xliv

204 20 4
                                    

   Yennefer zajrzała do pokoju.

   Długo czekała na zewnątrz, ale zaczynała mieć tego powoli dosyć. Co tak bardzo zajmowało wiedźmina w sylwetce chłopaka?

   — Geralt? — zapytała niepewnie.

   Mężczyzna spał.

   Kobieta zbliżyła się.

   — Geralt? — powtórzyła, kładąc dłoń na jego ramieniu. Odpowiedziało jej nagłe spojrzenie złotych oczu.

   — Odszedł. — odpowiedział z zadziwiającym spokojem. — Jaskier odszedł.

   — Przykro mi. — odparła Yennefer, nie wiedząc, co jeszcze mogłaby powiedzieć. To była zupełnie nowa sytuacja.

   — Ludzie często umierają i trzeba z tym żyć. — zabrzmiało to nieco oschle, a później wstał.

   Wyminął obojętnie Yennefer i wyszedł z pomieszczenia, jakby nic się nie wydarzyło. Po prostu zakończył kolejny rozdział w swoim życiu. Uświadomił sobie dobitnie, że uczucia naprawdę nie są dla wiedźminów i nic już tego nie zmieni. Jaskier nie był taki jak on, ale mogli przecież udawać i byłoby tak dobrze.

  

buttercups | geraskier trashOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz