Rozdział 9

1.4K 99 7
                                    

-Trzeba wynaleść sposób na zabijanie wampirów!- krzyknął Fortis.

Według mnie było to oczywiste, że musimy nauczyć się je niszczyć. 

-Podsumujmy to co wiemy- powiedziała spokojnie Anna. 

Siedzieliśmy w tajemnej sali, w której zbierało się stowarzyszenie antywampirów. Właśnie byłam na jednym z nich. Przyglądałam się ludziom w milczeniu. Siedziałam koło Jojo, ale nie zamieniłam z nią ani słowa. Po tym, jak Simon mnie zdradził, przestałam ufać komukolwiek. 

-Nie da się ich zabić strzałem z pistoletu- powiedział jakiś facet. Był duży i silny, a na prawie każdym skrawku jego ciała, widniał tatuaż.

-Próbowałeś?- zapytała Anna profesjonalnym tonem. 

Mężczyzna spojrzał na stół i widać było, że posmutniał.

-Mój młodszy brat próbował jednego zabić. Wampir nawet się nie potknął, gdy oberwał w brzuch. Potem ten sam krwiopijca...zagryzł na śmierć mojego brata. Właśnie dlatego tu jestem. Po zemstę. 

Właściwie i ja, byłam tutaj aby się zemścić. Zemścić się na pijawkach za to, że zabrali mi tatę i za to, że nas kontrolują. Dlatego doskonale rozumiałam tego mężczyznę i wiedziałam, że jego wygląd, to tylko sposób na ukrycie cierpienia. 

-Inne propozycje?

Jakaś dziewczyna, na oko w moim wieku, podniosła niepewnie rękę.

-Nie toną. Chyba wcale nie oddychają. 

Zastanawiałam się, skąd to wiedziała. Ale chyba wolałam nie wnikać...

-Dobrze. Coś jeszcze?

Nikt nie podniósł ręki. Spotkanie skończyło się bardzo szybko. 

*****

Był ponury dzień. Postanowiłam zostać dzisiaj w domu, bo nie miałam ochoty nigdzie wychodzić. 

Tak, wiem, był piątek i powinnam ruszyć dupsko do szkoły, ale tego nie zrobiłam, bo mama naprawdę potrzebowała pomocy.

Już następnego dnia była Wigilia. Kiedyś ludzie robili 12 potraw, zostawiali wolne miejsce przy stole i bawili się w Świętego Mikołaja. Teraz nikt już tak nie robi. Co poniektórzy (czyli oczywiście ci bogaci), dają swoim dzieciom jakieś prezenty, ale biednych na to po prostu nie stać. Na stole, przy którym zbiera się cała rodzina, stoi tyle rzeczy, ile ktoś zrobi i przyniesie. Nie ma również dań, który są charakterystyczne dla Wigili, każdy daje to, co może. Na przykład, rok temu, jedliśmy jako zupę, krupnik, na drugie było do wyboru: albo jakieś mięso, albo pizza. Na deser serwowano blok czekoladowy. I  było dobrze. Jedyna rzecz, która jest w tym dniu wyjątkowa, to fakt, że jesteśmy bezpieczni, możemy się najeść i spotkać całą rodzinę. Dlatego jest to moje ulubione święto w roku. Wampiry oficjalnie powiedziały, że nie zrobią przemiany w Wigilię i póki co, chyba się tego trzymają. Zawsze pomagałam mamie, w robieniu potraw, tym bardziej, że tym razem, wszystko ma się odbyć w naszym mieszkaniu. Niewygodny śpiworze- witaj! Bo to oczywiste, że łóżko trzeba będzie komuś oddać. No cóż... Takie życie. 

Postanowiłyśmy zrobić coś prostego. Spagetti było całkiem dobrym pomysłem. Jako, że rok temu były dwa drugie dania, postanowiliśmy dodać do tego na przykład rybę. 

A więc razem z mamą od rana siedziałyśmy w kuchni i powoli zaczynałam żałować, że jednak nie poszłam do szkoły. Nie jestem dobra w gotowaniu, więc już pare razy coś schrzaniłam, ale nie tylko o to chodziło. To miały być pierwsze święta bez taty. Bez człowieka, który zawsze bawił się z nami w śnieżki, przez co często w zimę byłam chora. Teraz to było coś zupełnie innego. Ta zima była ciemna, zimna i ponura. Bardzo brakowało mi taty i gdy tak o tym myślałam, trudno było mi jeszcze skupić się na gotowaniu. Dwa zbite kubki później, postanowiłam zrobić sobie przerwę. Podeszłam do okna w moim pokoju i znowu zastanawiałam się nad losem taty... Czy dobrze mu się wiedzie? Czy jest wampirem? No i podstawowe pytanie- Czy w ogóle jest jeszcze na tym świecie? I czy o nas pamięta?.....

Wśród wrogówOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz