8. Chodzi mi o pieprzoną rodzinę, Zayn!

830 101 13
                                    

  — Zayn, zostaw mnie do cholery! Muszę tam wrócić! — starał się wyrwać.

  — Niall, oddychaj głęboko — nakazał brunet. — Musisz się uspokoić, musisz być spokojny, żebyś nie skrzywdził nikogo więcej.

  — Wyjdź stąd, Zayn! — Niall wziął wdech, chowając twarz w dłoniach — Wynoś się!

  — Nie wyjdę, Niall. Musisz się uspokoić. Myśl o owieczkach — mruknął, podchodząc do niego. Chciał położyć dłoń na jego ramieniu, ale cofnął ją w ostatniej chwili, samemu się obawiając, czy będzie z nim wszystko okay.

  — Boisz się mnie, prawda? — spytał Niall, a jego oczy zaszły łzami. Był potworem.

  — Nie boję się ciebie — odparł Malik. — Słuchaj, strasznie mi przykro, że zrobiłeś Louisowi... coś, ale teraz musisz się ogarnąć i pstryknąć palcami.

  — Nie chciałeś mnie dotknąć — szepnął — Boisz się mnie, Zayn — po jego policzkach zaczęły spływać łzy — Wyjdź stąd.

  — Sam powiedziałeś, że lepiej tego nie robić, bo tego nie kontrolujesz — mruknął brunet. — Nie płacz już, proszę.

  — Wynoś się stąd! — wskazał na drzwi.

  — Niall, przestań krzyczeć! Nie unoś się tak, jasne? — zacisnął mocno szczękę.

  — Wypierdalaj stąd, Malik! Chcesz skończyć jak Louis?!

  — Nie — odpowiedział, patrząc w błękitne tęczówki. — Po prostu... odwołaj to, co mu zrobiłeś i będzie dobrze.

  — Nie umiem, do cholery!

  — Nie umiesz? — spytał, uchylając usta. Przełknął ślinę i przygryzł dolną wargę. Louis umrze? Co mu się, kurwa, stało?

  — Wyjdź, proszę — upadł kolanami na ziemię, chowając twarz w dłoniach.

  Zayn westchnął, zbierając się w sobie i usiadł obok młodszego, po czym go ukochał. Wiedział, że ten teraz tego potrzebował, a on mu to dał, ponieważ wiedział, że jeśli nie on, to nikt inny nie będzie w stanie.

  Chłopak wtulił się w niego i zaczął szlochać, zaciskając mocno dłonie jego jego ramionach. Nie interesowało go nawet to, że jako król powinien mieć cholerną dumę. Nie miał siły. Został z tym sam, Louis na pewno go znienawidzi i zostawi.

  — Tak, dobrze, odpuść — szepnął Malik. — Będzie lepiej, możesz płakać — odważył się nawet, aby złożyć pocałunek na jego skroni. Był z siebie w pewnym sensie dumny, ponieważ przezwyciężył lęk przed zranieniem.

  — Jestem okropny. Ludzie mają rację, powinni mnie spalić — płakał — Jestem pieprzoną wiedźmą, jestem zagrożeniem dla innych — mamrotał w jego ramię, mocząc jego koszulkę. Nie chciał taki być.

  — Wiem, że czujesz się teraz okropnie, ale będzie lepiej, naprawdę będzie — odparł, przeczesując jego jasne włosy dłonią. — Nie jesteś wiedźmą.

  — Nie wierzę, że naprawdę byłem w stanie zrobić Louisowi krzywdę — szepnął.

  — To się zdarza, straciłeś kontrolę — wciągnął Nialla na swoje uda i otarł jego łzy z policzków. — Będzie dobrze, z Louisem będzie dobrze.

  — On nie jest ze mną bezpieczny. Powinien być szczęśliwy z Harrym — zaczął szarpać za swoje włosy. Czuł się jak najgorszy śmieć.

  — Przestań — poprosił, ujmując jego nadgarstki w dłonie. Przeraził się, że ten znowu był lodowaty. — Wszyscy będą szczęśliwi, będzie z tobą bezpieczny, nie obwiniaj się.

  — Bezpieczny? Widziałeś, do czego ta bezpieczność doprowadziła? — zakpił.

  — Dlaczego tak bardzo się wściekłeś? Tylko trzymali się za ręce — chciał wiedzieć, bo tego nie rozumiał.

  — Nie chciałem, żeby mnie zostawił. Nie chcę zostać sam, boję się tego, ale teraz to i tak nie ma najmniejszego znaczenia — wyrwał swoje nadgarstki. — Muszę iść do Lou, muszę zobaczyć czy jest cały.

  — Masz przecież jeszcze zamek pełen ludzi — oznajmił Zayn, patrząc na jego zapłakaną twarz. — Masz poddanych, przecież... nie jesteś sam bez Louisa.

  — Chodzi mi o pieprzoną rodzinę, Zayn! Mam tylko Louisa!

  — Ale... — zaczął, kładąc dłonie na jego udach. — Wiem, że to trudne, ale twój braciszek nie jest już twoim braciszkiem. Jest już mężczyzną i ma prawo, aby o sobie decydować, a ty musisz to akceptować, czy tego chcesz czy nie. Jeśli będzie chciał wyjść i się w kimś zakochać, musisz mu na to pozwolić, ale on nie zostawi cię na zawsze, Nialler. On cię kocha, będzie powracał za każdym razem, kiedy będziesz tego potrzebował, kochanie.

  — On jest moim małym Lou — schował twarz w zagłębieniu jego szyi — Ja go potrzebuję — szepnął, przymykając oczy.

  — Oh, kochanie — przygryzł dolną wargę, pocierając dłonią jego plecy. Naprawdę nie wiedział, jak go pocieszyć. On sam miał ochotę płakać, patrząc na to, jak zrujnowany był.

  Niall w końcu zaczął się uspokajać. Nie oznaczało to jednak, że pozytywniej patrzył na świat. Czuł się okropnie, ale przynajmniej przestał moczyć królowi koszulkę. Oh, Boże, co za wstyd.

  — Dobrze, będzie dobrze — szepnął Zayn, ocierając jego policzki z łez.

  — Pójdziesz zobaczyć, co z Lou? — spytał cicho.

  — Tak, już idę — kiwnął głową, a Niall zszedł z niego. — Zaraz wrócę — oznajmił, przechodząc do salonu. Zobaczył Louisa, który miał zamknięte oczy, ale trząsł się niemiłosiernie. Harry obejmował go i co chwilę podawał herbatę. — Nic się nie zmienia?

  Styles spojrzał na niego załzawionymi oczami, a następnie pokręcił głową. Był bardzo uczuciowym chłopakiem i strasznie to przeżywał. Bał się o Louisa.

  — Co ja mam zrobić? Co to w ogóle jest? Jak można to cofnąć? — pytał, okrywając go nowymi kocami.

  — Przepraszam cię, ale nie wiem — odpowiedział, podchodząc bliżej i patrząc na dwójkę. — Będzie dobrze.

  — Te dwa słówka są wkurwiające i nic nie znaczą! Zapytaj Nialla, jak można mu pomóc, do cholery!

  — Harreh — mruknął Lou, nieco się wystraszył podniesionego głosu loczka.

  — On... nie wie — wymamrotał król.

  — Jak to do cholery nie wie?! Musi wiedzieć! Przecież on zamarza!

  — Nie krzycz — rozkazał. — Nie wie, ale się dowie. Pomogę mu, a ty się uspokój i zajmij się Louisem należycie.

  — Ale to nic nie pomaga, ja nie wiem co mam robić do cholery, Zayn — zapłakał, głaszcząc go po włosach.

  — Bądź przy nim — powiedział i zanim otrzymał odpowiedź, postanowił wrócić do Nialla.

  Harry spojrzał na Louiska, który uchylił powieki i uniósł dłoń, aby ująć jego policzek.

  — Wciąż jesteś idealny, mimo iż zapłakany — powiedział słabo szatyn.

  — Kochanie, oszczędzaj siły — pociągnął nosem, delikatnie się uśmiechając — Nie możesz nas zostawić, pamiętaj.

  Lou posłał mu uśmiech, zamykając oczy, aby się nie rozpłakać. Chciał poczuć się lepiej.

  — Będzie z nim dobrze — powiedział Zayn, patrząc na Nialla.

  — Jak się czuje? — spytał od razu, odchodząc od parapetu, który pokryty był cienką warstwą lodu.

  — Nie jest najgorzej — odpowiedział.

  — Naprawdę?

  — Jasne — mówi, porusza się, więc nie jest tak źle, no nie?

Everyday Getting Colder • ziall;larry✓Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz