xxiv

355 24 14
                                    

dark tower au
short shot
(czy ja mogę z tego shotować nałogowo tutaj?)

   W kościele był tylko jeden wolny pokój, więc chcąc nie chcąc, Jaskier musiał spędzić noc z Yennefer

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

W kościele był tylko jeden wolny pokój, więc chcąc nie chcąc, Jaskier musiał spędzić noc z Yennefer. Ze swoją kobietą, swoją damą, swoją żoną. Cóż za niefortunne porozumienie. Z kolei Geralt postanowił, pozwalając sobie na sugestywny uśmiech, przespać się w sąsiednim pokoju, tam, gdzie sypiał Brosloski. Z kolei on został sam z brunetką i chyba ich sytuację można było ironicznie określić mianem spóźnionej nocy poślubnej. Na samą myśl niemal parsknął śmiechem. Czy leżenie na - dzięki bogom - szerokim łóżku z osobą, jaka napełniała go niewyobrażalnym wstrętem można jakkolwiek nazwać udanym wieczorem?

Mógłby mu powiedzieć. Był w stanie, przecież nikt go nie zakneblował. A nawet, powinien to z siebie w końcu wykrztusić.

Owszem, tak samo, jak mógł wybić sobie młotkiem spruchniały ząb. Pytanie jednak, po co?

Kiedyś będzie musiał mu powiedzieć. O ile do tamtej pory nie oszaleje.

Na pewno nie dziś, dzisiaj był dobry dzień. To może zaczekać jeszcze kilka dni. Albo tygodni. Ale czy nie będzie wtedy za późno?

Przed oczami, niby wizje na spękanym suficie, przesuwały mu się wydarzenia dzisiejszego dnia. Wschodzące słońce nad Calla, omiatające swoim blaskiem przeniczne pola i błyszczące potoki, jakimi przeplatane były ulice, usiane gdzieniegdzie kępkami trawy, co nie wyglądało tu niechlujnie, ale niesamowicie naturalnie. Cirillę zaśmiewającą się z czegoś w sposób naturalny dla czternastolatki wraz z młodą Megan. Yennefer rozmawiającą z jej rodzicami i nie wyrzucającą jadu na wszystkich dookoła. Cóż, to ostatnie było dla miego szczególnie zaskakujące, ale uświadomił sobie, że właściwie przez ten okres, gdy podróżowali rozmawiała jedynie z nim, a musiał przyznać, że dla niego konwersacja z nią również nie była przyjemnością.

Najlepiej jednak zapamiętał Geralta, który wtedy chyba najbardziej go skonfundował. Jaskier miał bogatą wyobraźnię, ale nigdy nie spodziewał się, że wiedźmin będzie w stanie zatańczyć i widocznie dobrze się bawić. Nie wiedział, czy była to wina pszenicznego piwa, jakiego obaj sporo skosztowali, czy czegoś innego. Może po prostu faktycznie miał dobry humor. Może to miejsce jakimś cudem przypominało mu te pierwsze lata jego tułaczki, z Lambertem i Eskelem. Cudownego Beonita. To wszystko, co miał, ale czego już mieć nie mógł. A nawet uśmiechał się, na ten swój dziwny sposób - nieco krzywy, raczej ponury, ale emanujący czymś, co przyciągało ludzi jak miód muchy. Poza oczami. Złociste, ciemnotopazowe oczy bombardiera jak zwykle pozostały w ciągłym skupieniu. Jaskier nie rozumiał dlaczego, ale na wspomnienie akurat tego nie mógł nie zadrżeć.

To było tak niesamowite, cała ta sytuacja sprawiała, że Julian czuł się jak po większej dawce swojego ukochanego demona, chociaż nie pojmował, jak miałby go tutaj zażyć.

Chciałby zagrać dla Geralta na gitarze. Kiedyś grywał. Gdy Ferrant nie patrzył. Jeszcze w Nowym Jorku.

Leżąca obok niego Yennefer przewróciła się na drugi bok, co przywróciło go do rzeczywistości. Powinien skupić się na porządnym śnie. Jutro czeka ich przynajmniej trudny dzień. A kac będzie dostateczną udręką, bez objawów niewyspania.

Zasnął. Dokładnie tak, jak nieokreślony czas temu nauczył go ich - jego - dihn. Szybko i sprawnie, z pomocą medytacji, bez zbędnych rozmyślań. Chyba zaczyn za bardzo brać sobie do serca rady Geralta.



nadal - mogło być lepiej.

buttercups | geraskier trashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz