Jace, do cholery!

264 25 27
                                    

- Nie odbiera.- rzekł po raz trzeci od pół godziny.

Alec kochał swojego brata z całego serca, lecz w takich momentach jak ten miał ochotę go uderzyć. Mocno, trzeba dodać. Jak na złość jedynym numerem jakim pamiętał był do blondasa, któremu ciężko było odebrać. Dlaczego to musiał być akurat on? Zapytał sam siebie. Przecież ten kretyn potrafił oddzwonić po kilku godzinach, no chyba, że spodziewał się "ważnego telefonu" czyli nigdy.

Lightwood przykrył dłonią oczy, mając nadzieję, że to ułatwi mu uspokojenie się. Ciężko było. 

Gdy tylko wrócę do domu, nauczę się wszystkich kontaktów- pomyślał. Od A do Z, żeby w razie następnego wypadku nie czekać godzin, aż skonam nim kaczka raczy oddzwonić! Spokojnie. 

Tak, zacznij Alec liczyć do dziesięciu tak jak uczyła cię Isabelle, choć to nigdy nie pomaga, a może tym razem?

Nie, to nie pomaga. Tym bardziej, że i czwarty telefon został zignorowany. Urwę mu łeb i wsadzę mu go w ...

- Alec, może masz ochotę wziąć prysznic? Mam dla ciebie ubrania.

Motyli dotyk na przedramieniu, spowodował, że w końcu oddalił swoje myśli od tortur jakie przeprowadzi na bracie. Miękka skóra powodowała mrowienie w miejscu styknięcia się z nią. Była naprawdę jedwabista. Ich kolor nie różnił się wiele, jedynie jednym tonem. Spojrzał wyżej dostrzegając szare oczy wpatrujące się w niego.

- To jak, idziesz pod ten prysznic?- zapytał ponownie, a na jego twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

- Nie chcę-ę sprawiać kłopotu. - odparł nieśmiało i natychmiast spuścił wzrok na ich złożone ciało. Aaron nadal trzymał swoją dłoń na jego ręce.

- Nie przesadzaj, masz za sobą ciężką noc.

- Taa- rzekł cicho. Jedna z gorszych nocy jaką przeżył.

- Czy podczas pełni coś się wydarzyło? Wyglądasz na załamanego.- Chłopak za wszelką cenę chciał spojrzeć w błękitne oczy towarzysza, mimo to Alec uparcie nie spoglądał na niego. 

W głowie niczym echo odbijało się jedno słowo. Wydarzyło. Czy się coś wydarzyło? Nie, prawie zabił osobę, na której mu cholernie zależało. To chciał wykrzyczeć. Te przerażenie jakie widział na twarzy Magnusa, a on mógł tylko patrzeć. I jedyne co czuł to euforię jego wewnętrznego wilkołaka. Jak on tego chciał, trząsł się z podniecania. Wiedział, że go zrani. I na tym mu zależało, Alec miał się załamać i stracić chęć kontroli, dając mu całkowitą swobodę, bo będzie mu już wszystko jedno. Bardzo się mylił, Alec wolałby zginąć niż dać mu wolność. Dlatego tak desperacko walczył, jak nigdy wcześniej. I udało się. Pokonał go! No, ale jakim kosztem. Już nie zobaczy tych niesamowitych oczu i modowej skóry. Już nigdy.

- Hej, wszystko będzie dobrze. Zobaczysz niedługo swoją rodzinę i wyśpisz się w wygodnym łóżku.

Blondyn lekko ścinał przedramię w geście wsparcia. I to pomogło, aż sam się zdziwił.

- No dalej, jak wyjdziesz to dostaniesz coś pysznego do jedzenia. To powinno być zachętą.- Przybliżył twarz do niego i dodał szeptem.- Moja mama genialnieee gotuje.

- Yhm dzię-ękuje. Za pomoc i w ogóle. Nie zostawiłeś tam mnie, a wcale nie musiałeś tego robić.

- Nie ma za co, a teraz uciekaj do kabiny. No chyba ,że mam pomóc?

Po tych słowach na bladej twarzy Aleca pojawiły się rozkoszne rumieńce. Tak bardzo dla niego charakterystyczne.

- Nie trzeba, poradzę sobie. - odparł cicho i ruszył w stronę łazienki. 

To już koniec opublikowanych części.

⏰ Ostatnio Aktualizowane: Nov 12, 2020 ⏰

Dodaj to dzieło do Biblioteki, aby dostawać powiadomienia o nowych częściach!

Wilczy Instynkt II MalecOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz