24.

388 28 6
                                    

Chwila po dwudziestej pierwszej byli już w klubie. Tak jak Laura się spodziewała, była to kumulacja tego wszystkiego, czego nienawidziła, czyli duszne, ciemne pomieszczenie, oświetlone tylko jakimiś migającymi lampkami, wypełnione niemal po brzegi pijanymi ludźmi i głośną, drażniącą muzyką. 

Chociaż wokół siebie widziała dużo znajomych twarzy, nadal czuła się niepewnie. Karl zniknął gdzieś zamówić drinki, Markusa wdał się w rozmowę ze Stefanem Kraftem i po chwili razem z nim i Stephanem Leyhe zniknęli między tańczącymi ludźmi, a ona została z Constantinem, Richardem i Piusem, nadal rozglądając się podejrzliwie wokół siebie. 

— Chodź Laura, znajdziemy jakieś miejsce — krzyknął do niej Constantin, ciągnąc ją za ramię za sobą. 

Chwilę później siedziała już na czarnej, skórzanej kanapie przy jakimś dziwnie podświetlanym stoliku, a Karl stawiał przed nią kieliszek z jakimś kolorowym płynem, ale natychmiast pokręciła głową. 

— Nie piję — przypomniała tylko, odsuwając od siebie alkohol, bojąc się nawet na ten cholerny kieliszek spojrzeć. 

Karl uśmiechnął się tylko do niej, przysuwając kieliszek z powrotem w jej kierunku. 

— Nie przesadzaj Laura, raz na jakiś czas można sobie pozwolić — stwierdził machając lekceważąco ręką i siadając naprzeciwko Constantina. — Po jednym drinku nic ci nie będzie, a słyszałem od Schlierenzauera, że akurat ten — tu wskazał na jej kieliszek — jest bardzo dobry. 

Spojrzała na kieliszek i niemal wzdrygnęła się z obrzydzenia, przypominając sobie, jak ktoś kiedyś również jej powiedział, że po jednym kieliszku wódki nic jej nie będzie. Szkoda, że wtedy po tym jednym nadeszły trzy kolejne, później pięć i każdego kolejnego dnia coraz więcej, więcej i więcej, aż w końcu nie było takiej ilość alkoholu, która mogła ją usatysfakcjonować. 

Patrzenie na ten kieliszek wywoływało u niej niemal fizyczny ból, więc po chwili odwróciła wzrok, marząc tylko, żeby w jakiś magiczny sposób rozpłynął się on w powietrzu. Tylko do ciebie należy decyzja, czy po niego sięgniesz, powiedziała sobie, zaciskając pięści. Nie ma się czego bać.

Z tym, że Laura naprawdę sobie nie ufała. Mimo że szło jej naprawdę świetnie i wszyscy jej to powtarzali, to miała świadomość, że taki jeden kieliszek wystarczyłby, żeby ponownie zacząć się staczać, a więc nie prowokowała takich sytuacji. 

Podczas gdy ona toczyła ze sobą wewnętrzną walkę, czy sięgnąć po alkohol, czy jednak nie, do ich stołu wrócili Markus ze Stephanem, oraz Kraft i Aschenwald, którzy postanowili się do nich dosiąść. 

Ktoś powiedział jej, że ładnie wyglądała, ale zupełnie nie zakodowała kto właściwie do niej mówił. Była strasznie rozkojarzona, zarówno przez alkohol jak i przez migające światła wokół siebie, a na dodatek wszyscy byli tak strasznie głośno, że z trudem słyszała własne myśli. Jeśli ja to przeżyję, to chyba będzie cud, stwierdziła, wzdychając ciężko. 

Na szczęście Constantin cały czas siedział obok niej, z ręką owiniętą wokół jej talii, a z nim Laura czuła się chociaż odrobinę bezpieczniej.

Po jakimś czasie większość osób z kanap przeniosła się na parkiet, aż w końcu przy stoliku została tylko ona, Constantin i ten jej nieszczęsny kieliszek. 

— Laura, idziemy potańczyć? — spytał w końcu chłopak, podnosząc się z kanapy i patrząc na nią wyczekująco. 

Constantin nie zamierzał przesiedzieć całego wieczora na kanapie i postawił sobie za cel wyciągnięcie Laury na parkiet, żeby się trochę rozerwała. Widział wyraźnie, że niezbyt jej się podoba to siedzenie tutaj, więc pomyślał, że może przynajmniej lepiej będzie, jeśli pójdą się bawić. 

kartenhaus | c. schmid ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz