Rozdział 8

1.5K 99 9
                                    

Kino było bardzo wytwornym miejscem, dostępnym tylko dla nielicznych. Ani  ja, ani nikt z moich przyjaciół czy znajomych, nie był w nim nigdy. Przychodzili tu tylko ci, których było stać, a niestety my nie należeliśmy do bogatych. Jojo opowiadała mi kiedyś, że chodzi tam z przyjaciółmi po szkole i nie traktują tego jak święto, tylko sposób na spędzenie czasu. Ja nie wyobrażam sobię takiego życia, no bo jak już paredziesiąt razy będziesz w tym kinie, to ono przestanie być dla ciebie wyjątkowym miejscem. Dla bogatych był to normalny budynek, taki jak sklep z ciuchami, nic specjalnego, a dla nas? Kino było miejscem świętym.

Dlatego kiedy Simon zaproponował pójście do kina, nie umiałam odmówić. On, tego byłam pewna, też nie uważał tego miejsca za wyjątkowe. Myślę więc, że to wyjście przysporzy mu wiele wstydu, bo znając mnie, wywałę jęzor i będę biegać jak pies, poznając nowe miejsce. Właściwie trochę mu współczuję, ale to był jego pomysł. Wciąż zastanawiałam się, skąd on u licha znał "Evil"?! Był to bardzo ekskluzywny klub nocny, w którym było więcej wampirów niż gdziekolwiek indziej. Tam również, było najwięcej morderstw w dziejach. Pijawy, mają bardzo słabą głowę i po paru kieliszkach są kompletnie pijane i tak jak ludzie, robią rzeczy, których często potem żałują, zakładając oczywiście, że wampiry mają uczucia. 

Za dziesięć 16:00 przyszłam więc pod umówione miejsce. Patrzyłam na wielki, szklany budynek, z wielkim neonowym napisem KINO i podziwiałam. Nie był on pewnie równie piękny, jak kina w bogatej dzielnicy, ale dla mnie był szczytem marzeń. Popatrzyłam na wchodzących i wychodzących ludzi. Nie byli ubrani jakoś specjalnie, ale czysto i schludnie. No tak, bogacze. Widziałam jakąś dziewczynę, w  moim wieku i zdziwiłam się, że jej dżinsy są podarte i widać jej gołą skórę. Zastanawiałam się, czy to nie jakaś jedna z nas, tych biednych, która postanowiła się wkraść na film. Ale nie, nie wyglądała na zaniepokojoną. Szła równym krokiem, a reszta jej ubrania wcale nie wskazywała na biedotę. Czyżby więc to był jakiś styl? Chodzić w podartych ubraniach? Przecież to idiotyczne! Potem popatrzyłam na mój ubiór. Miałam na sobie moją najładniejszą sukienkę do połowy kolan. Była biała z czarnymi kwiatami. Kochałam ją nad życie. Oczywiście dostałam ją w prezencie od Jojo. Kiedy zapytałam z jakiej to okazji, ona wytłumaczyła mi, że przyjaciółki tak robią. Zrobiło mi się głupio, bo wiedziałam, że mnie nie stać na prezenty dla niej, ale ona powiedziała, że moje opowieści, o tym jak się żyje biednym, to wystarczające nagrody. Dziwny jest ten świat. Do tego założyłam ( już mniej widowiskowe) białe baletki. Włosy zaplotłam w niezgrabny kok. Plus odrobinę błyszczyku (nigdy nie malowałam się tak całkowicie, może bogaci tak robią, ale my nie). Widziałam jak ludzie, a zwłaszcza chłopcy, patrzą na mnie, przechodząc. W ich oczach widziałam, że wyglądam pięknie, może nawet za pięknie w ich mniemaniu. Ale mi to nie przeszkadzało. Bądź co bądź, dziś miałam swoją pierwszą randkę. No właśnie.. wciąż nie wiedziałam, czy to tylko niewinne spotkanie, czy coś więcej. W każdym razie mamie powiedziałam, że idę na chwilę do Elizabeth robić jakiś projekt, Liz oczywiście nic o tym nie wiedziała, bo ona zajmowała się teraz bardziej chłopakami niż jakąś tam przyjaciółką, więc miałam nadzieję, że mama nie pójdzie sprawdzić, czy rzeczywiście u niej jestem.

- Wyglądasz prześlicznie.- powiedział męski głos za moimi plecami.

Odwróciłam się gwałtownie, stając oko w oko z Simonem.

-Dz..dzięki. Ty też ładnie wyglądasz- odpowiedziałam.

Miał na sobie zwykły czarny T-shirt i dżinsy. Jego włosy były w uroczym nieładzie. Czuć było od niego męskie perfumy. Drogie, męskie perfumy.

- Co słychać?- zapytał, kierując się w stronę wejścia do kina.

- Okej- odpowiedziałam szybko. Byłam mega zdenerwowana.

Wśród wrogówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz