Dopiero wtedy Constantin zobaczył jak marnie wyglądała, bo kiedy uśmiech zszedł jej z twarzy, mogło się wydawać, że nie spała kilka dni. Dopiero teraz dostrzegł fioletowe sińce pod jej oczami i poczuł, że faktycznie nie powinien tu przyjeżdżać, nie ważne jak bardzo go tutaj ciągnęło.
Powinien chociaż wcześniej zapytać, czy Laurze to nie przeszkadza, czy ma ochotę w ogóle go przyjmować do domu. Powinien chociaż zarezerwować sobie nocleg w hotelu, ale oczywiście musiał być debilem i liczyć na to, że dziewczyna go nie wyrzuci. Ale chyba nie zamierzała
Wrócili do salonu, po drodze zgarniając z kuchennego stołu swoje kubki z herbatą.
— Dawno się tak nie cieszyłam, że już sobie poszli — przyznała, opadając bezsilnie na kanapę i przymykając oczy. — Mam dość...
Już miała coś dodać, kiedy komórka Constantina zaczęła wściekle dzwonić, więc posłał jej przepraszające spojrzenie i wyszedł do korytarza, żeby odebrać od mamy.
No tak, oczywiście Constantin nie raczył jej powiadomić o jego wspaniałomyślnym planie, bo niby po co? Teraz zaczął żałować, bo właściwie powinna się dowiedzieć od niego, a to prawdopodobnie Markus, albo któryś innych z jego kolegów zadzwonił do niej i na niego doniósł.
— Constantin coś ty znowu wymyślił? — było pierwszym, co usłyszał, kiedy przyłożył telefon do ucha. — Naprawdę jesteś w Austrii? Chryste, co ci strzeliło do głowy?
— Też tęskniłem, mamo — stwierdził nieco jednak rozbawiony, pretensjami swojej matki.
Na litość boską, przecież był dorosły, tak? Umiał się sam sobą zająć i nie potrzebował, żeby jego mama na każdym kroku panikowała. Nie wiedział czy to tylko jego mama tak miała, czy jednak wspólną przypadłością wszystkich matek było przejmowanie się absolutnie wszystkim bardziej, niż było to konieczne.
— Constantin — na surowy ton jej głosu natychmiast spoważniał. — Dlaczego nie wróciłeś do domu?
W jej głosie słychać było jednocześnie trochę troski, trochę pretensji i trochę rozgoryczenia, a Constantinowi zrobiło się głupio. Nie żeby nie myślał, że dramatyzowała, bo w dalszym ciągu był tego zdania, ale faktycznie, mógł jej powiedzieć. Powinien dać jej znać wcześniej, nie byłaby wkurzona, a raczej zrozumiałaby go i przynajmniej nie martwiłaby się tak, jak teraz.
— Jestem u Laury — westchnął w końcu, po chwili milczenia. — Przepraszam, że nie dałem znać wcześniej — dodał szybko, po czym odsunął telefon od ucha, na wszelki wypadek gdyby jego mama zdecydowała się na niego wydrzeć.
Ale nic takiego się nie wydarzyło.
— Jak długo u niej zostajesz? — zapytała tylko, a jej głos był o niebo łagodniejszy, niż chwilę wcześniej. — Wracasz w ogóle w tym tygodniu do domu?
Nie wiedział. Jeśli Laura użyczyłaby mu pralki, mógłby od razu zabrać się do Willingen stąd, nawet z Austriakami, o ile nie mieliby nic przeciwko. A to znaczyło, że cały wtorek i środę mógłby spędzić z Laurą i dałby się pokroić za taką możliwość.
Ale z drugiej strony czuł, że nie powinien siedzieć jej tyle czasu na głowie. Zjawia się taki Constantin Schmid bez uprzedzenia, zamierza nocować i jeszcze pożyczać pralkę... Co ona sobie o mnie pomyśli?
— Halo, Constantin, jesteś tam? — głos jego matki przywrócił go do rzeczywistości. — Zadzwoń jutro i powiedz mi, co zamierzasz, jasne?
— Tak, dobrze — skinął głową z przyzwyczajenia.
I zanim zdążył coś jeszcze powiedzieć, jego matka się rozłączyła, najwyraźniej postanawiając, że będzie na niego obrażona. Cóż, czasem się jej to zdarzało, ale zazwyczaj przechodziło szybko, bo za bardzo kochała swoje dzieci, żeby móc się na nie gniewać zbyt długo.
CZYTASZ
kartenhaus | c. schmid ✔
FanfictionConstantin, podczas przypadkowej wizyty w Wiedniu, wpada na dziewczynę, dla której zupełnie traci głowę. Nie zna jej imienia, nie wie skąd jest, nie wie o niej zupełnie nic, prócz tego, że pracuje w wypożyczalni łyżew jednego z wiedeńskich lodowisk...