Alec szedł od trzech godzin bez przerwy przez gęsty las. Promienie słoneczne schowane były przez korony drzew. Jednak powietrze było gęste, przez co chłopakowi ciężko było oddychać. Dziś wyjątkowo temperatura otoczenia była wyższa niż zazwyczaj o tej porze. I Alec nie mógł uwierzyć w swojego pecha.
Noga nie do końca się wyleczyła, nadal promieniowała bólem. Pomimo to nie ustępował i uparcie parł przed siebie. Chciał jak najszybciej dotrzeć do domu. Do rodziców i wkurzającego rodzeństwa.I do...Magnusa.
Tęsknił za nim. Za jego uśmiechem i głosem: głębokim i wyrazistym. Dotykiem jakim go ostatnio obdarzył i pięknym spojrzeniem. Za całą jego osobą, lecz wiedział, że nie ma prawa. Nie po tym jak go ostatnio potraktował. Oczywiście nie bezpośrednio, jednak wilkołak był częścią jego. I powinien potrafić panować nad nim. Dlatego stłumił w sobie żal jaki poczuł na samą myśl o chłopaku.
Smętnie podążał ścieżką i z zdenerwowaniem stwierdził, że musiał zajść znacznie dalej niż myślał. Droga ani trochę nie była znajoma, a nawet bardziej obca. Lasek, w którym obecnie się znajdował porośnięty był mrocznymi drzewa z ciemnymi listkami. Sam pień i gałęzie były powyginane nienaturalnie. Nadawało to magiczny i zarazem przerażający efekt. Trawa była wysuszona przez upał, co mogło grozić pożarem. Alec'owi nie uśmiechało się przechodzić przez niego, lecz nie miał większego wyboru.
Nagle zatrzymał się zaskoczony widokiem jaki zastał kilka metrów przed sobą. Zamrugał oczami chcąc upewnić się, że obraz nie jest stworzony przez omamy spowodowane upałem. Po chwili już wiedział, że nie jest to jego wyobrażenie.
___
Prawdą było, że kto jak kto, ale Magnus nie był cierpliwą osobą. Dodatkowo przekonał się o tym, kiedy irytujący blondyn wciąż i wciąż narzekał mu nad uchem. Rozumiał, że nie każdy ma prawo go lubić. No, ale to już była przesada!
Bane, aby umilić podróż postanowił porozmawiać. I nie z blondynem, a z Izzy. Jednak ten nieproszony musiał się wtrącać. Jace marudził na wszystko co miało związek z nim. Od poglądów po drużynę koszykówki, której kibicował. Nawet nikt nie pytał go o zdanie. Ale przecież każdy chce znać opinie złotego chłopca.
Nie, nikogo to nie obchodziło. Państwo Lightwood szło z tyłu rozmawiając między sobą i jednocześnie obserwując okolicę, młodsi szli przodem.
Magnus po raz setny przewrócił oczami. Nie miał pojęcia jakim cudem Alec wytrzymał tyle lat z lalusiem, ale kiedy tylko go znajdzie, wręczy mu medal.
- I dlatego New York Knicks jest lepszy.- rzekł kończąc swoją długą przemowę chłopak.
- Dobra, Jace skończ już ten monolog.- powiedziała Izzy. Nie mogła się skupić przez ciągłą paplaninę blondyna.- Skup się na tropie.
- Mam podzielną uwagę.- odpowiedział marudnie. Jednak ku uciesze reszty grupy już się nie odezwał.
A Magnus mógł w ten sposób chwilę odetchnąć i pomyśleć. Przypomniał sobie jak pierwszy raz zobaczył przemienionego Aleca. Jego doskonałą czarną sierść, umięśnione ciało i niesamowicie niebieskie oczy. Tak bardzo się różnił od wilkołaka podczas pełni. Wtedy Magnus czuł złą aurę, jakby wyssał z otoczenia całe szczęście. Świerszcze ucichły jakby wyczuwały zagrożenie, a Bane mógł tylko patrzeć jak czarnowłosy zbliża się do niego. Pamiętał nadal ten zapach. Okropny odór, niepodobny do aromatu, który kojarzył mu się z Alexandrem. I oczy. Czerwono krwiste z szaleństwem obserwujący każdy jego najmniejszy ruch. Wiedział, że to nie jest Alec jakiego zna i był zdeterminowany, aby znaleźć chłopaka.

CZYTASZ
Wilczy Instynkt II Malec
Fiksi PenggemarOdgłos głośnego tupania rozciągał się po całym lesie. Złoto-biała plama mignęła pomiędzy drzewami. Tuż za nią niczym cień podążyła czarna. Hałas unoszących się ptasich skrzydeł dodatkowo wzmacniał przerażający chaos. Znajdujące się w pobliżu sarny p...