— • withered flower • —
płatek piąty
Yennefer miała mieszane uczucia co do nieokreślenie długiego czasu, jaki spędziła samotnie przy "mężu". W pewnym sensie była wdzięczna, gdy przyszedł Geralt i mogła w milczeniu usiąść na zewnątrz razem z ponurą, jak wszyscy, Cirillą. Miała wrócić, gdy "przyjdzie czas", ale wątpiła, czy przyjdzie.
Spędzała z nim mnóstwo czasu, z nim i z nikim innym. Aby sprawiać pozory. Nawet go lubiła i gdyby nie jego dość jasne, obrzydliwe uczucie do wiedźmina, byłaby skłonna się z nim zaprzyjaźnić. Zwykle jednak siedzieli w ciszy, mogąc mówić, lecz nie chcąc. Terazoboje nie byli fizycznie w stanie wykrzesać z siebie ani słowa, a chcieli, a przynajmniej chciała ona.
Zabawne, jak bardzo odmienną osobą stał się przez ten okres. Zabawne, jak silne uczucie może uwolnić heroinistę od jego demonów, niewolnikowi słów rozerwać kajdany. Zabawne, jak bardzo można poddać się bezwolnie woli osoby, jaka kompletnie się tobą nie przejmuje, bo wierzysz, ufasz jej, że nie pozwoli ci zginąć. Julian z Lechistanu był leniwym, osowiałym dupkiem, jakiego jedynym świtałem życia był biały proszek. Jaskier ze Świata Pośredniego był nadpobudliwym, durnym dupkiem, jakiego blaskiem nadziei był człowiek, dla którego niemal nie istniał.
A czy dosłownie nie zginął dla Geralta? Powinna wypluć te słowa mając świadomość, że chłopak najpewniej jeszcze żyje, ale będąc szczerym, nie sądziła, iż potrwa to długo. Gdy leżał pobladły wśród zabrudzonej pościeli wydawał się jej jeszcze bardziej kruchy niż zwykle. Jaskier zawsze był delikatny, drobny, na tyle, że nigdy nawet w myślach nie nazwała go mężczyzną. Zawsze pozostał chłopakiem, chłopcem, dzieciakiem, bo w gruncie rzeczy tym był. Miał ledwie dwadzieścia kilka lat, a ona, chociaż nie wyglądała, o wiele więcej. Miała jednak to szczęście, że pochodziła ze świata na tyle zaprawionego w magii, że istniały tam eliksiry długowieczności, z których grzechem byłoby nie skorzystać.
Jego młodość nigdy nie przeminie, pomyślała nagle. Już na zawsze będzie miał swoje dwadzieścia lat.
Musiała przyznać, że gdzieś w głębi była okropnie zazdrosna. Wiedziała, że nigdy nie zraniła się na tyle poważnie, aby się tak o nią martwić - była silna i ostrożna - ale dlaczego Geralt poszedł na łoże śmierci Jaskra i chciał być sam? Nie wiedziała do końca, dlaczego ją to niepokoi. Chce się pożegnać ze swoich najlepszym przyjacielem, tym z pomocą którego powstało ich ka-tet.
Gdy tam była, Julian zapytał o coś swojego kuzyna, Ferranta. Brzmiał przy tym tak bezbronnie.
A później zaczął wołać imię jakiejś Priscilli, o jakiej Yennefer nie wiedziała.
Zawołał;
— Spójrz, Priscillo, gwiazdy świecą jasno!
Później do Geralta.
— Zbyt rzadko się uśmiechasz, mój kochany. Chciałbym to naprawić, pozwolisz?
Nie wiedziała, co ją bardziej zmroziło.
— Nie będę strzelał ręką, gdyż kto strzela ręką ten zapomniał, ale nie oblicza swojego ojca. Twojego, Geralcie.
Słysząc te ostatnie słowa Yennefer w obliczu impulsu złapała jego rękę i uścisnęła ją.
— Tak, Julianie, prawdę powiadasz. Otworzysz oczy, aby po raz ostatni popatrzeć na świat?
Jednak nie otworzył oczu i aby przekonać się czy jeszcze oddycha, musiała dłuższy czas obserwować jego ciężko poruszającą się w górę i w dół klatkę piersiową.
- W zrujnowanych salach królestwa zmarłych panuje milczenie.
Geralt wszedł właśnie w momencie, gdy chłopak zaczął zwijać się w konwulsjach i powtarzać nieustannie jego imię, jak gdyby przywoływał do siebie największe bóstwo w ostatnich chwilach życia. Może dla niego tak właśnie było.
— Witaj. — wykrztusiła.
— Co z nim? — zapytał, w pewnym sensie lękając się zbliżyć do łóżka.
— Oddycha.
— Wyjdź. — nakazał krótko zaskoczonej kobiecie. — Zawołam was, ciebie i Ciri, gdy przyjdzie czas. Chcę się pożegnać.
Yennefer zawahała się, ale wbijając paznokcie w wierzch dłoni skinęła mu jedynie głową, wstała i zamknęła za sobą dokładnie drzwi. Na zewnątrz z ulgą wzięła głęboki wdech i osunęła się na ziemię, usiłując uspokoić skołatane nerwy.
Poszła do Cirilli.
CZYTASZ
buttercups | geraskier trash
Casualeczyli geralt, który obraża się, bo kot jaskierka iskierka szarpie mu eleganckie firanki trash ze wspaniałego shipu energicznego barda i nieco mniej energicznego wiedźmina