Kutas z ciebie, panie Jeon.
Wskazówki zegara powoli przesuwały się po tarczy, wydając wciąż ten sam, irytujący dźwięk, którego Jungkook tak nienawidził. Od czterdziestu minut brunet siedział nad pustą kartką papieru, będącą jego niezapisanym sprawdzianem. Wręcz czuł na sobie dezaprobatyczny wzrok pani profesor na widok tego, jak bardzo leniwym był uczniem. Ale chłopaka to nie obchodziło.
Jungkook - a dokładniej Jeon Jeongguk miał w dupie szkołę. Czuł się ponad wszystko i wszystkich w tej budzie, do której musiał chodzić tylko ze względu na ojca, żeby nie zrobić mu wstydu, chociaż i to niezawsze wychodziło. Stary Jeon był szanowanym policjantem, najlepszym i najbardziej znanym w całym Seulu, mimo, że było to duże miasto. Mężczyzna wychowywał syna sam od śmierci jego matki, która zginęła w tragicznym wypadku, gdy chłopak miał piętnaście lat. Od tamtego momentu wszystko w ich życiu uległo zmianie. Musieli się przeprowadzić, ponieważ rozgoryczony stratą matki Jungkook do tego stopnia stał się nieznośny dla nauczycieli i rówieśników, że został wyrzucony z czterech szkół. Nie zawsze taki był - kiedyś zachowywał się jak każde dziecko, pełne radości, marzeń i przyjaciół, lecz stracił jedyną osobę, która te trzy rzeczy w nim zaszczepiała. Od tamtego momentu ludzie opisywali go jednym słowem - potwór.
Ciemnooki młodzieniec stanowił jednoosobową elitę szkoły, wzbudzał strach, respekt i pożądanie w każdej napotkanej osobie. Jego dało się nienawidzić lub kochać, ale on nie kochał nikogo poza sobą, ojcem, któremu był dozgonnie wdzięczny za pomoc i muzyką. Pisanie piosenek i gra na gitarze były odskocznią dla młodego ucznia w trudnych chwilach, dlatego poświęcił się temu zamiłowaniu w całości. Stąd też jedyną lekcją jaką znosił, a nawet lubił w tej szkole - była muzyka. Nie jakaś tam chemia, z której aktualnie pisał test. A raczej skutecznie ignorował pisanie go. W jego skromnym mniemaniu, akurat ten przedmiot miał nigdy nie przydać się w jego życiu. Bo po co? Nikt nie będzie go pytał o reakcje chemiczne lub pierwiastki, gdy już będzie sławny. Jedyną sytuacją w jakiej mógł wykazać się chemiczną wiedzą, były zakupy i poproszenie starszej sprzedawczyni na jego osiedlu o etanol zamiast browara. Innej opcji nie widział, a zresztą i tak sądził, że jest to zbędna wiedza. Jeongguk westchnął ciężko widząc, że jeszcze trzy minuty dzielą go od upragnionej przerwy i już zaczął wpakowywać swoje rzeczy do starego i nieco już zniszczonego plecaka, by móc wyjść na równi z dzwonkiem i uwolnić się od tych wszystkich ludzi z klasy, których tak nie trawił. – Panie Jeon, przeszkadzam Panu? – Odezwała się pani Chu, obserwując poczynania ucznia. Tak bardzo jej nienawidził, najbardziej z całego grona pedagogicznego. Ta niska kobieta była idealnym przykładem wszystkich opisów nauczycieli z koszmarów. Miała wyłupiaste oczy, które zawsze wbijała w uczniów, gdy coś jej się nie podobało. Chodziła w golfie i spódnicy w kratę, przez całą lekcję trzymając w dłoni linijkę, jakby w gotowości do zdzielenia nią tych, którzy mają w poważaniu jej lekcje. Takich jak Jungkook właśnie. – Jeśli już pani chce wiedzieć, to tak. Trochę mi pani przeszkadza. – Uśmiechnął się sarkastycznie i, gdy cisza z jej strony zaczęła robić się denerwująca, podsunął bliżej Chu pustą kartkę. – Skończyłem. – Mruknął z miną wyrażającą coś na kształt dumy, bo chociaż nic nie napisał, zawsze cieszył się jak małolat, kiedy udawało mu się wybić z równowagi tą babę. – Ty nic nie napisałeś Jeon, znowu! – Wrzasnęła tracąc resztę panującego w niej spokoju.
– Jakbym nie widział. – Prychnął wstając z krzesła i zarzucił na barki plecak. – Kutas z ciebie, panie Jeon. – Rzuciła, gdy w klasie rozbrzmiał dzwonek. Jungkook zaśmiał się tylko i zasalutował, po chwili wybiegając z klasy, zanim ta rozwrzeszczana kobieta zabierze mu resztę tlenu. Syn policjanta wyszedł na korytarz i spokojnym krokiem udał się do swojej szafki szkolnej, od której dzwi były lekko zakrzywione i wgniecione, ponieważ to na niej zwykle wyładowywał gniew po lekcjach z najmniej lubianymi profesorami. Otworzył ją z krzywą miną, bo dźwięk jaki wydawała nie należał do tych przyjemnych, po czym wrzucił do niej niepotrzebne mu już książki. – A kogo my tu mamy. – Usłyszał za sobą najbardziej wkurwiający głos w tej budzie, podczas zamykania szafki. Należał on do Eunwoo - farbowanego szatyna z idiotycznym uśmiechem. Koreańczyk był naczelnym oraz bezczelnym redaktorem szkolnej gazetki, ujawniającej największe plotki i skandale dotyczące uczniów. Niegdyś on i Jungkook byli sobie bardzo obojętni, jednak zmieniło się to, gdy ten pajac napisał o Jeonie wyssane z palca bzdury i rozpowszechnił je wśród nastolatków. Wtedy nagrabił sobie do tego stopnia, że pomimo upływu kilku dobrych lat (bo od pierwszej do maturalnej klasy), nadal był na czarnej liście syna policjanta - w dodatku na pierwszym miejscu. – Czego chcesz pluskwo? Przyszedłeś zabić pająki w szafce swoim oddechem? – Spytał bez emocji, zerkając od niechcenia na swojego szafkowego sąsiada. Bo otóż tak, nieszczęśliwie, pomimo tego, że w budynku uczyło się ponad siedemset osób, to właśnie obok niego Gguk posiadał swoją szafkę. – Przyszedłem zrobić z tobą wywiad. Co sądzisz o nowym uczniu naszej szkoły? – Brunet zmarszczył brwi, bo niedość, że nie rozumiał po co on w ogóle z nim rozmawia, to jeszcze nawet nie wiedział kto jest tym nowym uczniem.
– Och, chyba nie jesteś na czasie. Chodzi o tego gościa z klasy niżej, Kim Taehyunga. Podobno jest z sierocińca i z nikim nie rozmawia, podobnie jak ty. Mimo wszystko każdy jest nim zainteresowany, bo wygląda jak anioł.– Jeon prychnął na te słowa. Eunwoo był naprawdę stuknięty i wszędzie szukał sensacji, jakby komukolwiek była potrzebna do życia. Prawda była taka, że chyba nikt za nim nie przepadał, a w większości przypadków, wydania jego gazety po trafieniu do rąk uczniów, jeszcze szybciej trafiały do kosza.
– Słuchaj gościu, powiem tak, żebyś zakodował to w swoim małym mózgu. Po pierwsze, nie będę z tobą o nikim rozmawiał, bo ani cię nie lubię, ani nie interesuje mnie kto, kiedy i po co zaczął chodzić do naszej szkoły. A po drugie, spadaj zanim zmniejszę populację u twoich zębów. – Mówiąc to, chłopak potraktował szatyna swoim popisowym spojrzeniem - pustym i pełnym chęci zmiażdżenia mu kości. To był ten moment, w którym redaktor powinien się wycofać i bez słów też to uczynił. – Palant. – Mruknął do siebie Jungkook, odwracając się i zmierzając nareszcie do sali muzycznej, w której mógł sobie pograć dla odstresowania po ciężkiej lekcji i jeszcze cięższej konwersacji. Miał teraz okienko, dlatego bez problemu wszedł do pustej klasy, przepełnionej artystyczną aurą. Było to jedyne miejsce w tej budzie, działające na nastolatka kojąco. To pewnie przez przygaszone światło i wiele roślin w pomieszczeniu. A dodatkowo uchylone okno ułatwiało przepływ myśli kołaczących się w głowie bruneta. Tu mógł siedzieć godzinami, dniami i nocami. Grać i komponować, nawet nie wracając do domu. Bo w domu i tak był sam, przez to, że jego tato cały czas spędzał na komisariacie. To nie tak, że syn go nie obchodził, bo był jego całym światem. Zwyczajnie od krajowej sławy służbisty wymaga się wielkiego poświęcenia i to właśnie pan Jeon robił - poświęcał się, przyjmując tak trudne sprawy jak tylko się dało. Narażał swoje życie. Jeon chciał w pewnym sensie być taki jak on. Może pomijając kwestię narażania się i w ogóle bycia stróżem prawa. On też chciał być znany na cały świat, ze swojej muzyki, koncertów, na których mdlałyby dziewczyny. Gguk zamknął za sobą drzwi, z małym okienkiem u góry i podszedł do ściany, pod którą stał taboret. Koreańczyk chwycił gitarę i usiadł. Ułożył się wygodnie, łapiąc instrument w obie ręce, po czym zamknął oczy, aby wczuć się w ten artystystyczny nastrój. Zaczął szarpać struny, z takim wyczuciem, że chyba nikt nigdy nie oddawał się tak grze. Nie dbał o to, ile czasu mija, gdy tak sobie brzdąka. Mogły minąć godziny, a nawet dni. Mógł spóźnić się na lekcję lub nawet w ogóle na nią nie iść, bo wszystko traciło wartość, kiedy zatapiał się w melodii. Dopiero dźwięk naciskanej klamki wybił go z rytmu i zmusił do otwarcia oczu. Chłopak niechętnie spojrzał w stronę wejścia i ujrzał nieznanego mu chłopca, na oko młodszego od siebie, o nieco jaśniejszych włosach i błyszczących oczach. Wyglądał jak prawdziwy anioł, więc chyba to o nim mówił Eunwoo. Nie zmieniało to jednak faktu, że przerwał mu grę, a to było irytujące. – Wyjdź. – To było jedyne co opuściło jego usta. – Pięknie grasz. – Zaświergotał chłopaczek, zupełnie go ignorując. Widać było, że jest nowy, bo każdy, kto choć trochę znał Gguka, wiedział, że jego się nie ignoruje. – Jesteś głuchy? Wyjdź. – Powtórzył, trzymając kurczowo instrument. – Jakbym był głuchy, to nie usłyszałbym twojej muzyki. – Zaśmiał się rozkosznie mniejszy. – Zagraj dla mnie, proszę. Wtedy sobie pójdę. – Malec usiadł na podłodze, po drugiej stronie sali i podkurczył nogi, na których oparł swoją brodę. Starszy westchnął cicho i znów uniósł gitarę, zaczynając wygrywać jedną z piękniejszych melodii, jakie w życiu napisał. Grał z całego serca, z resztą jak zawsze miał w zwyczaju, a gdy skończył, popatrzył na drugiego chłopaka.
– Czy już mógłbyś- czekaj, czy ty ryczysz? – Spytał w niedowierzaniu, zastanawiając się, czy to przez to, że ten kawałek był tak dobry, czy może przeciwnie. – Wybacz, zamyśliłem się o czymś. – Sapnął wielkooki, wstając zaraz i otrzepując spodnie, ponieważ podłoga była nieco zakurzona. – Jestem Taehyung. Kim Taehyung. – Młodszy podszedł bliżej i wyciągnął rękę do bruneta. Jeon bardzo chciał odpowiedzieć, że go to nie obchodzi i poraz kolejny kazać mu spadać, jednak zdążył zauważyć, że ten cały Taehyung to bardzo uparte stworzenie. – Jeon Jeongguk. – Mruknął więc jedynie i uścisnął jego dłoń. – Mam do ciebie prośbę, Jeongguk. – Rzucił młody, jakby nagle sobie coś uświadamiając i zaczął grzebać w kieszeniach. Wyciągnął po chwili małą karteczkę z wypisaną datą, wskazującą na dzień dokładnie za dwa miesiące, po czym podał ją do ręki początkującego muzyka. – Mógłbyś zagrać na pogrzebie? – Zapytał zaraz, kierując wzrok na zdezorientowaną twarz Jeona. – Słucham? – Gguk o mało nie udławił się własną śliną, zupełnie nie spodziewając się takiej propozycji. – Przemyśl to proszę i jeśli się zgodzisz, to po prostu przyjdź wtedy na cmentarz, biorąc koniecznie gitarę. – Taehyung uśmiechnął się niemrawo, po czym, tak jak Jungkook od samego początku prosił, wyszedł z sali muzycznej i zniknął w głębi korytarza.– O mój Boże, ludzie w tej szkole są dziwni. – Powiedział sam do siebie, czytając poraz kolejny to co było napisane na nieco pomiętej karteczce. Nie obchodziły go w zasadzie sprawy prywatne uczniów, ale czuł, że to trochę nie na miejscu, pozwalać temu młodemu tak po prostu odejść, po tym jak poprosił go o zagranie na pogrzebie. Jeszcze by zrobił sobie krzywdę i to Gguk odpowiadałby za to. Bo raczej nie ma co mówić o wyrzutach sumienia - Jeon prawdopodobnie takowego nie posiadał. Mimo wszystko odłożył gitarę na stojak i wyszedł, żeby sprawdzić gdzie ten dziwny dzieciak polazł. Musiał przynajmniej wiedzieć o czyim pogrzebie mowa. Poszedł wzdłuż korytarza, rozglądając się cały czas, ale nigdzie nie zauważył Koreańczyka. Zastanowił się przez chwilę nad tym, dokąd mógł pójść i jedynym sensownym miejscem wydawała mu się toaleta na parterze, ponieważ dalej by nie zaszedł, o ile nie biegł. Syn policjanta wszedł więc do męskiej łazienki, zapalając od niej światło, które do tej pory było zgaszone i zaczął otwierać każdą z kabin pokolei, dopóki w jednej z nich nie zauważył siedzącego na podłodze Kima.
– Co ty tu robisz? – Miauknął, zadzierając głowę do góry. Wyglądał jak zbity szczeniak, z wielkimi, pełnymi żalu oczami.
– A ty? – Odpowiedział pytaniem na pytanie, zakładając ręce na piersi. – Siedzę. – Kim wzruszył ramionami, na co Jeon przewrócił oczami i prychnął. To było oczywiste, po co on w ogóle się nim interesował? Nawet się nie znali i szczerze, muzyk nie miał ochoty na zakolegowanie się z jakąkolwiek nową osobą, ten tajemniczy dzieciak nie był wyjątkiem. – Mówił ci ktoś kiedyś, że jesteś dziwny? – Mruknął Gguk, opierając się ramieniem o ścianę. – Kilka razy. – Odparł młodszy, podnosząc się z zimnych kafelek, po czym wyminął starszego i poszedł do zlewu, żeby obmyć twarz zimną wodą. Wyglądał na zmęczonego, dopiero teraz Jeon zauważył, że miał sine wory pod oczami. – Ty coś sypiasz? – Sarknął, stając za nim i przyjrzał się tej anielskiej twarzy w odbiciu lustrzanym.
– Czasami. – Tae zakręcił wodę i oparł się dłońmi o ceramiczny zlew. Naprawdę był w oczach Jungkooka coraz dziwniejszy, ale wolał się nie zagłębiać w ten temat. Może nawet nie powinien pytać o ten pogrzeb, bo jeszcze przez to wpakuje się w jakąś chorą sytuację, z której nie będzie mógł wyjść.
– Dobra dzieciaku, właściwie nie chciałem nic konkretnego, więc siedź tutaj, czy cokolwiek, a ja wracam. – Prychnął i bez słowa więcej obrócił się na pięcie, idąc do drzwi. Brunet złapał za klamkę i nacisnął ją. Nie wiedział co nim kierowało, ale zanim wyszedł, obejrzał się jeszcze raz na młodszego. Zauważył jak osuwa się na ziemię. – Hej, hej! Dzieciaku, no już. – Jednym susem znalazł się znów przy zlewie, łapiąc Kima pod pachami, żeby nie dopuścić do upadku i rozbicia przez niego głowy. – Masz mi sporo do wyjaśnienia. – Rzucił, podnosząc go, podejmując jednocześnie decyzję o zaniesieniu wielkookiego do higienistki. Zdziwił się trochę tym, jak bardzo lekki jest ten chłopaczek. Nie wyglądał na okaz zdrowia, ale przynajmniej dzięki temu bezproblemowo doszedł z nim pod gabinet i odstawił na łóżko, żeby mógł zostać zbadany. Nakreślił staruszcze sytuację sprzed chwili, a następnie wyszedł, czując jak boli go głowa od tego całego dziwnego stresu, jaki zdążył mu zafundować ten małolat przez zaledwie godzinę. Dlatego Gguk nie miał przyjaciół. Dlatego nie lubił ludzi, bo czuł się przez nich niekomfortowo. Ale skłamałby, gdyby powiedział, że w tamtej chwili ani trochę nie martwił się o Taehyunga. Chociaż go nie znał, wydawało mu się, że przeszedł w życiu więcej niż niejedna osoba i różni się od tych wszystkich bałwanów ze szkoły.
Postanowił zostać jeszcze chwilę i zobaczyć co z nim, gdy pielęgniarka skończy już go badać. Tak dla czystego sumienia. To nie tak, że go polubił.__________________
(a/n) Wydaje mi się, że co poniektórzy mogą kojarzyć tę historię, ale postanowiłam zrobić jej nową, trochę zmienioną wersję, z nowymi osobami, odmienioną fabułą itd.
Jak widać - mamy już pierwszą nowość, gdzie Tae jest nowym uczniem i jego relacja z Kookiem jest czymś zaczętym od zera.
A dla tych, którzy są tu pierwszy raz - witam bardzo serdecznie na mojej pierworodnej "książce" 1M (one month), liczę, że się spodoba, zaciekawi i nie zawiedzie.
Pozdrawiam cieplutko w ten zimowy wieczór i życzę miłej nocki dla każdego. Buźka!
CZYTASZ
one month | taekook ☆
Teen FictionJeden - Szkolny cwaniak pożądany przez dziesiątki innych uczniów. Samotnik, szukający rozrywki w dogryzaniu słabszym i graniu na gitarze. Często opisywany jako ideał, nie tylko dlatego, że jest synem najlepszego gliniarza w mieście. Drugi - Zawsze...