Jeden - Szkolny cwaniak pożądany przez dziesiątki innych uczniów. Samotnik, szukający rozrywki w dogryzaniu słabszym i graniu na gitarze. Często opisywany jako ideał, nie tylko dlatego, że jest synem najlepszego gliniarza w mieście.
Drugi - Zawsze...
Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.
Pakuj walizy, lala.
Jungkook po wyczerpującej rozmowie z młodszym, w trakcie której ten zasnął, postanowił zostać u niego na noc. Ostrożnie odkleił od siebie Taehyunga, zabierając go następnie do sypialni, gdzie ułożył to drobne ciałko na materacu i okrył kołdrą. Sam zabrał sobie jedną z poduszek i wrócił do salonu, kładąc się na kanapie. Musiał dokładnie przemyśleć to, co chciałby dla niego zrobić. To nie mogło być nic banalnego, ponieważ chłopaczek miał zapamiętać ten miesiąc najlepiej jak się dało. W głowie kołatały mu się najróżniejsze pomysły, ale dopiero jeden wybił się ponad pozostałe - i to właśnie na to postawił Jeon - spełni największe marzenie tego dzieciaka. Cokolwiek miało to nie być oraz ile miało nie kosztować, był gotowy na wszystko, na każde poświęcenie, bo przecież nie każdemu kogo spotykał zostawał jedynie miesiąc życia.
Z tą myślą i dumnym uśmieszkiem na ustach, zasnął wreszcie, przytulony do puchatego koca. Tym razem na szczęście już nic go nie obudziło i dotrwał w tym spokojnym stanie do rana, gdy usłyszał krzątanie się po mieszkaniu. Jungkook otworzył niezadowolony oczy, zerkając w stronę otwartej kuchni, połączonej z salonem. Tam dojrzał Tae, który w pośpiechu szykował sobie śniadanie, jednocześnie naciągając na siebie bluzę. – Co ty wyprawiasz? – Ziewnął starszy, podnosząc się na meblu. – Jestem już spóźniony. – Zaskomlał mniejszy, lecąc zaraz do przedpokoju, żeby ubrać buty. – Uspokój się, mogę cię zawieźć do szkoły. – Prychnął Jeon, wstając sobie na spokojnie i idąc po coś do jedzenia. – Przecież ty nie masz prawa jazdy. Bo nie masz, prawda? – Westchnął Kim, zatrzymując się nareszcie na środku mieszkania i przyglądając się ze zdziwieniem starszemu koledze. Ten tylko zaśmiał się, biorąc gryza lekko spalonej grzanki. – Kto powiedział, że zawiozę cię samochodem? – Zapytał kończąc skromny posiłek, a później poszedł założyć buty i wyciągnął drugiego na zewnątrz, podchodząc do swojego rowera. Podniósł dwukołowy pojazd i klepnął wymownie siodełko. – Sadzaj tu swój chudy tyłek i jedziemy. – Rzucił, czekając, aż Kim wykona jego polecenie. Kolejno sam stanął na pedałach i ruszył boczną drogą do szkoły, czując na swoich ramionach uścisk dłoni młodszego. – Nie musisz mi tak wbijać tych palców, nic ci nie będzie. – Prychnął, zakręcając do parku - na skróty. Zaraz poczuł jak uścisk się poluźnia, a to chyba musiało oznaczać, że mniejszy mu w pewien sposób ufa. Jungkook nie mógł ukrywać, że go to zadowala. Lubił, gdy ludzie brali sobie do serca jego słowa, a jeszcze lepiej czuł się z tym, że Tae wierzył mu, że jest bezpieczny. Po kilku minutach nareszcie dotarli na dziedziniec szkoły. Spóźnili się trochę co prawda, ale przynajmniej uniknęli dziwnych oraz ciekawskich spojrzeń związanych z tym, że Gguk pojawił się w szkole mimo zawieszenia i w dodatku przywiózł ze sobą Kima. Szczęście w nieszczęściu.
– No już, leć na zajęcia. – Mruknął maturzysta, czekając na moment, aż wielkooki zejdzie z rowera i pójdzie do szkoły. – Dzięki Koo, chyba jednak masz serce. – Zaśmiał się rozkosznie Kim i ruszył biegiem w kierunku wejścia. Jednak zatrzymał się przed drzwiami i odwrócił na chwilę przodem do syna policjanta. – Chcesz po mnie przyjechać po szkole?! – Wykrzczał, żeby muzyk go dobrze usłyszał. – Spadaj, nie jestem twoją taksówką! – Odwrzasnął brunet, ale po krótkiej chwili uśmiechnął się mimowolnie i dodał: – Czekaj na mnie w tym miejscu! – Zadowolony Taehyung pomachał mu tylko i zniknął za murami budynku. Tymczasem Jeongguk nacisnął na pedał i pojechał do siebie. Zapewne ojciec wrócił już z pracy i martwił się jego zniknięciem. Pewnie dzwonił kilkukrotnie, ale telefon chłopaka doszczętnie się rozładował.