moje plany wieczorowe po czym od razu mnie zostawił!
Zacząłem przechadzać się cichutko, jak na moje możliwości, po korytarzu. Każde drzwi były zamknięte więc nie chciałem zaburzać prywatności gospodarza, którego tak swoją drogą to wcale nie znam, wpychając się na chama chociaż i tak już po części to zrobiłem. Nagle mój organizm postanowił zrobić sobie ze mnie żarty, wołając głośno o pójście do toalety. Niech to szlag! Jebać prywatność gospodarza, mój pęcherz jest ważniejszy! Natychmiast zacząłem otwierać każde drzwi po kolei szukając łazienki. Tak się spieszyłem, że nie zwracałem uwagi na to żeby zamykać drzwi ostrożnie i bez żadnego hałasu. Kiedy miałem chwycić za klamkę kolejnych drzwi, te z impetem się otworzyły a moim oczom ukazał się dość wysoki blondyn z kolczykiem w wardze i niebezpiecznym błyskiem w oku przez co lekko zadrżałem.
- Kto śmie zakłócać mój s.. - jego śliczne oczy o kolorze jasnego nieba natychmiast na mnie spojrzały. Na twarzy nieznajomego na początku pojawił się gniew, po jakimś czasie zaskoczenie a na samym końcu radość? Chłopak zaczął przewiercać moją osobę wzrokiem, oglądając mnie od stóp do głów. - Michael?
---------------------
Strasznie dziwnie się opisywało imprezę bo na żadnej nie byłam ale mam nadzieję, że nie jest jakoś źle XDD