Smutek jest samowystarczalny.

292 25 32
                                    


Alec leżąc późnym wieczorem w łóżku rozmyślał nad dzisiejszym dniem. Książkę, która miała za zadanie zająć jego myśli, spoczywała otwarta na jego piersi. Dlaczego dał się namówić na ponowne spotkanie? Magnus był człowiekiem i powinien trzymać się od niego z daleka. Nie mógł poznać jego tajemnicy. Ale z drugiej strony nie chciał go zawieść. Obiecał, że przyjdzie i powinien dotrzymać obietnicy.

Lightwood miał wiele zalet jak i wad. Jedną z nich było martwienie się z byle powodu. Wiedział, że gdy zdecyduje się zostać jutro w domu to będzie się tym zadręczać. Dlatego musiał jutro wyjść i spotkać się z Magnusem. Nie żeby nie chciał, chciał tego bardzo,ale z tyłu głowy wciąż miał głos rozsądku. Musiał być ostrożny i się nie angażować.

Może był na zewnątrz twardy i silny. Ale w środku było łatwo go zranić. Przywiązywał się łatwo do ludzi. I to go niszczyło.

Westchnął i odłożył książkę na szafkę obok łóżka.

Jutro Jutro go spotka i chwilę porozmawia, a później się już nie spotkają więcej. Taki był plan i chciał się jego trzymać.

Zasnął mając przed oczami obraz hipnotyzującej twarzy Magnusa.

__

Obudził się czując odprężenie . Dawno tak dobrze nie spał. Wstał i spojrzał na zegarek. Była dopiero 8;00, lecz i tak skrzywił się. Wstawał zazwyczaj o 7, aby móc rano pobiegać. To był jego codzienny rytuał. Zakładał sportowe buty, dresy i biegł. Nie patrzał na pogodę. Deszczy czy śnieg, nie robiło to na niego wrażenia.

Ty razem było podobnie. Wyszedł z łóżka i ubrał się pospiesznie. Nie brał prysznic, nie było sensu. Nie zjadł również śniadania. Rano zawsze nie miał ochoty na jedzenie.

Wyszedł na dwór. Niebo było pochmurne, ale to go nie zniechęciło. Na początku rozciągał się przed biegiem. Rozpoczął trening od powolnego tępa. Biegł między drzewami. Mijał po kolei polanę, małe skupisko brzóz oraz strumyk.

Wiatr delikatnie pieścił czarne włosy. Powietrze było chłodniejsze co dawało orzeźwiający efekt. Alec zaciągnął się powietrzem. Mieszanka wilgotnej ziemi i igieł sosny była rześka. Przystanął obok jednego z większych drzew. Przeciągnął się i rozejrzał po terenie. Śpiewające ptaki grały swoją melodię. Nie potrzebował słuchawek ze swoją muzyką, wsłuchał się w dźwięk przyrody. Spojrzał w niebo. Nad jego głową leciał właśnie potężny ptak. Po chwili Alec był pewien, który to gatunek. Bielik amerykański. Majestatyczny wygląd, elegancja i niezwykła siłą uczyniły go symbolem władzy. Biała głowa jak i ogon odznaczał się od pozostałego brązowego upierzenia. Dziób oraz stopy były żółte. Nogi upierzone, a palce krótkie i silne z dużymi szponami. Nagle przez las przebiegł przenikliwy pisk, przerywany przez „chrząknięcia". To był głos dostojnego ptaka. Skrzydła były ogromne i Alec wiedział, że jest to jeden z większych osobników. Mogły mieć rozpiętość nawet 2,20 metra długości.

Zwierzę zmierzało w konkretne miejsce i czarnowłosy domyślał się gdzie. Te piękne drapieżniki preferowały miejsca wodne. A niedaleko znajdowała się rzeka, która łączyła się z jeziorem. Te miejsce podlegało ochronie dlatego te gatunki tak chętnie tam przebywały.

Jednej rzeczy Alec mu zazdrościł. Wolności. Chciałby być tak jak on wolny i nieograniczony. Latać bez przeszkód i żyć chwilą.

Jeszcze małą chwilę obserwował orła aż ten nie zniknął mu z oczu. Alec odetchnął ostatni raz i ruszył z powrotem do domu.
__

W środku przywitał go wesoły gwar rozmów. Wszedł w głąb chatki i dostrzegł w salonie rodzeństwo. Max, Jace oraz Izzy grali właśnie na PlayStation w wyścigi.

Wilczy Instynkt II MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz