Na tym świecie pewne są tylko dwie rzeczy, śmierć i podatki.
Benjamin Franklin
PRZERWA zimowa to jednak jest super sprawa. Gorzej bywa jednak, kiedy na zewnątrz jest minus dziesięć stopni, w kominku już nic się nie pali, a ty masz okropną tendencję do rozkopywania kołdry.
— Tadek? Śpisz?
— Nie, a ty?
Typowe.
— Nie — odpowiada Eliza.
Z ciężkim westchnieniem próbuję sięgnąć po nieistniejącą kołdrę. Moja dłoń napotyka na swojej drodze powietrze, a ja marszczę nos niezadowolony i stwierdzam, że się przeziębiłem. Wiedziałem, że zakładanie cienkiej koszulki i samych bokserek zimą do spania to niezbyt dobry pomysł. Tak trochę niezbyt bardzo.
— Jest dopiero ósma trzydzieści — stwierdza dziewczyna po sprawdzeniu godziny na telefonie, a ja przetwarzam tę informację ze zgrozą na twarzy.
— Że która niby? Jezu, ja tak na wykłady nie wstaję!
— Nic dziwnego, że ciągle się spóźniasz — Eliza śmieje się cicho, wyciągając ubrania z plecaka. — Myślisz, że Fryderyk i Marysia już są na nogach?
— Nie, myślę że-
— Idioto, jak to lejesz! — dobiega jak na zawołanie gdzieś z dołu. Patrzymy po sobie z Elizą. Już nic nie trzeba mówić. — Boże, co ty w ogóle lej...Fryderyk, czy to jest cholerny ocet?
— Myślałem, że to oliwa!
— Jajek nie smaży się na oliwie!
— Jak to nie?
— Wyjdź z tej kuchni!
— Zostaję tu i będę jadł moje śniadanie!
— Fryderyk, przysięgam, mam nóż w ręku i nie zawaham się go użyć.
— Chyba lepiej, żebyśmy się pośpieszyli, bo jak tak dalej pójdzie, to ten domek spłonie nawet nie po dobie użytkowania — mamroczę, wkładając czerwony sweter przez głowę. Jest lekko za duży, ale prawda jest taka, że za duże swetry są najlepsze.
Po kilku minutach jesteśmy z Elizą na dole w kuchni. Chopin siedzi w grobowym milczeniu przy stole, nawet nie ważąc się powiedzieć nam "cześć", a Skłodowska stoi przy drewnianym blacie, z determinacją krojąc szczypiorek. Gdy dostrzega mnie oraz Betsey, która pochyla się nad Fryderykiem, sprawdzając czy wszystko u niego okej (bo naprawdę ma minę taką, jakby ktoś zabrał mu ulubionego lizaka), uśmiecha się sztucznie, nie przestając siekać zieleniny.
— Jak wam się spało? — mówi przez zaciśnięte zęby takim tonem, że szczerze boję się odpowiedzieć, bo nie wiem, czy za moment nie zamienię się miejscami z tym nieszczęsnym szczypiorkiem.
— Całkiem dobrze, tylko trochę zimno. Tadek ma katar — Eliza odpowiada jej z uśmiechem na twarzy, podchodząc do kuchenki gazowej, na której leży brudna patelnia. — Więc, co robicie z Fryderykiem na śniadanie?
— Jajka sadzone. Których nie smaży się na oliwie — ostatnie zdanie Marysia mówi, agresywnie wrzucając szczypiorek do miski. Chopin wydyma policzki.
— A wcale, że można! Po prostu smakuje wtedy inaczej!
— "Inaczej" to nie jest synonim "źle", chyba że twój mózg przestawił się już zupełnie na angielski i francuski, to wtedy przepraszam.
— Słuchajcie, czy możecie się nie kłócić? — proszę, składając dłonie jak do modlitwy. — Przynajmniej dopóki mieszkamy pod jednym dachem? Błagam?
CZYTASZ
Szepty Naszych Dusz ♧ modern au [zawieszone]
Фанфик❝Jesteś idiotą Kościuszko. Idiotą i przegrywem.❞ Życie nie jest czarno-białe. Jest szare. Czyli krótka historia o tym, że nic nie jest takie jakie się wydaje, a z ziemi nie podnosi się podejrzanych kartek.