9.

491 38 15
                                    

— Co zrobiłeś?! — Laura wydarła się na Patryka tak głośno, że aż od niej odskoczył. — Czy ty jesteś normalny? Patryk, nie miałeś prawa...

— Wyluzuj, to tylko spotkanie — Patryk wzruszył ramionami. — A ty jesteś taka durna, że nigdy byś tego nie zaproponowała! No pomyśl, kiedy następnym razem się zobaczycie? On zaraz po Zakopanym wylatuje do Japonii, w Austrii będzie dopiero w połowie lutego, a to i tak daleko od ciebie! 

— Nie miałeś prawa pisać do niego z mojego telefonu — stwierdziła, chwytając się za głowę. — Jesteś... 

— Genialny? — dokończył za nią, a ona wywróciła oczami. — Tak, to już wiem, Laura, ale podziękujesz mi później. 

Nie mogła go udusić, bo za bardzo by za nim tęskniła i gdyby nie to, chłopak już dawno miałby u niej przesrane. Postanowiła, że będzie zła na niego do jutra, a kiedy poszli zjeść do miasta nie odzywała się do niego ani słowem. Ku ich rozczarowaniu miasto było pełne ludzi, głównie kibiców, niektórzy dalej trąbili w te swoje wuwuzele, inni imprezowali po knajpach, bo nawet jeśli Polakom nie poszło w konkursie zbyt dobrze, to jednak sporo osób wydawało się bawić pierwszorzędnie. Wszystko było jednak zapchane i znalezienie knajpy, gdzie nie będą czekać godzinami na jedzenie graniczyło z cudem. 

— Laura, chodźmy po prostu do marketu — westchnął nastolatek, kiedy po raz któryś już obchodzili centrum. 

Laura niechętnie się zgodziła, bo serio zjadłaby coś ciepłego, ale dobra, obiecała sobie, że już nie będzie tyle narzekać, więc poszli do tego nieszczęsnego marketu, wybrali parę rzeczy, a w kolejce do kasy niespodziewanie zauważyli znajomą postać, trzymającą paczkę płatków i karton mleka. 

— Markus? — Laura wychyliła się, żeby lepiej go zobaczyć. — Markus to ty? 

Mężczyzna obrócił się w jej kierunku i widząc znajomą twarz natychmiast się rozpromienił. 

— Cześć Laura — powiedział, machając do nich paczką płatków. — Dobrze się bawiliście dzisiaj? 

— Patryk fenomenalnie — stwierdziła dziewczyna z przekąsem, szturchając brata. — Prawie się popłakał — dodała, a Patryk posłał jej mordercze spojrzenie. — Kupujesz płatki i mleko? — zdziwiła się, widząc co ma w rękach. — Oni was tu nie karmią?

— Pewnie jak wrócę do hotelu to zjem — wyjaśnił, uśmiechając się na jej pytanie. — Zawsze dopycham czymś kolację — dodał, a Laura się uśmiechnęła. — A wy po co przyszliście? 

— My będziemy robić jakąś małą kolację w hotelu, bo we wszystkich knajpach jest taki tłok, że szkoda gadać — westchnęła dziewczyna, zaczynając wykładać produkty na taśmę. 

Markus spojrzał na nią chwilę dłużej i zamrugał szybko. 

— Laura, weź idź to odłóż — stwierdził po chwili, zaczynając wrzucać to, co wyciągnęła, z powrotem do koszyka. — Jesteśmy z chłopakami niedaleko na kolacji, możecie przecież się dołączyć do nas. 

— Daj spokój, Markus, nie będę wam robić problemu — machnęła ręką, znów wyciągając wszystko na taśmę. 

— A pamiętasz jaki problem zrobiliśmy ci w Wiedniu? — spytał retorycznie, kręcąc głową. — Poważnie mówię, dalej, będzie fajnie. 

Cóż, nawet nie miał pojęcia jak to wszystko się skończy. 

Constantin prawie się opluł, widząc jak do restauracji, w której siedzieli, Markus wchodzi w towarzystwie Laury. Wszyscy głośno rozmawiali i zajmowali się swoimi sprawami, więc nikt nie zwrócił na nich większej uwagi, ale Constantin poczuł, że coś ściska mu żołądek, kiedy dziewczyna zaśmiała się z jakiegoś żartu Markusa, kiedy ściągali z siebie kurtki. Obok nich stał Patryk, również całkiem rozbawiony, wtrącający do ich dyskusji swoje trzy grosze, więc Constantin pomyślał, że pewnie rozmawiają po angielsku. 

kartenhaus | c. schmid ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz