Yennefer zajrzała do pokoju.
Długo czekała na zewnątrz, ale zaczynała mieć tego powoli dosyć. Co tak bardzo zajmowało wiedźmina w sylwetce chłopaka?
— Geralt? — zapytała niepewnie.
Mężczyzna spał.
Kobieta zbliżyła się.
— Geralt? — powtórzyła, kładąc dłoń na jego ramieniu. Odpowiedziało jej nagłe spojrzenie złotych oczu.
— Odszedł. — odpowiedział z zadziwiającym spokojem. — Jaskier odszedł.
— Przykro mi. — odparła Yennefer, nie wiedząc, co jeszcze mogłaby powiedzieć. To była zupełnie nowa sytuacja.
— Ludzie często umierają i trzeba z tym żyć. — zabrzmiało to nieco oschle, a później wstał.
Wyminął obojętnie Yennefer i wyszedł z pomieszczenia, jakby nic się nie wydarzyło. Po prostu zakończył kolejny rozdział w swoim życiu. Uświadomił sobie dobitnie, że uczucia naprawdę nie są dla wiedźminów i nic już tego nie zmieni. Jaskier nie był taki jak on, ale mogli przecież udawać i byłoby tak dobrze.
CZYTASZ
buttercups | geraskier trash
Acakczyli geralt, który obraża się, bo kot jaskierka iskierka szarpie mu eleganckie firanki trash ze wspaniałego shipu energicznego barda i nieco mniej energicznego wiedźmina