Alec siedział na podłodze powoli zapadając w sen. Burza nadal szalała na dworze, więc nie było mowy o dalszej podróży. W międzyczasie pozwolił sobie ubrać przyszykowane ubrania, które na szczęście zdążyły wyschnąć na słońcu zanim rozpadał się deszcz. Tak jak wcześniej podejrzewał były na niego zdecydowanie za duże, jednak było to lepsze od nagości. Plusem jednak było to, że spodnie były regulowane za pomocą sznurka.
Teraz półleżąc na podłodze odczuwał spadek temperatury. Objął się ramionami żeby się ogrzać. Irytujące skrzypienie okiennicy zaczynało go denerwować. Uchylił powieki i ziewnął zasłaniając sobie twarz dłonią. Spojrzał przez okno nie dostrzegając zmian na zewnątrz. Za chwilę znów zamknął oczy będąc coraz bardziej zmęczonym. Chciałby trochę odpocząć, ale wciąż nie był pewien miejsca, w którym był. Choć minęło trochę czasu od kiedy tu się pojawił, nadal był nieufny. Dlatego teraz skutkowało to bezsennością.
Przeciągnął się, kości strzeliły na co się skrzywił. Nie lubił stać w miejscu, a teraz nie miał większego wyboru. Wiatr szalał na zewnątrz, a pioruny co chwilę pojawiały się na ponurym niebie. Mimo tego, że widok rozświetlających błyskawic był niezapomniany, chłopak zaczynał się nudzić i być coraz bardziej głodny. Burczenie brzucha było już nie do wytrzymania. Żeby choć na moment zająć czymś myśli, Alec postanowił sprawdzić ranę.
Wyglądała w porządku. Skóra zagoiła się, więc nie było już ryzyka otwarcia się rany przez gwałtowniejsze ruchy. Nie był pewien jak z kością, nie był ekspertem w takich sprawach. Do rana prawdopodobnie powinna noga całkowicie się wygoić. To był plus, który doceniał Alec. Szybkość gojenia się ran u wilkołaków była błyskawiczna. Do tego nadludzka siła i ponadprzeciętne zmysły również były mocną stroną.
Westchnął po raz kolejny uświadamiając sobie, że prawdopodobnie deszcz będzie padał aż do wieczora. A pójście w nocy nie jest najlepszym pomysłem. Gdyby nie jego niedyspozycja najpewniej zmieniłby się w wilka. Podróż byłaby by zdecydowanie szybsza i pewniejsza. Prawda była taka, że choć nie przepadał za swoją przypadłością (zdecydowanie!) to faktem było to, że wilkołak jest mistrzem w tropieniu. Dlatego odnalezienie domu było by dla niego pestką.
Jego przemyślenia przerwało wycie wilka. Alec wytężył słuch, aby móc wsłuchać się w głos, który jak się później okazało należał do obcego zwierzęcia. Powinien czuć się bezpiecznie zamknięty w domku. Jednak podświadomie czuł, że coś jest nie tak. Wycie ponownie przebiło się przez odgłosy deszczu docierając do chłopaka. Na skórze Aleca pojawiła się gęsia skórka. Jego oddech przyspieszył, a krew w żyłach zaczęła płynąć w zastraszającym tempie. Ciało instynktownie znieruchomiało przez paraliżujący strach. Gdyby nie jego szybko opadająca klatka piersiowa mógłby zostać uznany za posąg. Z bladą skórą niczym gips i włosami jak czarny kamień.
Głos znów rozbrzmiał. Alec był pewien, że tym razem postać była bliżej niż wcześniej. Niski ton głosu zadźwięczał, po czym gwałtownie ucichł. Lightwood z zniecierpliwieniem czekał na dalszy ciąg, lecz oprócz deszczu niczego więcej nie usłyszał. Gdy był już pewien, że tajemniczy wilk ruszył w dalszą wędrówkę stało się coś czego się nie spodziewał. Podskoczył zaskoczony dźwiękiem drapania drewna drzwi. Przełknął nerwowo ślinę nie mając pojęcia co robić. Porozglądał się w poszukiwaniu czegoś do obrony, jednak nie było nic co mogłoby być wykorzystane jako broń.
W międzyczasie osobnikowi udało się dostać do chatki. Jego kroki były ostrożne i ciche, lecz dzięki ponadprzeciętnemu zmysłowi Alec był świadomy jego położenia. Poduszeczki łap z wyczuciem stąpały na drewnianych deskach. Oczami wyobraźni chłopak widział skuloną postać idącą w jego kierunku. Każdy jego ruch był zaplanowany, aby jak najmniej wyrządzić hałasu. Do tego zapach. Lightwood wciągnął dyskretnie powietrze, aromat wanilii wypełnił płuca.
CZYTASZ
Wilczy Instynkt II Malec
FanfictionOdgłos głośnego tupania rozciągał się po całym lesie. Złoto-biała plama mignęła pomiędzy drzewami. Tuż za nią niczym cień podążyła czarna. Hałas unoszących się ptasich skrzydeł dodatkowo wzmacniał przerażający chaos. Znajdujące się w pobliżu sarny p...