— • withered flower • —
szósty płatek
Geralt został sam w pustym, nieprzyjemnie pachnącym śmiercią, pomieszczeniu. Usiadł na materacu.
— Cześć. — zaczął cicho. — Co u ciebie?
Westchnął i parsknął urywanym śmiechem. Usiłuje rozmówić się z umierającym przyjacielem. Robił to już wiele razy, ale nigdy nie zaczynał w ten sposób. Najwidoczniej kiedyś musi być ten pierwszy raz. Kiedyś musi być ten pierwszy raz, gdy położy swojemu umierającemu przyjacielowi dłonie na włosach i ostrożnie poprawi opadające na oczy kosmyki, a tamten zmarszczy nos i znów wymamrocze jego imię, a on będzie się tym rozkoszował.
Jeśli po raz ostatni używał swojego słodkiego głosu, chciał pamiętać.
— Zawsze powtarzano mi, że tacy jak ja są wypruci z emocji. — uśmiechnął się smutno.
Najwyraźniej otaczali go sami kłamcy, gdyż były osoby, przy których czuł tyle, iż brakowało mu słów, aby to odpowiednio wyrazić.
— Cóż... — nie był za dobry w mówieniu o tym, co siedzi mu w głowie, ale powinien to powiedzieć. Uczciwie wobec niego samego i uczciwie wobec Jaskra. — Chyba chciałem, żebyś wiedział, że jednak nie są.
Właściwie, mój drogi Julianie, jednak nie są, ale przy tobie. Przy tobie tak naprawdę są, chociaż nie do końca umiem je wtedy okazać. Gubię się, dlatego wiele razy to zbywałem, mówiąc sobie, że to zbędne. Gdy o tym myślę, chyba sądzę, że dla ciebie wcale nie było to zbędne i tego właśnie ciągle oczekiwałeś. Mylę się? Chciałeś zapewne abym czasem potrzymał cię za dłoń, roześmiał się z twojego mało zabawnego żartu lub otulił kocem wieczorem. Albo może to ja chciałem to zrobić? Nie jestem pewien. Nie oczekiwałeś tego, po prostu chciałeś, oddzielając strefę marzeń od reali. Wiesz, co chciałem ci powiedzieć? Jesteś dla mnie bardzo ważny, Jaskierku.
Ale nie powiedział tego. Nie otworzył ust, nie rozchylił warg, nawet nie mrugnął czy nie zmienił wyrazu twarzy. Zamiast tego po prostu wsłuchiwał się w jego coraz bardziej chrapliwy oddech, ciesząc się, że ten oddech jeszcze w ogóle pozostaje, i to regularny. Jeśli istnieje jakaś prawdziwa, prawidłowa definicja szczęścia, to zdecydowanie jest nią dźwięk oddechu ukochanej osoby blisko siebie. Głupie, zwłaszcza, gdy takowa umiera.
Pochylił się nad szatynem tak, aby czuć jego resztki życia na swoich policzkach.
Spoglądał na idealne rzęsy, pod którymi ukrywały się jasnobłękitne oczy, które jednak nie miały w sobie ani krzty lodu, a same ciepło. Twarz dziecka, ale i twarz dorosłego, doskonała w swojej prostocie.
Jaskier był doskonały.
— Nie umiem się za bardzo żegnać.
Wciągnął powietrze w płuca, usiłując nabrać odwagi.
— Zaszczytem było być twoim dinh. — wydusił z ledwością. — I będę nim nadal, a kiedy skończą się moje dni, czekaj na mnie tam, gdzie trafisz.
To również zabrzmiało zbyt oficjalnie, ale lepiej niż wcześniej.
— Z resztą, ty i tak wiesz, co leży mi w umyśle.
Jaskier zawsze wiedział, o czym myślał Geralt. Zawsze, a przynajmniej wiedźmin zdążył odnieść takie wrażenie. Może miał jakiś dar, a może uważnie go obserwował na tyle, że po jakimś czasie potrafił wyczuć, kiedy tamten nie ma ochoty na jego bezsensowną gadaninę, a kiedy jej dosłownie potrzebuje, gdyż nic innego nie uratuje go od obłędu. Potrafił przestać pytać, gdy zachodziła taka potrzeba. Potrafił znajdować rozwiązania aprobowane przez Geralta, na jakie tamten sam nigdy by nie wpadł.
Zawsze chciał spędzić z nim chwilę sam, ale zwykle ktoś był w pobliżu. Od czasu, gdy zaciągnął tego zmarnowanego ćpuna na plażę w jego świecie, otaczały ich niemal ciągle Cirilla i Yennefer. Owszem, kochał obie te kobiety, ale czasem miał moment i Juliana, który czekał na to nieustannie. Nie prosił o to i nie powiedział, ale w jego oczach widać było to nieustanne pragnienie, jak było widać za wiele innych rzeczy.
Nie wiedział dlaczego, ale po prostu pomyślał, że może się położyć u boku Jaskra.
Nie dotknąłby go jakoś szczególnie, po prostu objął, na tyle, aby nie uszkodzić rany.
CZYTASZ
buttercups | geraskier trash
عشوائيczyli geralt, który obraża się, bo kot jaskierka iskierka szarpie mu eleganckie firanki trash ze wspaniałego shipu energicznego barda i nieco mniej energicznego wiedźmina